Na świecie latają tysiące zabytkowych samolotów, u nas to na razie sympatyczny margines lotnictwa, zazwyczaj samodzielnie finansowany przez rozmaitych hobbystów. W Wielkiej Brytanii i USA to także poważny biznes, a najlepszą okazją do podpatrzenia skali zjawiska są wielkie pokazy lotnicze.
najbardziej znany za granicą polski dziennikarz samochodowy, redaktor naczelny kwartalnika Ramp
Letnie pokazy pod nazwą Flying Legends, odbywające się na lotnisku Duxford, w hrabstwie Cambridgeshire, na terenie jednej z placówek Imperialnego Muzeum Wojny, prezentują kategorię samolotu znaną jako "warbird". Obejmuje ona zazwyczaj samoloty bojowe, najczęściej z okresu drugiej wojny światowej, doprowadzone z powrotem do stanu lotnego. Czasem znajdowano je na pomnikach przy bramach baz lotniczych, czasem w ekspozycjach statycznych w muzeach, czasem na dnie bagien, rzek czy jezior. Renowacja sporo kosztuje i długo trwa, ale jest to tak poważny biznes, że istnieje cała gama firm na świecie, które utrzymują się z prac tego rodzaju.
Jeśli będziecie mieć niebywałe szczęście, to Waszego Focke-Wulfa 190 lub Messerschmitta Bf-109 najlepiej wyremontuje niemiecka firma MeierMotors, a jeśli kupicie sobie myśliwiec Spitfire - może brytyjska Aircraft Restoration Company. Po remoncie wcale nie robi się tanio, bo utrzymanie samolotu w idealnym stanie sporo kosztuje. Na przykład śmigło do samolotu Hurricane czy Spitfire kosztuje 100 tysięcy funtów szterlingów, i dostać je można tylko w jednej firmie na świecie. Sam samolot, gotowy do lotu, jednosilnikowy myśliwiec z drugiej wojny, to suma pomiędzy milionem i prawie czterema milionami dolarów.
Niektórzy kupują samoloty, by zarabiać na pokazach lotniczych, udziale w filmach lub, w niektórych sytuacjach, wozić pasażerów. Po zmianach angielskich przepisów już trzy firmy oferują loty w dwumiejscowych samolotach Spitfire - 20 minut lotu kosztuje w przeliczeniu na złotówki 12500. Jedno z przedsiębiorstw oferuje także szkolenie, owocujące dopuszczeniem do samodzielnych lotów samolotem Supermarine Spitfire - w Polsce takie uprawnienia ma jeden człowiek, pilot i kolekcjoner, pan Jacek Mainka.
Wyjątkowe w USA i Wielkiej Brytanii jest organizowanie się ludzi w grupy i konsorcja, które składają się na remonty i utrzymanie samolotów. Takie spódzielnie są w posiadaniu naprawdę wyjątkowego sprzętu - w USA latają dwa bombowce B-29, w Anglii jeden B-17 i amfibia Catalina. Przywrócenie do stanu lotnego i wieloletnia bezpieczna eksploatacja odrzutowego bombowca Avro Vulcan w Wielkiej Brytanii to dzieło fundacji "Vulcan to the sky", która praktycznie całość działalności finansowała z datków i sprzedaży gadżetów. Instytucje państwowe rzadko angażują się finansowo w przywracanie statków powietrznych do stanu lotnego, w Anglii wyjątkiem jest Battle of Britain Memorial Flight, czyli eskadra historyczna Królewskich Sił Powietrznych.
W najbliższej przyszłości na taki rozwój zabytkowego lotnictwa w Polsce nie widzę szans, z wielu powodów. Tymczasem zachęcam do letnich wizyt w Wielkiej Brytanii - na razie jeszcze jest w Unii, bilety lotnicze nie kosztują zbyt wiele, a szanse obcowania z latającą historią - są naprawdę wyjątkowe.