Proszę Cię - nie pastw się nad tymi biedakami z PSL, nie kopie się leżących - rzuciła mi żona wychodząc rano do pracy. Zgadzam się. Nie spodziewajcie się zatem, że będę dołączał do chóru złośliwców, podrzucających pomysły bojkotowania Beatlesów, whisky czy języka angielskiego.
Piszę o consciousness, a czasem o awareness. Chyba :)
Rzeczywiście, apel o bojkot mojej firmy, który zaproponowała partia koalicji rządowej (tak, tak, tego samego rządu, który finansowany jest przez podatki płacone przez m.in przez Tesco i 30 tys pracowników, nawołującego do zwiększania zatrudnienia i zabiegającego o inwestycje zagraniczne) w zdecydowanej większości wywołał lawinę szyderstw i złośliwości. Tesco wydało oficjalne stanowisko o zainwestowanych miliardach i tysiącach pracowników w służbie polskich klientów, internet obśmiał pomysł i sprawa powinna wkrótce zniknąć z pola zainteresowania mediów.
Nie będę dołączał do chóru złośliwców, podrzucających pomysły bojkotowania Beatlesów, whisky czy języka angielskiego, mimo że mnie bardzo kusi.
A przecież w szczególności to ostatnie, bojkot języka, mogłoby wywołać falę bankructw i paraliż gospodarczy w Wielkiej Brytanii - wyobraźcie sobie, że nagle branże usługowe, handlowe, ale i bankowość czy consulting, tam wszędzie są przecież Polacy, zaczęłaby mówić tylko po polsku. Dramat komunikacyjny, Brytyjczycy niczego nie rozumieją, po kilku tygodniach przyjeżdżają nasze rodziny z kraju, w zasadzie już na swoje, i przejmujemy bankowość inwestycyjną, Range Rovery zostawmy Hindusom, a my sięgnijmy po królewskie insygnia. Historia odnotuje po latach te zdarzenie jako Pierwszą Krucjatę Brytyjską z posłem Burym na czele. No dobrze, obiecałem, że nie będę się pastwił...
Zdecydowałem się skomentować ten temat, gdyż problem jest znacznie poważniejszy i ma więcej wspólnego ze stosami palonych książek w maju 1933 w Berlinie niż z powstrzymaniem się od kupowania warzyw w tej czy innej sieci handlowej.
David Cameron stara się zmierzyć z nową falą populizmu, która od lat zalewa Wielką Brytanię. Niższe warstwy społeczeństwa brytyjskiego są tak samo podatne na demagogiczne hasła jak posłowie PSL. Cameron, intelektualista, wykształcony w Oxford Univeristy, stara się, jak to się pięknie mówi, zarządzać narastającymi nastrojami antyimigracyjnymi i jako centrum polityczne próbuje rozbroić bombę społecznego niezadowolenia, w części przejmując poglądy ludu.
Czy to coś nowego dla nas, Polaków? Niedawno jeszcze premier Tusk nawoływał do kastrowania pedofilów, teraz mamy zaostrzać kary i orzecznictwo dla pijanych kierowców. I nas dziwi, że brytyjski premier mówi, że nie pozwoli, aby (między innymi) Polacy oszukiwali system opieki społecznej finansowany z podatków ? (także z podatków Polaków pracujących w Wlk Brytanii). Ktoś, kto udaje, że nie rozumie tej politycznej gry Camerona może być tylko hipokrytą. Podobnych chwytów i gierek mamy przecież wiele na własnym podwórku i jedną z takich zagrywek jest też apel o bojkot jednej z największych sieci w Polsce, która sprzedaje produkty wytwarzane w większości przez wyborców PSL !
Upadek autorytetów, zalew szybkiej i wszechogarniającej informacji, walka mediów o względy czytelnika, tabloizacja życia publicznego - większość czytelników czy widzów TV nie jest w stanie zrozumieć, co jest ważne, a co zasłoną dymną, nikt nam niczego nie tłumaczy, bo i kto? W Polsce wycięliśmy już chyba wszystkie autorytety.
Nie dziwmy się zatem, że premier Wielkiej Brytanii stara się kontrolować debatę publiczną, a czasem rykoszetem dostanie się naszej reputacji i ambicji. Nie daj Boże, żeby przegrał tę walkę o „rząd dusz” i Wyspami zawładnęliby politycy o jakości zbliżonej do tych w Polsce, rzucających apele o bojkot Tesco.
Europa, bardzo powoli wychodząca z kryzysu, ma przed sobą wiele trudnych miesięcy, jeśli nie lat. Apeluję zatem do partii rządzących, starajcie się Panowie więcej tłumaczyć swoim wyborcom niż dostrajać się do populistycznych haseł. Tak nakręcana spirala negatywnych emocji może zakończyć się nieszczęściem. A dla tych, którzy nie wierzą, zapraszam do Berlina na August Bebel Platz. Tam już kiedyś był taki, który nawoływał do bojkotu, wtedy książek, pisarzy i sztuki.
Teza naciągana, histeria, przesadzam? Też mam taką nadzieję !
PS. Rzuciłem okiem na obroty Tesco w tym tygodniu - rosną :)