Pomysł na taką płytę był tak oczywisty, że ktoś wreszcie musiał na niego wpaść. I, co ważniejsze, zrealizować.
REKLAMA
Record Store Day to bardzo młoda, coroczna tradycja, która polega na tym, że z okazji tego niezwykłego święta – dnia sklepów płytowych, sklepów wymierających z przerażającą wręcz szybkością – ukazują się najróżniejsze winylowe rarytasy: specjalne edycje dobrze znanych płyt, limitowane wersje albumów koncertowych albo zawierających alternatywne wersje najróżniejszych kompozycji.
Różne rzeczy, dobre i jak najgorsze, można mówić o tym pomyśle, ale jedno jest pewne: co roku dostarcza on sporą ilość ciekawostek. Jednym z nich jest właśnie ta płyta, winylowy siedmiocalowy split singel z serii „Side By Side”. W jej ramach co roku ukazuje się wydawnictwo, na którym z jednej strony posłuchać można jakiejś klasycznej piosenki w oryginalnej wersji, a na drugiej – jej znanego, czasem żyjącego swoim własnym życiem, coveru.
W tym roku ten ciekawy pomysł przyniósł wyjątkową atrakcję: singla z dwiema wersjami jednego z najbardziej znanych evergreenów sceny alternatywnej, kompozycji „Just Like Heaven”. To jedna z najbardziej przebojowych piosenek, które wyszły spod pióra Roberta Smitha, lidera iście kanonicznego dla tego gatunku zespołu The Cure – a konkurencja jest spora, wszak przez kilka dekad swej nieprzerwanej działalności ten płodny autor napisał niezliczoną ilość wpadających w ucho utworów.
Ten radosny miłosny pean powstał w 1987 roku, kiedy członkowie zespołu pracowali we Francji nad albumem „Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me”. Był jednym z singli promujących to wydawnictwo, od początku cieszył się bardzo wielkim powodzeniem i niemal natychmiast wszedł do kanonu indie rocka, do dziś pozostając prawdziwą wizytówką zespołu, powracającą przy najróżniejszych okazjach.
Nic więc dziwnego, że przebojowa, wpadająca w ucho od pierwszego przesłuchania kompozycja dorobiła się do dziś niezliczonych coverów, nagrywanych w różnych stylistykach, a nawet językach. Swoje wersje nagrywali m.in.: Katie Melua, zespoły AFI czy Goldfinger. Ale żadna z nich nie cieszyła się taką sławą jak ta, którą przygotowali amerykańscy klasycy indie rocka z zespołu Dinosaur Jr.
Byli wtedy dopiero u progu wielkiej kariery, a z „Just Like Heaven” zmierzyli się niedługo po tym, kiedy utwór ukazał się w swej pierwotnej postaci – już w 1989 roku. Ich wersja jest z jednej strony bardzo głośna i hałaśliwa, z drugiej – przezabawna. Ta pierwsza sprawa wynika przede wszystkim z refrenu, zagranego w niemal noise’owy sposób, tę drugą podkreślał teledysk – animacja z udziałem muppetopodobnych kukiełek.
Robert Smith bardzo szybko dowiedział się o tej wersji – jej autorzy sami mu ją wysłali. I był z niej bardzo zadowolony. Wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że jeszcze nigdy żaden cover jego kompozycji nie wywołał u niego tak wielkich emocji, a nawet – że ostra wersja Amerykanów wpłynęła mocno na to, jak sam zaczął wykonywać ten utwór na koncertach swojego zespołu. Bardzo chętnie grają go na żywo także muzycy Dinosaur Jr. – co ciekawe, lider zespołu, J Mascis, ma go nawet w swoim solowym repertuarze, nawet mimo tego, że gra raczej wyciszone, akustyczne kompozycje. Ta piosenka jest jednak tak dobra, że sprawdza się – widać – w absolutnie każdej postaci.
Różne rzeczy, dobre i jak najgorsze, można mówić o tym pomyśle, ale jedno jest pewne: co roku dostarcza on sporą ilość ciekawostek. Jednym z nich jest właśnie ta płyta, winylowy siedmiocalowy split singel z serii „Side By Side”. W jej ramach co roku ukazuje się wydawnictwo, na którym z jednej strony posłuchać można jakiejś klasycznej piosenki w oryginalnej wersji, a na drugiej – jej znanego, czasem żyjącego swoim własnym życiem, coveru.
W tym roku ten ciekawy pomysł przyniósł wyjątkową atrakcję: singla z dwiema wersjami jednego z najbardziej znanych evergreenów sceny alternatywnej, kompozycji „Just Like Heaven”. To jedna z najbardziej przebojowych piosenek, które wyszły spod pióra Roberta Smitha, lidera iście kanonicznego dla tego gatunku zespołu The Cure – a konkurencja jest spora, wszak przez kilka dekad swej nieprzerwanej działalności ten płodny autor napisał niezliczoną ilość wpadających w ucho utworów.
Ten radosny miłosny pean powstał w 1987 roku, kiedy członkowie zespołu pracowali we Francji nad albumem „Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me”. Był jednym z singli promujących to wydawnictwo, od początku cieszył się bardzo wielkim powodzeniem i niemal natychmiast wszedł do kanonu indie rocka, do dziś pozostając prawdziwą wizytówką zespołu, powracającą przy najróżniejszych okazjach.
Nic więc dziwnego, że przebojowa, wpadająca w ucho od pierwszego przesłuchania kompozycja dorobiła się do dziś niezliczonych coverów, nagrywanych w różnych stylistykach, a nawet językach. Swoje wersje nagrywali m.in.: Katie Melua, zespoły AFI czy Goldfinger. Ale żadna z nich nie cieszyła się taką sławą jak ta, którą przygotowali amerykańscy klasycy indie rocka z zespołu Dinosaur Jr.
Byli wtedy dopiero u progu wielkiej kariery, a z „Just Like Heaven” zmierzyli się niedługo po tym, kiedy utwór ukazał się w swej pierwotnej postaci – już w 1989 roku. Ich wersja jest z jednej strony bardzo głośna i hałaśliwa, z drugiej – przezabawna. Ta pierwsza sprawa wynika przede wszystkim z refrenu, zagranego w niemal noise’owy sposób, tę drugą podkreślał teledysk – animacja z udziałem muppetopodobnych kukiełek.
Robert Smith bardzo szybko dowiedział się o tej wersji – jej autorzy sami mu ją wysłali. I był z niej bardzo zadowolony. Wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że jeszcze nigdy żaden cover jego kompozycji nie wywołał u niego tak wielkich emocji, a nawet – że ostra wersja Amerykanów wpłynęła mocno na to, jak sam zaczął wykonywać ten utwór na koncertach swojego zespołu. Bardzo chętnie grają go na żywo także muzycy Dinosaur Jr. – co ciekawe, lider zespołu, J Mascis, ma go nawet w swoim solowym repertuarze, nawet mimo tego, że gra raczej wyciszone, akustyczne kompozycje. Ta piosenka jest jednak tak dobra, że sprawdza się – widać – w absolutnie każdej postaci.
