Holocaust to temat często poruszany w literaturze i kinie. Symbol moralnego upadku i odczłowieczenia niewinnych ludzi w książce Romy Ligockiej został ukazany nietypowo – oczami dziecka. Oczami dziewczynki w czerwonym płaszczyku.
„Dziewczynka w czerwonym płaszczyku” to wspomnienia Romy Ligockiej, malarki i pisarki, przede wszystkim z okresu Holocaustu. Autorka, urodzona w listopadzie 1938 roku, jako małe dziecko nie znała niczego poza Wojną i Zagładą. Podczas gdy w normalnych warunkach dzieci bawią się w piaskownicy i cieszą się beztroską, za malutką Romą nieustannie kroczyły lęk i strach. Doskonale wiedziała, że jest „nie taka jak trzeba”. Miała ciemne włosy i oczy. To ją zdradzało. Uważała, że stanowi problem dla rodziny. Czuła się winna.
Nie miała prawdziwego domu. Była chorowitym dzieckiem otoczonym obcymi, bo mieszkanie getta zajmowało kilka rodzin. Wszystkim doskwierała ciasnota, a niepewna sytuacja budziła coraz większe napięcia. Rozmowy docierały do uszu dziewczynki. Pociechę stanowili mama, tata i, przede wszystkim, kochająca i wszystko rozumiejąca babcia. Pewnego razu uszyła Romie wspaniały czerwony płaszczyk. Okazał się bardzo potrzebny, bowiem razem z babcią godzinami wystawały zimą na dworze podczas niemieckich kontroli. W trakcie jednej z nich dziewczynka widziała, jak niemiecki żołnierz wyrywa kobiecie niemowlę i... rzuca nim o asfalt.
Roma innym razem sama o mało nie zginęła. Poszła z mamą do sklepu, gdzie znajdowała się kryjówka, do której prowadziła dziura w podłodze. Wyzierał z niej mrok. Popchnięto przestraszone dziecko, które spadło na przegniłe siano. Po chwili w ciemności Roma przypadkiem dotknęła ciała zmarłego; było pokryte robakami. Wnętrze wypełnił przenikliwy krzyk. Zewsząd otoczyły ją ręce rozzłoszczonych, bojących się zdemaskowania dorosłych. Kilkulatka ledwie uniknęła uduszenia. Przeżyła dzięki błaganiom matki. Nigdy więcej nie krzyknęła.
Matka często ratuje Romę, a córeczka, wczuwając się w jej sytuację, niejednokrotnie wybawia z opresji matkę. Relacja zmienia się, kiedy dziewczynka, mając za sobą Wojnę i Zagładę, staje się dorosła. Widzimy, jak wojenne piętno wpływa na postrzeganie siebie i innych. Traumatyczne wspomnienia, wyobcowanie, poczucie lęku i panika uaktywniają się w wybranych momentach. Roma pozostaje z tym sama; nikt nie rozumie jej problemu, na dodatek rzadko rozmawia z matką. Dorosła kobieta nadal jest dziewczynką w czerwonym płaszczyku – zalęknioną, z zaburzoną samooceną, w pewnym sensie samotną i niedopasowaną.
Dzieło Ligockiej smuci, wzrusza i zmusza do refleksji nad ludzką kondycją. Są w nim promyki nadziei: pomoc udzielona Romie i jej mamie przez polską rodzinę, pierwsza książka w prezencie dla dziewczynki i wizyta w ogrodzie zoologicznym, zabawy z przyjacielem i kuzynem (przeczytamy sporo ciekawostek o Romanie Polańskim), rozmowy z mamą. A w dorosłym życiu: sukcesy w szkole i pracy, podróże, wychowywanie syna; wszystko jednak było naznaczone traumą. „Dziewczynkę w czerwonym płaszczyku” wzbogacają zdjęcia. Na jednym z nich widzimy Romę o smutnych oczach, na innym – rozpromienioną, oglądającą na osłonecznionym balkonie swoją pierwszą książkę. Widząc obie fotografie kilkulatki, nie sposób zrozumieć krzywd, których musiała doświadczyć wraz z innymi bezbronnymi żydowskimi dziećmi.