Zakończyć wojnę w Syrii
NOWY JORK – Syria to największa dziś na świecie katastrofa humanitarna i najgroźniejszy punkt na geopolitycznej mapie świata. Syryjczycy padli ofiarą rzezi, ponad 400 tys. osób zginęło, a 10 mln zostało wysiedlonych.
Podnosimy jakość debaty publicznej.
Brutalne ugrupowania dżihadystów wspierane przez zewnętrznych sponsorów bezlitośnie pustoszą kraj i łupią jego mieszkańców. Wszystkie strony konfliktu – reżim prezydenta Baszara al-Asada, antyasadowskie siły wspierane przez USA i ich sojuszników czy wreszcie Państwo Islamskie – dopuszczały się i nadal dopuszczają poważnych zbrodni wojennych. W nocy z 26 na 27 lutego weszło w życie zwieszenie broni. Jeśli będzie ono respektowane, 7 marca ma dojść do wznowienia rozmów pokojowych.
Czas na jakieś rozwiązanie. Ale takie rozwiązanie musi być oparte na przejrzystym i realistycznym podsumowaniu tego, co w ogóle wywołało wybuch wojny. Chronologia wygląda następująco. W lutym 2011 r. w głównych miastach Syrii odbyły się pokojowe protesty, stanowiące część regionalnego zjawiska pod nazwą „arabskiej wiosny”.
Reżim Asada zareagował mieszanką brutalnych represji (strzelanie do demonstrantów) i propozycji reform. Doszło do szybkiej eskalacji przemocy. Przeciwnicy Asada oskarżyli reżim o nieskrępowane używanie siły przeciw cywilom, zaś rząd wskazywał na ofiary wśród żołnierzy i policjantów, mówiąc że to dowód, iż wśród protestujących są okrutni dżihadyści.
Wydaje się, że najprawdopodobniej już w marcu lub kwietniu 2011 r. do Syrii zaczęli przenikać z sąsiednich krajów sunniccy bojownicy antyreżimowi. Wielu naocznych świadków opowiada o zagranicznych dżihadystach, którzy brali udział w zamachach na policjantów. (Takie opowieści jednak trudno potwierdzić, zwłaszcza po blisko pięciu latach).
USA i ich regionalni sojusznicy wiosną 2011 r. próbowali odsunąć Asada od władzy, sądząc, że zostanie obalony równie szybko jak Husni Mubarak w Egipcie czy Zajn al-Abidin ibn Ali w Tunezji. Wielu obserwatorów twierdzi, że Katar finansował coraz intensywniejsze działania przeciw reżimowi w Syrii i wykorzystywał telewizję Al-Dżazira z Ad-Dauhy, by rozbudzić antyasadowskie nastroje na świecie, choć takie twierdzenia trudno jednoznacznie udowodnić.
USA zaostrzyły sankcje handlowe i finansowe wobec reżimu. Brookings Institution, miernik nastrojów oficjalnej amerykańskiej polityki, wezwał do obalenia Asada, a w amerykańskich mediach narastała antyasadowska propaganda. (Wcześniej syryjski przywódca uważany był przez media w USA za stosunkowo łagodnego, choć autorytarnego władcę, a ówczesna sekretarz stanu Hillary Clinton dopiero w marcu 2011 r. zauważyła, że wielu członków amerykańskiego Kongresu uznało Asada za reformatora).
Za początek wojny można uważać 18 sierpnia 2011 r., kiedy prezydent Barack Obama i Clinton oświadczyli, że „Asad musi odejść”. Do tej pory przemoc można było jeszcze powstrzymać. Łączna liczba ofiar zarówno wśród cywili, jak i bojowników sięgała może około 2900 osób (według szacunków przeciwników reżimu).
Po sierpniu ofiar zaczęło przybywać coraz szybciej. Czasami uważa się, że USA nie wykazały się wówczas zdecydowaniem. Przeciwnicy polityczni Obamy zwykle atakują go, że robi za mało, a nie że robi za dużo. Ale USA starały się obalić Asada, choć raczej w sposób tajny albo przez sojuszników, zwłaszcza Arabię Saudyjską i Turcję (choć żadnego z tych krajów nie trzeba było specjalnie nakłaniać do interwencji). CIA i Arabia Saudyjska po cichu koordynowały swoje działania.
Oczywiście chronologia nie wyjaśnia przyczyn wojny. Aby ją zrozumieć, musimy przeanalizować motywacje głównych aktorów. Przede wszystkim konflikt w Syrii to wojna interesów innych sił, głównie Stanów Zjednoczonych, Rosji, Arabii Saudyjskiej, Turcji i Iranu. UA i ich sojusznicy – Arabia Saudyjska i Turcja – rozpoczęły wojnę w 2011 r., by obalić reżim Asada. Amerykański sojusz napotkał coraz silniejszy opór Rosji i Iranu, którego libański sojusznik, czyli armia Hezbollahu, walczy ramię w ramię z siłami Asada.
USA chciały obalić reżim syryjskiego przywódcy właśnie dlatego, że opierał się on na Irańczykach i Rosjanach. Amerykańscy specjaliści ds. bezpieczeństwa wierzyli, że usunięcie Asada osłabi Iran, zaszkodzi Hezbollahowi i odetnie geopolityczny wpływ Rosji.
Sojusznicy Ameryki, m.in. Turcja, Arabia Saudyjska i Katar, chcieli zastąpić alawicki reżim Asada w Syrii władzami sunnickimi (alawici to odłam islamu szyickiego). Wierzyli, że w ten sposób również nadwątlą siły regionalnego rywala, czyli Iran, oraz ogólnie osłabią wpływy szyitów na Bliskim Wschodzie.
Wierząc, że Asada łatwo będzie obalić, USA – nie po raz pierwszy – opierały się na własnej propagandzie. Reżim miał silną opozycję, ale też znaczne poparcie wewnętrzne. Co istotniejsze, za Asadem stali silni sojusznicy, zwłaszcza Iran i Rosja. Naiwnością było wierzyć, że żaden z nich nie zareaguje.
Społeczeństwo powinno zdać sobie sprawę jakimi metodami działa CIA. USA i ich sojusznicy zalali Syrię sunnickimi dżihadystami, podobnie jak w latach 80., kiedy USA zalały Afganistan innymi sunnickimi dżihadystami (mudżahedinami), którzy później stworzyli Al-Kaidę. Arabia Saudyjska, Turcja, Katar i USA regularnie wspierają najokrutniejsze grupy dżihadystów, cynicznie łudząc się, że to ich „zbrojne ramię” wykona czarną robotę i da się zepchnąć na boczny tor.
Według amerykańskich i europejskich mediów głównego nurtu interwencja wojskowa Rosji w Syrii to akt zdrady i ekspansjonizmu. Prawda jest inna. Zgodnie z Kartą ONZ USA nie mogą organizować sojuszu, finansować najemników i szmuglować ciężkiej broni, by obalić rząd innego kraju. Rosja w tym wypadku reaguje, nie występuje z własną inicjatywą. Reaguje na prowokacje USA przeciw ich sojusznikowi.
Zakończenie tej wojny wymaga trzymania się sześciu zasad. Po pierwsze, USA muszą zakończyć zarówno jawne, jak i tajne operacje na rzecz obalenia rządu Syrii. Po drugie, Rada Bezpieczeństwa ONZ powinna utrzymać rozpoczęte właśnie zawieszenie broni. Winna wezwać wszystkie kraje, w tym USA, Rosję, Arabię Saudyjską, Turcję, Katar i Iran, by przestały zbroić i finansować ugrupowania wojskowe w Syrii.
Po trzecie, należy wstrzymać wszelkie działania paramilitarne, także te prowadzone przez tzw. umiarkowanych wspieranych przez USA. Po czwarte, Ameryka i Rosja – oraz rzecz jasna Rada Bezpieczeństwa ONZ – powinny wymóc na syryjskim rządzie, by kategorycznie powstrzymał się od karania przeciwników reżimu. Po piąte, polityczna transformacja musi następować stopniowo i poprzez wzmacnianie zaufania wszystkich stron, zamiast za pośrednictwem arbitralnego, destabilizującego pędu do „wolnych wyborów”.
I po szóste, państwa Zatoki, Turcja oraz Iran powinny zostać nakłonione do wzajemnych negocjacji w sprawie regionalnych ram na rzecz trwałego pokoju. Arabowie, Turcy i Irańczycy żyją obok siebie od tysięcy lat. To oni, a nie siły zewnętrzne, powinni postarać się zaprowadzić trwały porządek w regionie.
Jeffrey D. Sachs, profesor, specjalista w dziedzinie zrównoważonego rozwoju, polityki zdrowotnej i zarządzania. Dyrektor Instytutu Ziemi Uniwersytetu Columbia oraz specjalny doradca sekretarza generalnego NATO ds. milenijnych celów rozwoju. Autor m.in. The End of Poverty oraz Common Wealth.