Politolog mieszkający w Pradze, licencjonowany, alternatywny przewodnik praski, http://www.gawlinskipopradze.pl/
Zielone piwo staje się symbolem wiosennych świąt, choć wielu piwoszy ma wiele zastrzeżeń do wielkanocnego specjału. Jednym przeszkadza pustka “nowej, świeckiej tradycji”, innym kontrowersje związane ze składem piwa. Dla wielu z Prażan zielone piwo wciąż jest zaskoczeniem, jego historia – niezbyt jeszcze długa – zaczyna się w Brnie.
Ludwika nie dodają
Pierwsze zielone piwo jakie napotkałem w tym roku pojawiło się na Placu Pokoju. Chętnie sprawdzę – pomyślałem stojąc na jednym ze wczesnych, wielkanocnych jarmarków w Pradze. Podchodzi do mnie starsza, miła pani, kwestująca na jakiś szczytny cel i pyta: Jak to w ogóle smakuje? Okazuje się, że widzi zielone piwo po raz pierwszy. Jak je opisać – na pewno nie smakuje jak piwo z „jarem” (odpowiednik polskiego Ludwika, który stał się synonimem wszystkich płynów do mycia naczyń)...Lekko ziołowo, w sumie dość dziwnie...
Czy porównałby pan to do Pilsnera? - pyta nieznajoma – W żadnym wypadku! - odpowiadam, ale bardziej ciekawi mnie, dlaczego o tym zwyczaju nie słyszała. Nie jest tak rozpowszechniony jak przystrajanie drzewek krepiną i uderzenie po łydkach witkami? (Zamiast lania wodą...) - okazuje się, że zielone piwo to zupełnie świeża sprawa.
Zieleń jest z Brna
Jednym z wątków przy poszukiwaniu początków zielonego piwa w Czechach, może być coraz większa popularność Dnia św. Patryka. Kilka lat temu zaczęły się pojawiać specjalne zielone piwa na ten właśnie dzień. Prawdziwy początek „zieleni” znajdziemy jednak w Brnie i browarze Starobrno. Tam warzą zielone piwo od 2006 roku. Pomysłodawcą był wtedy główny piwowar Petr Hauskrecht. To w jego recepturze pojawił się ekstrakt z kilku ziół (między innymi pokrzywy). Czesi nie byli w tej dziedzinie pierwsi. Wielkanocne specjały piwne wymyślono w 1905 roku w browarze Carlsberg, do dziś dla Duńczyków to sprawa wręcz narodowa.
Czeskie browary zrozumiały atrakcyjność sezonu wiosenno – wielkanocnego:
przygotowują piwa o innej barwie, tworzą zestawy upominkowe, wprowadzają
specjalne opakowania. Powstają wielkanocne warki – mające swoje
szczególne znaczenie – pojawiają się raz na rok. Piwosze podchodzą do tego ze sporą rezerwą. Dla moich znajomych jest to nic innego jak chwyt marketingowy. Więcej w tym walorów estetycznych, niż smakowych – usłyszałem ostatnio.
Może faktycznie trzeba do tego podchodzić jak do nowalijki, czy pisanki w kuflu. Wyobraźcie sobie, że oprócz zieleni pojawia się też czerwień. Tak było przynajmniej kilka lat temu, kiedy do hospod trafił zielony i czerwony Krasličák. Najpierw lano zieloną, a następnie czerwoną warstwę – w tym samym kuflu oczywiście. Skoro przy barwie jesteśmy...Skąd ten piękny zielony kolor? Czyżby tylko z ziół?
Żeby było zielone musi być blue
I tu chyba największa kontrowersja. W 2012 wybuchł skandal, gdy odkryto, że Starobrno nie przyznawało się w opisie piwa do zastosowania likieru Blue Curacao. Ten zawiera E133. O tym przy reklamowaniu zielonej 13-stki nie informowano. Starobrno, po odpowiedniej inspekcji, musiało zapłacić 50 tysięcy koron kary.
Teraz, kiedy spojrzymy na specjalną stronę browaru Starobrno, poświęconą zielonemu piwu, dowiemy się więcej szczegółów dot. warzenia specjału. Przeczytamy, że tylko 3 osoby na świecie znają pełną recepturę, że piwo leżakuje 8 dni i że jego kolor już nie pochodzi tylko od ziół, ale tworzy ją także likier (jaki dokładnie – tego nie napisano, ale trzeba rozumieć, że to wciąż to nieszczęsne Blue Curacao).
Na tyle to wszystko świeże, że nie pozostaje nic innego jak zielonemu piwu (ze Starobrna i innych browarów) dać szansę. Może kolejne warki, na kolejne święta będą coraz lepsze. Poczekamy do Wielkiego (Zielonego) Czwartku i wtedy ocenimy jak to wszyło w tym roku.
Z Pragi
Piotrek Gawliński - przewodnik po Pradze (http://www.gawlinskipopradze.pl/), od 2008 roku w jednym z najbardziej inspirujących miejsc świata, gdzie stara się rozwijać turystykę alternatywną, także w piwnym ujęciu.