
Dawno, dawno temu nie każdego było stać na samochód. Poza banalnymi pudełkami w rodzaju Forda T powstawało mnóstwo unikatowych wozów, które stanowiły manifestacje indywidualnych gustów, potrzeb i głębokości portfeli właścicieli. U producenta automobili zamawiano podwozie z napędem, a nadwozie powstawało w specjalistycznej firmie karoseryjnej, która niczym krawiec haute couture odziewała mechanikę w oryginalne szaty. Zamówienie nadwozia w kształcie drewnianej łodzi motorowej albo specjalnego wozu do polowań na tygrysy w Indiach nikogo nie dziwiło. Firmy karoseryjne zaczęły znikać w latach 50. XX wieku, okres powojennej biedy nie sprzyjał bowiem ekstrawagancjom. Potem przeżyły kolejny kryzys, gdy wielkie koncerny samochodowe zrewidowały metody produkcji. Teraz znów podnoszą głowy. I to dla nas, entuzjastów samochodów, bardzo dobrze.
