Wyrok uniewinniający byłą posłankę PO, to kolejny przykład tego, jak funkcjonowały służby specjalne pod rządzami PiS. To ewidentny cios w mit założycielski CBA i samego PiS.
Kocham czytać. Lubię pisać. Moje serce bije po lewej stronie. I co ciekawe, od urodzenia. https://twitter.com/PrzemekPrekiel
Wszyscy chyba pamiętamy emocjonalne występ Beaty Sawickiej podczas jej konferencji prasowej, gdy próbowała, dość nieudolnie, tłumacząc się z ewidentnej winy jaką popełniła, przyjmując łapówkę. Mało kto wówczas zdawał sobie jednak sprawę, jakich to metod przeciwko niej używano.
CBA to polityczne dziecko PiS. Jarosław Polskę zbaw Kaczyński oraz Mariusz szeryf Kamiński postanowili, realizując swoje chore ambicje, powołać do życia policję polityczną, która pod przykrywką walki z korupcją, realizowała również walkę z politycznymi przeciwnikami. Wszystko w imię Prawa i Sprawiedliwości.
Ileż to już złego wyrządziła ta instytucja? Czy ktoś jeszcze pamięta Weronikę Marczuk? Kiedy to z wielką pompą- bo jakżeby inaczej- media pokazywały znaną wszystkim celebrytkę w towarzystwie agentów CBA, z góry już skazaną i osądzoną? Co jednak okazało się później? Otóż Weronikę Marczuk, prokuratura oczyściła z zarzutu płatnej protekcji, kilka dni później umorzono przeciwko niej śledztwo z braku przesłanek czynu zabronionego. Oskarżonym z kolei został słynny agent Tomek, który uwielbia pokazywać swoją PiS-owską klatę.
Co było z dr G? Został oczywiście skazany w zawieszeniu za łapówki, lecz uniewinnił go od ponad 20 zarzutów mobbingowania podwładnych. Jakich metod użyto wobec podejrzanego? Jednym słowem nielegalnych, sędzia Tuleya, który stał się następnie obiektem ataku poprzez prawicowych archeologów, po słowach, iż „Postępowanie CBA budzi skojarzenie z metodami stalinowskimi”. Nocne przesłuchania, groźby, zastraszanie, pozbawienie kontaktu z rodziną - tak, według anestezjolożki z Suwałk, wyglądały metody Centralnego Biura Antykorupcyjnego w sprawie doktora Mirosława G. To budzi dziś przerażenie. Wszak Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego już dawno nie ma, a poseł Kamiński nie przeinaczył się w ministra Radkiewicza.
Teraz Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił apelację CBA od wyroku pierwszej instancji w sprawie, którą Agencji wytoczył dziennikarz Gazety Wyborczej, Bogdan Wróblewski. Okazało się, że CBA kontrolowało bilingi dziennikarza przez pół roku, mimo że nie było przeciwko niemu prowadzone żadne postępowanie, nie był nawet o nic podejrzewany, ale pisał m.in. o sprawie dr. Mirosława G., kardiochirurga oskarżanego przez CBA o zabójstwo pacjentów i łapówkarstwo. Tym sobie ewidentnie zaszkodził.
Na konferencji prasowej poświęconej Beacie Sawickiej, ówczesny szef CBA, Mariusz Kamiński stwierdził wprost, iż ma nadzieję, iż ludzie będą wiedzieć na kogo głosować. To był gorący czas tuż przez wyborami. Była to więc ewidentna próba wykorzystania służb specjalnych dla celów politycznych. Nie pierwszy raz oczywiście. Zachęcanie i prowokowanie kogoś do tego, aby przyjął łapówkę jest przestępstwem. To nie jest walka z korupcją. To szukanie haka. A to stało się elementem składowym PiS. Służby specjalne zawsze były i będą łakomym kąskiem dla przerośniętych ambicją i chęcią zdobycia władzy totalnej polityków. CBA stało się doskonałym narzędziem w realizacji tego typu praktyk. Czekamy więc na kolejne przykłady nadużycia władzy, za które płacić będziemy wszyscy. W imię Prawa i Sprawiedliwości oczywiście.