Współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa. Poseł na Sejm I, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Były Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
Dziś w polskim prawie dzień ważnych zmian. Po latach dyskusji zmienia się sposób postępowania z gwałcicielami. Postulat organizacji zajmujących się przemocą wobec kobiet został spełniony. Zmiana jest wręcz rewolucyjna i wydaje się dość oczywista. Chodzi o to, żeby pomóc kobietom i oszczędzić im wielkiego cierpienia przeżywania dramatu seksualnej przemocy po raz kolejny podczas żmudnego śledztwa. Nowelizacja zakłada, że gwałciciele od dziś będą ścigani z urzędu, a nie jak do tej pory na wniosek ofiary.
Jestem zwolennikiem zmiany i uważam, że gwałt powinien być karany wyjątkowo surowo, a kary powinny być rozpatrywane od górnej granicy, która wg art. 197 KK wynosi 12 lat, a nie od możliwości wyroku w zawieszeniu. W Polsce średnia wysokość kar za gwałt ze szczególnym okrucieństwem to 3 lata, a 33 proc. gwałtów to kary w zawieszeniu.
Największą obrzydliwością jest wykorzystywanie przemocy wobec słabszych. Wiem też, że ciągle za mało mówi się o ofiarach, ale nawet to tabu powoli zaczyna być przełamywane. Nie może być sytuacji, w której zbrodniarz, gwałciciel szantażuje swoją ofiarę. Pamiętajmy, by te kobiety miały też pole manewru.
W Polsce jednak większym problemem niż „złe” prawo (mówiąc umownie), jest to, że prawo dobre, a co najmniej przyzwoite jest stosowane w sposób niemądry, a czasem wręcz idiotyczny.
Wspominam o tym, bo zawsze trzeba sobie odpowiedzieć, jakie mogą być skutki uboczne nowych przepisów. Dobre intencje nie wystarczą. Co mam na myśli? Zastanowił mnie film opowiedziany przez znajomego kinomana. Chodzi o polski film „Miłość” wyreżyserowany przez Sławomira Fabickiego. Pokazuje on historię wyróżniającej się pracowniczki biura w jednym z małych miast. Od dłuższego czasu prezydent miasta coraz bardziej nachalnie ją podrywa. Nie zwraca uwagi, na to że jest mężatką w zaawansowanej ciąży. Kobieta w sposób brutalny, we własnym domu, zostaje zgwałcona. Nie mówi jednak nic mężowi.
Gdy ten zaczyna ją podejrzewać o zdradę i poznaje prawdę, kategorycznie odmawia pójścia na policję. Nie będę już mówił dalej, bo przyznam, że sam jeszcze filmu nie widziałem. Chodzi mi jednak o to, że życie pisze różne scenariusze. Nie chciałbym kiedyś przeczytać o sytuacji, w której kobieta byłaby zmuszona do reakcji, choć w moim głębokim przekonaniu odpuszczenie zbrodni, to stworzenie warunkow do zbrodni nastepnej.
Za tak ohydne wykorzystanie drugiego człowieka oprawcę musi spotkać, jak najsurowsza kara. Niemniej, kim jesteśmy, żeby decydować za ofiary? Zgwałcone kobiety mają pełne prawo oszczędzić sobie wielkiego bólu związanego z ewentualnym śledztwem. Niezaleznie od tego, że sprawca jest ścigany z urzędu to od zeznań ofiary zależy kontunuowanie śledztwa.