Na początek powinienem chyba coś wyznać.
Moje poglądy polityczne nie różnią się od tych, które przeważały w przedwojennej społeczności żydowskiej.
Konserwatywne, propaństwowe.
Fakt, we własnym zakresie dodałem do tego skręt w prawo, i narastającą eurosceptyczność. Zawsze byłem zdania, że przyszłość wobec pojawiających się zagrożeń będzie wymagała współpracy, a szczerze mówiąc bardziej po drodze było mi zawsze z centroprawicą. Mój stosunek do lewicy wyraża się w stwierdzeniu, że kolor brunatny to po prostu brudny czerwony.
A dziś coraz trudniej myśleć o sobie w ten sposób.
Nie chodzi tu nawet o grupę matołków, pieczętujących symbolem miecza na którego głowni wyryto hebrajską sentencję.
Tych, którzy po raz pierwszy w powojennej i postkomunistycznej historii Rzeczypospolitej stali się posłami na jej Sejm. Których koledzy partyjni podczas antymigranckej manifestacji i proteście przeciw islamskiemu terroryzmowi spalili pejsatą i brodatą postać. Symbolizującą Żyda.
We Wrocławiu to zresztą nie nowość .
Tradycja palenia Żydów sięga tu czasów Jana Kapistrana wyniesionego później na ołtarze. Potem była Kristallnacht. Fakt, na początku płonęły synagogi.
Żydzi zapłonęli nieco później.
Jak to napisali sprawcy zbeszczeszczenia jedwabieńskiego pomnika (niewykryci po dziś dzień, pomimo powołania międzyresortowej grupy śledczej) - "bo byli łatwopalni".
Nie chodzi o tych, którzy na wrocławskich ulicach stali się kontynuatorami tamtej, zapoczątkowanej w XV wieku tradycji, twórczo rozwiniętej w latach trzydziestych ubiegłego stulecia. W ich przypadku najwłaściwszym wydaje się sienkiewiczowskie określenie "czerń". Ich reakcje są dla mnie semantycznie pomijalne.
Nie chodzi o nieuniknioną reakcję zagranicznych mediów. Od Berlina po Jerozolimę i Waszyngton. Normalna - antypolska i polonofobiczna - przynajmniej w oczach niektórych. Zareagowaly również media stojące w opozycji do aktualnych przemian politycznych. Im też się nie dziwię - tego rodzaju ekscesy potwierdzają teorie o tym, kto dziś rządzi naszym krajem. Obojętne w tym momencie słuszne czy nie. Tak - naszym krajem , bo jako polski Żyd z całą pewnością nie czuję się tu przybyszem i gościem.
Powiedzmy sobie jasno - żadne ciało, żadna struktura rządowa czy pozarządowa mająca w planach zajmowanie się "polską polityką historyczną" nie będzie w stanie zrobić nic z wizerunkiem Polski , jeżeli nowy rząd, nowy Sejm zdominowany przez prawicową formację i przychylne mu media nie zaczną reagować na teraźniejszość.
Taką jak we Wrocławiu.