Mamy w Polsce od jakiegoś czasu poważny problem z dziennikarstwem. Istnieje w kraju grupa dziennikarzy, którzy sami siebie nazywają „dziennikarzami niepokornymi”, a ich zadaniem jest walka z tak zwanymi „mediami mainstreamowymi”, które służą rządowi i, ogólnie rzecz biorąc, zagrażają Polsce.
Na całym świecie dziennikarze różnych redakcji ze sobą konkurują, żeby zdobyć jak najwięcej czytelników, ale przy tym wiedzą, na czym polega dziennikarskie rzemiosło. Natomiast chyba nigdzie na świecie nie mamy do czynienia z czymś takim, jak w Polsce mniej więcej od 10 kwietnia 2010 roku.
Od jakiegoś czasu z dużym zainteresowaniem śledzę poczynania niepokornych dziennikarzy i ze smutkiem muszę stwierdzić, że wbrew temu, co ci dziennikarze chętnie powtarzają, nie znajdziemy tam obiektywnej oceny rzeczywistości, ale za to bardzo często spotkamy się z manipulacją lub po prostu ze zwyczajnym kłamstwem.
Od kilku dni cała Polska żyje japońską wpadką prezydenta Komorowskiego - rzeczywiście zachowanie pana prezydenta było dziwne, i na pewno to mu nie pomoże w walce o reelekcję, ale to nie zwalnia dziennikarzy z przekazywania czytelnikom prawdziwych informacji.
Na jednym z niezależnych portali prawdopodobnie do tej pory możemy przeczytać informację, że „prezydent Komorowski butami wszedł na krzesło japońskiego marszałka”. Tyle, że jest to informacja nieprawdziwa, Bronisław Komorowski nie wszedł butami na fotel marszałka, co zostało bardzo szybko odkryte przez internautów. To tylko jeden z przykładów zakłamania z jakim mamy do czynienia w „niezależnych” mediach.
Innym ulubionym zajęciem niepokornych dziennikarzy, jest lustracja swoich przeciwników. Dowodem na to jest wydana na przełomie lat 2013/2014 książka pod tytułem „Resortowe Dzieci”, która w całości poświęcona jest lustracji dziennikarzy pracujących w „mediach głównego nurtu”.
Niedawno „zlustrowana” została Anna Komorowska, za chwilę prawdopodobnie to samo spotka Pawła Pawlikowskiego, który śmiał nakręcić „antypolski film”. Lustracja to podstawowa broń niepokornych dziennikarzy, spotyka to każdego, kto ich skrytykuje, ale czy na tym ma polegać dziennikarstwo?