Lars Daniellson, John Taylor, Mike Stern... Myślę, że nie muszę ich przedstawiać. Na pewno nie uda się wymienić wszystkich dokonań tych artystów, w jednym krótkim zdaniu. Pewnie kolejnych muzyków, którzy wzięli udział w sesji nagraniowej najnowszej płyty Karoliny... przepraszam, od dzisiaj Karo Glazer, miłośnicy jazzu także dobrze znają: Klaus Doldinger -saksofonista, znany przede wszystkim z muzyki do filmu Das Boot, znakomita postać, z którą chociażby grali: Peter O'Mara, Brian Auger, Johnny Griffin; Joo Kraus – trębacz związany z Tab Two, Soulounge, De Phazz, czyli sceną nujazzową; Tomas Sanchez – perkusjonista, w Polsce znany przede wszystkim ze współpracy z Krzysztofem Ścierańskim, który z kolei otwiera równie imponującą listę polskich nazwisk, bowiem oprócz niego na tej płycie zagrali: Marek Napiórkowski, Andrzej Olejniczak, Przemek Kuczyński i Andrzej Zielak. Pojawia się również Munch String Quartet, co oddaje w pełni, jak sądzę, wyobrażenie o całości, zmiksowanej przez Martina Waltersa. A kim jest z kolei Martin Walters? Gdyby ktoś jednak nie wiedział, przypomnę, że współpracuje z największymi gwiazdami. Esperanza Spalding, Najee, Spyro Gyra, Patti Labelle, Grover Washington Jr., Richard Elliot, Philip Bailey – to bodaj najważniejsi, których produkuje.
Karolina Glazer z nową płytą Crossings Project. Tak naprawdę, od teraz Karo Glazer, co może oznaczać, że nie chce już być dziewczynką, która marzy o wykonywaniu jazzu, a kobietą, która woli śpiewać po prostu piosenki? Zaraz, chyba coś pokręciłem w tym pytaniu, bowiem z dojrzałością powinna się wiązać coraz bardziej wysublimowana forma wypowiedzi, a nie powrót do zwykłych piosenek, może wynikających rzeczywiście z jazzu, ale zainspirowanych wieloma rzeczami - o czym zostanę przekonany, słuchając kolejnych utworów.
(Zrobiło się niesamowicie ciepło, a słuchałem dopiero pierwszego utworu na płycie, zatytułowanego 'Voice on fire")
Może sugeruję się piosenkowością poszczególnych utworów - pomyślałem
(będąc już przy drugim utworze, noszącym tytuł "Love again" ),
albo zakręciła mną, jak to kobieta:)... Ewentualnie zrzucę wszystko na wiosnę, która podobno przyszła – kontynuowałem rozmyślanie, coraz bardziej rozbawiony. No pewnie, wiedziałem, że zima nadal trzyma, ale tak radośnie się robiło na tej płycie, jakby naprawdę rozkwitała
(a kończył się właśnie utwór trzeci, 'Flying Circle").
(Byłem gdzieś pomiędzy „Deep breath” a „Distance” , czyli kolejnymi utworami).
Poczułem, że udało mi się uchwycić i zrozumieć moment, w którym znajduje się obecnie Karolina Glazer.
Zresztą, potem przyznała mi rację, że za wszelką cenę starała się zatrzymać dziewczęce emocje, towarzyszące jej podczas komponowania. Jakby zdawała sobie sprawę, że staje się kimś innym, a nie chciała stracić swoich marzeń.
Jednak, co najważniejsze, stwierdziłem, że oddaje swoje wspomnienia z pozycji osoby świadomej, wiedzącej dokąd podąża, co sprawia, że zbiór jej nowych piosenek staje się opowieścią o dojrzewaniu, a nie infantylną próbą bycia znowu podlotkiem.
(Tymczasem rozbrzmiewał utwór, który stał się pierwszym singlem, The Magic Of Life”, a to natychmiast zmieniło kierunek moich rozważań)...
Po pierwsze, wydanie singla świadczy o komercyjnym myśleniu artystki, która sama zadbała o sprawy związane z tym wydawnictwem. Słusznie. Dzisiaj trzeba umieć pokazać muzykę, w dobie kolorowych obrazków, w której zanika potrzeba czytania zbyt długiego tekstu, słuchania zbyt skomplikowanej muzyki.
Po drugie, a propos tej łatwości odbioru, a w szczególności przyswajania piosenek Karo Glazer, trzeba stwierdzić, że melodyjność, brzmienie i sposób produkcji mają ułatwiać dotarcie do produktu, bądź sztuki, ale nie powinny usprawiedliwiać jej braków, niedoskonałości, miernego poziomu. W tym przypadku jednak chodzi o coś więcej - zauważyłem z satysfakcją. Wszystkie elementy mają podkreślać piękno tych piosenek, ukazując najdrobniejsze szczegóły. Coraz bardziej i bardziej mają pozwalać nam odkrywać bogactwo inspiracji w nich zawartych. Jesteśmy wciągani w świat różnych brzmień, harmonii, zapożyczeń z różnych obszarów kulturowych.
(Odtwarzacz w tym momencie pokazywał, że czas na „A lonely woman's walk”).
Nie bez znaczenia w takim razie jest zbiór doświadczeń zebranych podczas grania na największych imprezach w Europie, czy podczas spotykania wielkich postaci ze świata jazzu. Ta myśl właśnie się przerodziła w listę osobowości zaproszonych przez Karolinę Glazer do nagrania jej najnowszej płyty, wymienioną na początku, którą z satysfakcją powtórzę za chwilę...
(ale zanim pozwolę ją państwu jeszcze raz odczytać, z kronikarskiego obowiązku jedynie zauważę, że zacząłem słuchać „The moon You and I, utworu przedostatniego, powoli się martwiąc, czy nie za wcześnie ten koniec).
(W tym czasie pojawiła się kompozycja „Over the shiny sky” i zapadła cisza, choć licznik nadal odliczał sekundy)...
Mamy do czynienia z decyzją dziewczyny, która spełnia swoje dziewczęce marzenie. Marzenie o nagraniu piosenek, które wyobraziła sobie, czasami wiele lat temu, a które sobie spokojnie czekały...
Zapewne doskonale zdaje sobie sprawę, kim jest dzisiaj, skoro potrafi te wszystkie utwory przefiltrować przez siebie, odkrywając swój prawdziwy stosunek do zatrzymanych w nich emocji. I z pogodą ducha potrafi się pogodzić z tym, że nie można się znowu zakochać, jakby to było po raz pierwszy:). Pamiętam jej zdziwienie, gdy naszą rozmowę podsumowałem właśnie tymi słowami, po czym jej przyznanie, że jest coś w tym, co powiedziałem...
Wydawało się nawet przez moment, że w tym czasie z uśmiechem przeszukiwała jeszcze raz swoją pamięć, co dało mi kompletne wytłumaczenie, czym jest tytułowy „crossings”.
(„Crossings” - przez style i gatunki, przemierzając czas, przestrzeń, i siebie poznając...)
Uznałem w takim razie, że resztę też sobie wszyscy dopiszą, albo dopowiedzą podczas słuchania, zarzucając przypominanie, co miało być dalej...włączyłem płytę na nowo i tak mnie państwo w fotelu zastali:).
