Nowa płyta Rafała Sarneckiego została nagrana w Nowym Jorku przez Michael’a Perez-Cisneros’a, z którego talentu skorzystali między inymi Kurt Rosenwinkel czy Gilad Hekselman, zmiksował ją Dave Darlington, znany z produkcji takich albumów, jak chociażby "If on a Winter's Night..." Sting'a, "Alegria" Wayne Shorter'a (za którą otrzymał nagrodę Grammy), czy "Gershwin's World" Herbie Hancock'a. A powstała w kultowym miejscu o nazwie Bass Hit Recording.
Blog naTemat muzyki, która chciałbym, by dotarła zarówno do tych, którzy mówią, że się na niej znają, czyli prawie wszystkich, i tych, którzy twierdzą, że się nie znają, czyli nielicznych
Postawiłem kilka pytań Rafałowi Sarneckiemu po przesłuchaniu jego najnowszej płyty "Cat's Dream, która ma się ukazać w Polsce, jak również Stanach Zjednoczonych na początku października, zaczynając żartobliwie od nawiązania do samego tytułu - przecież nad wyraz ciekawe się wydaje życie zwykłego kota w Nowym Jorku, nie mówiąc o zastanowieniu, czym może się różnić od codzienności polskiego dachowca, albo kanapowca - aż po naprawdę poważnie potraktowaną prośbę, aby opisał proces, któremu ulega jego muzyka.
Wyobraźmy sobie bowiem Rafała Sarneckiego, wpatrzonego w Nowy Jork i rozmyślającego, co sprawia, że ludzie tak szybko ulegają klimatowi tego miasta, nie starając się bronić swojej kulturowej odmienności. Czy rzeczywiście zatracają przez to swoją osobowość, skoro można odnaleźć w tym charakterystycznym, amerykańskim graniu wiele inspirujących motywów z różnych części tego świata?
Nie opisuję w ten sposób swoistego rodzaju siesty, podczas której Rafał Sarnecki oddaje się marzeniom, planując swoją przyszłość - choć może trochę nawiązuję przy okazji do tematu tytułowego dla jego nowej płyty, rozleniwionego kota - a raczej wyobrażam sobie, że własnie tak się rozpoczyna żmudny proces tworzenia w przypadku polskiego kompozytora i gitarzysty. W tym czasie - może po części instynktownie, jednak ze świadomością, w jakim kierunku chciałby podążyć - odnajduje odpowiedzi na pojawiające się w nim pytania, które w konsekwencji mają stanowić definicję własnej, bardzo osobistej muzyki.
Nie, jeszcze nie czas na przedstawienie wywiadu z Rafałem Sarneckim, w którym potwierdzi, że naprawdę długo trwa w jego przypadku komponowanie.
Teraz kilka słów o złożoności formy jego nowych piosenek. Tak, piosenek - o czym również będzie w naszej rozmowie, z dokładnym opisem miejsca i czasu ich powstania.
fot: John Gillemin
Biorąc za wzorzec nałożenie się wpływów nowojorskich oraz polskich, w dalszym ciągu ewidentnie determinujących muzykę Rafała Sarneckiego, dokładnie w taki sam sposób balansuje pomiędzy lekkością melodii, a zmieniającą się nieustannie rytmiką jego utworów. Ciekawe, czy nową płytą zadowoli lubiących perfekcyjnie zaaranżowane kompozycje, a z drugiej strony szukających czegoś więcej w improwizacji - zastanawiałem się między utworami, bowiem nie zauważyłem zbyt wiele eksperymentowania w tym materiale.
W zamian, rzeczywiście wyraźniej zacząłem postrzegać polskość niektórych z tych piosenek. Może za sprawą wokaliz, uzmysławiających piękno melodii, które powstają wręcz w trakcie słuchania.
Przedziwne zjawisko, jakby wszystko się rodziło na naszych oczach. W jednej chwili człowiek ulega sentymentalnej, wyśpiewanej nucie z przeświadczeniem, że zna ją od zawsze, albo przynajmniej coś mu przypomina... może jakiś moment z dzieciństwa?
Na dodatek ulega nie tylko polskości, bowiem na płycie można odnaleźć motywy latynoskie, wpływy muzyki poważnej, czy współczesne, rockowe brzmienia gitary.
Co do tytułowej kompozycji Sueno de Gatos (Cat's Dream), to pierwszy przypadek, by Rafał Sarnecki dopisał muzykę do istniejącego już tekstu. Jego autorem jest chillijski poeta Pablo Neruda, a opowiada o pewnym kocie, który...
No dobrze, wracając jednak do istoty piosenki, na pewno wymaga swoistego rodzaju precyzji, gdyż nagle i niespodziewanie nie może wykroczyć poza ustalone ramy. Gdy słucham poszczególnych utworów z płyty "Cat's Dream", jestem przekonany, że stanowią jednak doskonałą podstawę do poszukiwań twórczych, zarówno biorąc pod uwagę wokalizy, jak również partie instrumentalne.
fot: John Gillemin
Rafał Sarnecki obiecał, że przyjedzie na koncerty z muzykami, z którymi nagrywał ten album. Bogna Kocińska (voice), Lucas Pino (tenor sax, bass clarinet, flute), Glenn Zaleski (piano), Rick Rosato (bass), Colin Starnahan (drums) - o każdym wspomina w wywiadzie, a także wymienia znane postaci, z którymi improwizuje w Stanach Zjednoczonych:
"Cat's Dream" to trzeci album w dorobku Rafała Sarneckiego. Znajduję wiele wspólnych elementów dla każdego z nich, choć chwilami sobie myślę, że być może miały nas trochę zwieść te wszystkie wciągające wokalizy, zmieniające kierunek jego artystycznych poszukiwań, aby w jego nowych piosenkach nie dało się tak łatwo odnaleźć wiele z chłopca, który wyruszył kiedyś za ocean.
Tymczasem paradoksalnie melodia wokalu sprawia, że plan pierwszy stanowi mnóstwo refleksji, z prawdziwymi retrospekcjami. A może po prostu zawsze się pojawiały w jego graniu, ale tym razem jesteśmy w stanie bardziej to zauważyć, niż na poprzednich płytach?
Oczywiście nie pomijam procesu dojrzewania, który kształtuje zapewne światopogląd, a przede wszystkim stosunek do granej muzyki. Nie zaprzeczam więc zmianom w myśleniu o muzyce, które w nim następują, uznając, że mamy do czynienia z najlepszą płytą w jego dorobku.
W końcu, jestem przekonany, że wiele z chodzących po Nowym Jorku kotów chciałoby tak samo, jak Rafał Sarnecki, zachować swoją indywidualność w tym pochłaniającym zupełnie świecie pełnym kolorów, dźwięków, zapachów...