Kasyno z filmu Martina Scorsese przyciąga atmosferą ryzyka, ale przede wszystkim wielką wygraną. Migoczące, kolorowe neony zapraszają do wnętrza, „gdzie wszystko istniało po to, by wasz szmal trafił do nas”.
W kasynie spełniają się tylko marzenia jego właścicieli – marzenia o pieniądzach naiwnych, spragnionych łutu szczęścia graczy. Kasyno to moloch i ogromny organizm, pożerający kolejne ofiary. Jego perfekcyjne funkcjonowanie ma zapewnić kierownik, który pokieruje pozostałymi pracownikami. W „Kasynie” z 1995 kierownikiem, a raczej bogiem kasyna Tangiers w Las Vegas, jest Sam „Ace” Rothstein. Robert De Niro odgrywa rolę Franka „Lefty'ego” Rosenthala, który powiedział, że wszystko, co pokazano w filmie, miało miejsce – mamy do czynienia z adaptacją faktograficznej książki autora „Chłopców z ferajny”, Nicholasa Pileggiego.
Podobnie jak w wypadku ekranizacji „Chłopców z ferajny” (1990), „Kasyno” przygląda się mafijnemu światkowi. Nieoficjalnymi założycielami Tangiers są szefowie mafii. Lecz to nie na szefach koncentruje się film – kluczową postacią jest Ace, który jako kierownik kasyna stara się działać względnie legalnie. Względnie, gdyż czasem potrzebne okazują się niezbyt etyczne środki zaradcze. Czasami trzeba na przykład okaleczyć dłoń oszusta młotkiem: Frank Rosenthal wyznał, że zgłoszenie sprawy policji nic by nie pomogło, a w celu ukrycia śladów użyto gumowego młotka. Kanciarz, który używał do przekładania żetonów prawej ręki, stał się leworęczny.
Ace w obrębie kasyna kontroluje wszystko i wszystkich. Jest niczym bóg, przed którego oczami nic się nie ukryje, będąc zarazem kimś więcej niż tylko biernym obserwatorem. Krupier układający niedbale żetony, brak takiej samej liczby jagód w każdym ciastku restauracji Tangiers – nawet najmniejszy detal, dla wielu nieznacząca drobnostka, musi zostać naprawiony. Ace to perfekcjonista, który potrafi kalkulować i działać z rozmysłem. Scorsese, zafascynowany religią katolicką i dawniej poważnie myślący o zostaniu księdzem, ma tendencję do tworzenia biblijnych metafor. Kierowanie Tangiers to dla bohatera forma odkupienia za lata szulerki z zakładami bukmacherskimi: „Las Vegas oczyszczało mnie z grzechów, było moralną myjnią. Tym czym Lourdes dla garbatych i kalek”. Ace, który zdecydował się na kierowanie kasynem pod warunkiem całkowitej swobody działania, jest namaszczony – w niektórych scenach widzimy spływające na niego światło, bo ma on wręcz boską władzę. Ale nie nad wszystkimi, wyjątkiem jest zwłaszcza jego nieokiełznany przyjaciel, Nicky Santoro (Joe Pesci).
Pesci („Chłopcy z ferajny”, „Kevin sam w domu”) ma zacięcie do nadawania granym postaciom uroku komediowego, który sprawia, że trudno ich nie lubić – i to niezależnie od tego, z jak czarnymi charakterami mamy do czynienia. Nie inaczej jest w wypadku „Kasyna”. Nicky nie szczędzi bowiem ciętych, sarkastycznych ripost, ale przy tym pozostaje trudnym do powstrzymania socjopatą, który marzy o podboju Las Vegas. Santoro, tak jak Ace zdeterminowany do osiągnięcia sukcesu, został ukazany na zasadzie kontrastu do postaci granej przez De Niro. Pewna scena rozgrywa się w barze, gdzie przy kontuarze stoją Ace i Nicky. Kierownik Tangiers zauważa na blacie pozostawione pióro i pyta nieznajomego, który stoi obok nich, czy to przypadkiem nie jego. Słyszy chamską odpowiedź, która prowokuje Nicky'ego – swego rodzaju ochroniarza Ace'a – do okaleczenia człowieka feralnym piórem i pobicia. „Kiedy ja się zastanawiałem, czemu facet powiedział to, co powiedział, Nicky mu przyłożył” – stwierdza Ace.
Santoro nie kalkuluje – idzie na żywioł. Kluczowa dla niego jest dominacja, za którą często idą pochopne decyzje. Podporządkowuje sobie niemal wszystkich, których tylko może. Jego dominujący charakter uwidacznia się zwłaszcza w scenach z kobietami, gdzie nie ma miejsca na czułe pieszczoty, tylko szybkie nakierowanie głowy niewiasty na swe krocze. Scorsese nie byłby jednak sobą, gdyby nie odsłonił ludzkiej twarzy gangstera. Poznajemy ciepłą relację Nicky'ego z synkiem, a jedna z ostatnich scen i zarazem jedna z najmocniejszych w całym obrazie przedstawia, jak ten zwykle nieczuły i antyspołeczny przestępca szlocha, bo członkowi jego rodziny dzieje się krzywda.
Dzikie zapędy Nicky'ego i kłopoty Ace'a z żoną – drugą i ostatnią osobą, nad którą nie ma kontroli – m.in. sprawiają, że wygodne życie kierownika Tangiers zaczyna przypominać losy Tony'ego Montany z „Człowieka z blizną” (1983). Splendor i bogactwo stają się zagrożone; całości dopełnia burzliwy związek z Ginger (Sharon Stone). Ace, żeniąc się z nią, po raz pierwszy w życiu podejmuje ryzyko – wszystko w imię miłości. Od początku jednak zdaje się, że bohater popełnia błąd, wiążąc się z kobietą, dla której jedyną wartością są pieniądze, a która wciąż wzdycha do byłego alfonsa – mężczyzny o usposobieniu kanałowego szczura, który zabiłby dla kilku dolarów.
To Ace, mimo że ma niejeden szwindel na swoim koncie, staje się najbardziej moralną postacią filmu – zdroworozsądkową, szukającą kompromisu i porozumienia, dostosowującą się do rytmu Las Vegas lat 70., gdzie pewne numery po prostu nie przechodzą. Jest przezornym, ale czasem surowym demiurgiem. Zdarza się, że w imię dobra Tangiers i wrodzonego perfekcjonizmu pozbywa się czarnej owcy, lecz nie zawsze wychodzi mu to na dobre. Ważny jest moment, kiedy zwalnia niezbyt rozgarniętego, ale w gruncie rzeczy nieszkodliwego pracownika, będącego szwagrem komisarza hrabstwa. Dobre stosunki z komisarzem stanowią podstawę, jednak Ace nie przywiązuje do tego wagi – liczy się dla niego wyłącznie fakt, że pracownik nie radził sobie ze swoimi zadaniami, choć te nie były zbyt ważne. Przeświadczenie o tym, że jest w stanie kontrolować wszystko i wszystkich, w tym własną żonę, sprowadza go na manowce. Bohatera od ostatecznej klęski ratuje przezorność, której zawsze brakowało jego przyjacielowi i towarzyszce życia, będących ofiarami własnych charakterów, które przepełniała chciwość i niepohamowanie.
Japoński gracz – pierwowzór hazardzisty Akio Kashiwagi – wygrywa w kasynie dwa miliony dolarów, a później kradnie z pokoju hotelowego Tangiers mydło, szampon i ręczniki. Nie udaje mu się dotrzeć do Japonii, odwiedza więc ponownie kasyno, gdzie wszystko przegrywa i dokłada jeszcze milion od siebie. „Zasada kasyna była taka: mają grać i wracać. Im dłużej grają, tym więcej tracą. A w końcu wszystko trafia do nas”. Niemal każda z postaci w filmie zdaje się pozbawiona umiaru: pazerność staje się przyczyną okaleczenia drobnego oszusta, ale i wpadki szefów mafii, którzy zarabiali na Tangiers fortunę, lecz chcieli jeszcze więcej. Arcydzieło Scorsese, z wieloma wybitnymi rolami, a zwłaszcza De Niro i Pesciego, podpowiada, że podobnie jak w hazardzie, tak i w życiu przetrwają tylko ci, którzy mają we wszystkim umiar.