Nie żyjesz tu i teraz, ale z drugiej strony nie zostajesz przeniesiony do konkretnej przeszłości, w której chciałbyś się znaleźć choćby na moment. Może nawet bardziej dociera do ciebie potrzeba narodzenia się na nowo, jakbyś należał nie do tego świata, ale nie oddajesz się rozważaniu, dokąd w takim razie zmierzasz, bowiem muzyka zupełnie cię pochłania. Tymczasem gra World Orchestra, a raczej grała na festiwalu Solidarity Of Art w 2011 roku. Zapis tego koncertu ukazał się pod koniec 2013 roku, w postaci cd i dvd.
Blog naTemat muzyki, która chciałbym, by dotarła zarówno do tych, którzy mówią, że się na niej znają, czyli prawie wszystkich, i tych, którzy twierdzą, że się nie znają, czyli nielicznych
Pisałem już o World Orchestra: Polski muzyk na czele World Orchestra.
Koncert w Gdańsku był przełomowym momentem dla Grzecha Piotrowskiego, założyciela i lidera orkiestry od 2009 roku.
Należy podkreślić, że potrafi pisać na zamówienie, ograniczony terminem koncertu czy spektaklu. Pewnie dlatego, że zamyka się w swoim świecie, eliminując z otaczającej go rzeczywistości wszystko, co mogłoby przeszkodzić w odnalezieniu prawdy ukrytej w muzyce. To nie oznacza, że przez cały ten czas nie postrzega rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Myślę, że wyraźnie dociera do niego każdy dźwięk, o ile nie wyraźniej niż zazwyczaj, biorąc pod uwagę skupienie i ukierunkowanie wrażliwości na poszukiwanie odpowiednich inspiracji. Z tego rodzi się improwizacja, jak najbardziej współczesna - proszę posłuchać popisów solowych Grzecha Piotrowskiego, Marcina Wasilewskiego, Espena Skarpenblada, Azata Bikczurina, Theodosii Spassowa... nie wymienię wszystkich, tym bardziej, że musiałbym zaznaczyć genialność całej orkiestry, czyli ponad 80 muzyków.
Grzech Piotrowski otrzymał więc zadanie, by World Orchestra zagrała na Solidarity Of Art i zrealizował swoje marzenie. Trzeba przyznać, że nieustannie kształtuje wyobrażenie o największej orkiestrze świata, której nadaje wręcz ponadczasowy wymiar.
Być może się okaże, że odmienne wrażenia odnieśli uczestnicy koncertu World Orchestra w Gdańsku, albo emocjonalnie inaczej go odebrali, jednak biorąc pod uwagę osobliwą formę tej muzyki, będącą złożeniem wielu muzycznych gatunków i kulturowych inspiracji, zaryzykuję stwierdzenie, że moje przemyślenia będą w jakimś stopniu oddawać chwilę zapamiętaną tamtego wieczoru.
To muzyka, która porusza z jednej strony swoją złożonością, z drugiej pięknem prostych melodii. Unosi człowieka i sprawia, że ulega jej silnemu przekazowi. A ten, czymkolwiek by nie był, pochodzi z naszego wnętrza. Daje radość i wytchnienie.
Tym bardziej rodzi się potrzeba pozostania w tej przedziwnej relacji z samym sobą. Najciekawsze, że dzięki temu można odczuć swoją odrębność, ale również silnej poczuć się częścią całego świata. Jak mi się zdaje, dzieje się tak dlatego, że muzyka Orkiestry Świata uduchawia na nowo, bądź podkreśla znaczenie tego, co odczuwamy, anielskimi śpiewami chóru, czy pojedynczymi wokalizami, które za każdym razem niezmiernie zachwycają słuchającego.
Można odpłynąć, gdy śpiewa bułgarski chór Angelite. Niesamowicie zabrzmieli Taisia Krasnopiewcewa i Siergiej Starostin. Oryginalność Ruth Wilhelmine Meyer z Norwegii zadziwia, a liryka jej wypowiedzi jest zrozumiała, choć przecież w obcym języku.
Jeszcze tytuły niektórych utworów, które mają niesamowite znaczenie w przypadku muzyki na płycie "Live In Gdańsk". Koncert zaczyna się Bogurodzicą, pierwszą kompozycją napisaną przez Grzecha Piotrowskiego dla World Orchestra. Wśród czternastu, różnorodnych kompozycji znajdują się moje ulubione: Sirdaria, Farvel, Warmiak, Lucciole in Vinci, Tapan, S Nami V Lesu, Jeziora, The Legend Of Popiel And Piast Kołodziej.
I oczywiście przepiękna Ave Maria, od której powinienem rozpocząć, aby nawiązać do tematu niebiańskich śpiewów i odkrycia w sobie potrzeby uchwycenia istoty piękna - o czym pisałem w poprzednim fragmencie mojego tekstu.
Tak, wzruszających momentów w tej muzyce jest o wiele więcej, więc jeśli popłyną komuś łzy podczas jej słuchania, niech przyzna się do swojej słabości i dalej słucha, bo przecież nikt nie patrzy, to tylko płyta...
Może pomijam ciekawe eksperymenty wokalne Larsa Hauga, śpiewającego przez tubę, a także wiele zadziwiających elementów, które mają znaczenie dla uzmysłowienia, jak nowoczesną i ponadczasową się staje World Orchestra - uzasadniając wcześniejsze moje stwierdzenie - jednak nie zamierzam nakreślać mojej wizji we wszystkich szczegółach, by pozostawić każdemu przyjemność słuchania.
Nie będę się również odnosił do organizacji wydarzenia pod nazwą koncert World Orchestra na festiwalu Solidarity Of Art. Rozumiem ogrom przygotowań, aby zagrało na jednej scenie tylu wybitnych muzyków z całego świata. Każdy ich wspólny występ kosztuje dokładnie tyle samo pracy... to może niech World Orchestra grać nie przestaje, niech prostu gra przez cały rok, a nawet dłużej!