Wpisujesz w GPS "Leszek Możdżer" i jedziesz parę kilometrów do "Oazy" ukrytej w lesie:) A w niej inny świat, bez Euro - choć kilkadziesiąt kilometrów dalej zamieszkali Portugalczycy - bez pośpiechu i bez komarów, dla których zrobiło się tutaj za zimno. A gdy wyłączasz silnik, słyszysz dźwięki harmonizujące ze spokojem tego miejsca. Wszystko w ramach drugiej edycji Enter Music Festival, która ma właśnie miejsce w Poznaniu. Leszek Możdżer, Nils Landgren, Edmar Castaneda... i "na oko" 2000 ludzi!
Blog naTemat muzyki, która chciałbym, by dotarła zarówno do tych, którzy mówią, że się na niej znają, czyli prawie wszystkich, i tych, którzy twierdzą, że się nie znają, czyli nielicznych
Plaża nad jeziorem Strzeszyńskim wydaje się znakomitym miejscem na piknik, grillowanie, kajakowanie, pływanie łódką i puszczanie muzyki z radia, krzyczącego: Wyślij sms a wygrasz bilet na Enter Music Festival! Najpierw zorganizowanie tutaj poważnej imprezy jazzowej uznałem za tak samo absurdalne, jak zainteresowanie tego typu mediów imprezą Leszka Możdżera bez jego zdjęć w kąpielówkach. Jednak już po chwili zacząłem rozważać wszystkie za i przeciw, dochodząc do wniosku, że w tym szaleństwie jest jakaś metoda.
Przecież jazz nie musi być kojarzony jedynie ze snobizmem. A co za tym idzie, ludzie słuchający takiej muzyki nie muszą się zamykać w czterech ścianach idealnie wytłumionego pomieszczenia. Nawet dobrze, gdyby wyszli zaczerpnąć świeżego powietrza. Jednak nie najważniejsze jest w tym momencie ich zdrowie fizyczne. Od dobrych kilku lat istnieje bowiem moda na różne formy czynnego spędzania czasu, nie ma więc co narzekać. Bardziej chodzi o rozwój wyobraźni. Muzyka znakomicie ją poszerza. Uczy poznawania siebie na równi z umiejętnością bycia osobą otwartą na świat i ludzi. Do tego potrzebne jest jednak poczucie dystansu, znalezienie na nowo punktu odniesienia, a więc przypomnienie sobie, czym jest naturalny dźwięk i jak brzmi naprawdę.
Powracając do myśli wcześniejszej - aby jazz uznawany za muzykę trudną nie był zarezerwowany dla snobów - doskonale, gdyby dotarł do odbiorców, dla których będzie to jedyna okazja na jego poznanie. Za bardzo idealistyczne? Załóżmy, że emeryt po 67 roku życia będzie miał czas i w miarę rozsądne pieniądze. Co będzie robił? Wykupywał wycieczki zagraniczne jak Japończyk czy Niemiec? Na polską kulturę nie będzie miał gdzie pójść, o ile będzie wiedział, czym jest polska kultura. Połączmy to z rozważaniem o wyobraźni, zastanawiając sie nad naszą kreatywnością za tych parędziesiąt lat. Jak wielu będzie chciało zmieniać ustalone reguły, skoro wiemy, że wraz z wiekiem coraz trudniej jest nadążyć za cywilizacyjnym i technicznym rozwojem? Nie generalizuję, raczej trzeźwo pokazuję obraz starzejącego się społeczeństwa. Nie neguję potrzeby wprowadzenia reformy emerytalnej, widzę tylko zależność jej zrozumienia od poziomu wykształcenia i świadomości kim jesteśmy, co mamy cennego do przekazania następnym pokoleniom.
Pierwsze dźwięki ze sceny, mającej w tle obraz zasłuchanego jeziora, zakończyły definitywnie moje rozmyślania. Od tej chwili zupełnie inaczej spojrzałem na Oazę, w której miały się dziać rzeczy wyjątkowe. A gdy później się działy, Oaza coraz bardziej uzasadniała swoją przydatność, jako miejsce na ambitną imprezę muzyczną.
Wszystko miało swoją punktualność:
19.30 - Edmar Castañeda Trio
Modlił się każdą kompozycją. Delikanością gry na harfie i siłą uniesienia, które pozwoliło mu w krótkim rękawku przetrwać coraz większy chłód nocy. Stworzył przedziwny świat, w którym nie istnieje samo dobro. Ale ono zwycięża. Tak pogodnego człowieka dawno nie spotkałem. Powiedziałem: Do następnego razu w Polsce. Zaczął się śmiać, odpowiadając krótko: Oby. Muzycznie jego trio zapełniało przestrzeń mistrzowskimi schematami. Bawili się przy tym niemiłosiernie:) Powalała wielokrotość dźwięków wydobywanych przede wszystkim przez Edmara, grającego na harfie. I nie tylko szybkością ich tworzenia, a paletą barw, opartych na rzeczach nam znanych, jak chociażby flamenco w połączeniu z typowo amerykańskim graniem. Jego płyty są do kupienia jedynie poza Polską. Spełnił więc swoim przyjazdem marzenie wielu fanów.
21:30 - Leszek Możdżer/Andrzej Bauer/M.Bunio.S - Lutosphere
To hołd złożony Lutosławskiemu. Trudna muzyka, pełna emocjonalnych uniesień. Na dodatek potraktowana z dużą dozą eksperymentu brzmieniowego. Z odniesieniami do czasów, w których nie było łatwo zmagać się artyście z ideami głoszonymi z partyjnej mównicy. Projekt do przeżywania i zrozumienia. Moje ewentualne obawy, jak zostanie przyjęty, zostały rozwiane wraz z pierwszym cytatem i utworem, któremu otwarta przestrzeń odpowiadała zgodnie z prawdą wieców urządzanych dla dobra socjalistycznej przyszłości. Tak było, widziałem to na filmach:) Głos obwieszczający z trybuny, czym powinna być sztuka i echo roznoszące te słowa po całym placu. Tu, wszystko zostało nieco zniekształcone, choć czytelne w dalszym ciągu. I miało postać bardziej rozrywkową niż wtedy, gdy przerażało swoim nadęciem. A w tym wszystkim nie zaginął geniusz Lutosławskiego.
Jeszcze kolejka, jak w dawnych czasch, aby kupić kawę...
23:00 - Nils Landgren Funk Unit
Ile to już razy słyszałem, że wreszcie pojawi się w Polsce. Zawsze coś stanęło na przeszkodzie, zazwyczaj zapewne pieniądze. Zaprosić taką orkiestrę nie jest zwykłym przedsięwzięciem. Weszli i od razu zagrali bez zbędnego wstępu. Zimno odeszło, zastąpione bujaniem, kołysaniem czy prawdziwym roztańczeniem, któremu nie dało się oprzeć. Sześciu ludzi na scenie w zupełności zastąpiło o wiele większy skład, mający przypomnieć, co wciąż stanowi o rytmie, feelingu i brzmieniu. Nils wielokrotnie wspominał, że cieszy się niezmiernie z możliwości pierwszego występu w Polsce. Jak bardzo się cieszy było słychać przez cały koncert. Niezależnie ile by to trwało, byłoby za krótko. Więcej funku, więcej funku! - krzyknął bawiący się obok mnie człowiek, którego natychmiast uciszyła rozbawiona dziewczyna: Ciszej, jesteś w lesie:)
Powinienem zaczekać na drugi dzień Enter Music Festival, z występami:
19:30 - Atom String Quartet
21:30 - Liberetto Lars Danielsson Quartet (premiera)
23:00 - Cellonet + Leszek Możdzer;
A może i dłużej tu pozostać, z dala od zatłoczonych naszych miast, samochodów na autostradach prowadzących na stadiony i samego Euro Spoko:)
Właśnie, kończę, by oddać miejsce w naTemat piłce nożnej. Jakby co, odezwę się tylko w przypadku, gdyby Leszek Możdżer postanowił popływać w jeziorze, bo to "medialne" nad wyraz:).
Do posłuchania z Łodzi:)...