Współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa. Poseł na Sejm I, V i VI kadencji, poseł do Parlamentu Europejskiego VII kadencji. Były Przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu RP.
Zasada ślepych bagnetów, to jedna z najdelikatniejszych kwestii związanych z armią. Czy żołnierz powinien być ślepo posłuszny swoim dowódcom? Czy powinien wykonywać każdy rozkaz niezależnie od tego, czy jest on zbrodniczy i nieludzki? Czy powinien odmówić, jeśli nie pozwala mu sumienie lub system wartości? Od wielu lat przyjmuje się, że obowiązkiem i prawem żołnierza jest odmówienie wykonania złych rozkazów. I właśnie od tego należałoby zacząć rozmowę o tym, co lub kogo zdradził Kukliński
Co ma odmowa wykonania rozkazu do dyskusji o Kuklińskim? I jaka jest odpowiedź na stale powtarzane pytanie: zdrajca czy bohater? Czy przysięga jaką złożyliśmy, wiążę nas i zobowiązuje niezależnie od tego, czy służymy złej czy dobrej sprawie?
Na film „Jack Strong” warto iść choćby dlatego, że od wielu lat, każdy obraz, w którym gra Marcin Dorociński jest wyjątkowo ciekawy. Dla mnie jako polityka i historyka film ten ma szczególną wartość. Wprowadza do dyskusji postać Polaka, który w dużej mierze przyczynił się do uchronienia świata od realnej perspektywy wojny atomowej. Wierzę, że historia Kuklińskiego zainteresuje szczególnie młodych ludzi i będzie dla nich impulsem do zgłębiania historii zimnej wojny.
Cieszę się też, że film wywołał żywą dyskusję na temat postaw ludzkich w komunizmie, a szczególnie żołnierzy LWP. Szczególnie, że mam wrażenie pomijania w ocenie Kuklińskiego kluczowego kontekstu radzieckiego.
Krytycy Kuklińskiego, szczególnie Ci, którzy twierdzą, że zdradził on Polaków i polskich żołnierzy, jak ognia unikają przyznania, że polska armia była tylko narzędziem do wykonywania rozkazów Moskwy. Nie da się dyskutować o zdradzie bez zrozumienia, że Kukliński zdecydował się współpracować z Amerykanami, bo nie godził się, żeby polskie wojsko było traktowane jak mięso armatnie! Właśnie ten plan tak zadziwił CIA i amerykańskich generałów. Za oceanem po prostu ciężko było sobie wyobrazić taktykę, która polega na poświęceniu setek tysięcy żołnierzy, by zapewnić sobie zwycięstwo. Wszyscy przywódcy, szczególnie po hekatombie II wojny światowej, musieli każde planowanie konfliktu rozpoczynać od pytania, jak wielu obywateli ich krajów może zginąć. Wszyscy poza Stalinem, dla którego skazanie na głód milionów Ukraińców, czy poświęcenie milionów czerwonoarmistów, by przeciwstawić się Niemcom pod Stalingradem, było tak samo dopuszczalną taktyką, jak amerykańskie lądowanie w Normandii. Z tą tylko różnicą, że lądowanie w Normandii, tak dramatycznie sportretowane w „Szeregowcu Ryanie”, stało się dla całego zachodniego świata raną i przestrogą. Postawiło pytanie – ilu naszych żołnierzy możemy poświęcić dla zwycięstwa? Związek Radziecki i jego twardogłowi, bezwzględni KGB-owcy i generałowie nie zaprzątali sobie głowy liczbą ofiar.
Dyskusja o Kuklińskim, który jakoby miał zdradzić swoich przyjaciół - polskich żołnierzy, jest zupełnie oderwana od rzeczywistości i postawiona na głowie. Twórcy filmu postawili ją jednak z powrotem na nogi. Postać kolegi z jachtu wyraźnie wskazuje, że bohater filmu nikogo nie zdradza. Jego heroizm polega na tym, że nie chce zgodzić się na plany swoich zwierzchników. Widzi wyraźnie, że życie Polaków jest dla radzieckich towarzyszy warte mniej niż zeszłoroczny śnieg na Placu Czerwonym. Widzi, że Polska nie jest żadnym partnerem, ani nawet sojusznikiem, ale lennem i krajem, którego największą, jeśli nie jedyną wartością jest to, że oddziela ZSRR od zachodniej Europy. Kto by się zajmował dobrem ludzi ze strefy buforowej?
Pasikowski swoim filmem jasno pokazuje, że nikt. Jestem w stanie wybaczyć nadmierne nawet wybielanie bohatera, który nota bene nie był człowiekiem bez wad. Nie przeszkadza mi to bo "Jack Strong" nie jest filmem historycznym. Ważne jednak, że w sensacyjnej fabule przebija odwaga i determinacja człowieka, który nie chce służyć złej sprawie. Reżyser nie szukał odcieni szarości. Pułkownika przedstawia jako bezdyskusyjnego idealistę. Przy wszystkich zastrzeżeniach, pogląd reżysera jest mi zdecydowanie bliższy, niż wypowiedzi byłych żołnierzy armii PRL i funkcjonariuszy SB, którzy kwestionują ten idealizm. Jeśli przez tyle lat nie znalazły się dowody, że płk Kukliński został szpiegiem dla pieniędzy, to mamy prawo zakładać, że zwyczajnie jego motywacja była czysta.
Od kilku lat słyszę coraz więcej głosów, że Kuklińskiego nie można nazwać bohaterem bo złamał przysięgę wojskową, a ta jest święta.
W praktyce była to niestety przysięga wierności Związkowi Sowieckiemu. A jak radzieccy towarzysze szanowali życie ludzkie i czemu służyło wojsko pokazali m.in. w Afganistanie. Jak już wspomniałem nie był to żaden wyjątek, tylko reguła.