
Ponad stu zabitych i dziesięć razy tyle w areszcie. Demonstracje i gwałtownie przebiegające zamieszki w 100 miastach, w których czynny udział bierze blisko dziewięćdziesiąt tysięcy uczestników. Nie wiadomo jaka jest dokładna skala tego co się dzieje w tej chwili w Iranie oraz jaka jest liczba zabitych i aresztowanych. Władze wyłączyły internet, by utrudnić demostratom działania i ograniczyć komunikację ze światem zewnętrznym. Wiadomo, że do siłowego tłumienia protestów skierowano także doborowe odwody Korpusu Strażników Rewolucji.
REKLAMA
Iskrą inicjującą gwałtowne protesty była decyzja rządu Hassana Rouhaniego o wprowadzeniu trzykrotnej podwyżki cen benzyny, tłumacząc, że środki te przeznaczone zostaną na wsparcie dla najuboższych. Z niespotykaną rozbrajającą szczerością, prezydent Rouhani uzasadniał podwyżki, podkreślając, że budżet kraju wynosi 39 miliardów dolarów, udało się zebrać 14 miliardów, a reszta, czyli 25 miliardów, powinna być pokryta z dochodów ze sprzedaży ropy naftowej. I tutaj jest pies pogrzebany, bowiem z powodu sankcji nie uda zebrać, choćby części tej sumy.
Od półtora roku, wokół szyi Iranu nieubłaganie zaciska się coraz bardziej pętla sankcji. Zgodnie z obietnicą wyborczą, prezydent Donald Trump jednostronnie wycofał USA z porozumienia nuklearnego z Iranem. Przy wielu okazjach, w swoistym stylu, Trump tweetował, że było ono najgorzej wynegocjowanym porozumieniem w historii świata. Gdyby chodziło jedynie o USA, Iran dałby sobie spokojnie radę i nie odczułby tak boleśnie skutków sankcji. Największym problemem jest jednak to, że reżim sankcji uderza w państwa trzecie. Trump postawił jasny warunek, jeśli chcecie robić interesy z Iranem, to nie możecie ich robić z USA. Wybór jest oczywisty. Nie zadziały żadne mechanizmy obronne i finansowe zaproponowane przez Unię Europejską, które dawałby możliwość współpracy z Iranem, by złagodzić skutki rażenia amerykańskich sankcji. Dowodzi to słabości UE jako gracza międzynarodowego. Wielokrotnie Bruksela ustami swoich przedstawicieli krytykowała decyzję Trumpa, no bo przecież Iran sumiennie wypełniał warunki porozumienia nuklearnego i to pod czujnym okiem inspektorów międzynarodowej agencji atomowej. Z kupowania irańskiej ropy wycofali się zarówno sojusznicy USA jak i Chiny. O sile sankcji niech świadczy przykład zakończonych niepowodzeniem działań związanych z zakupem przez Iran produkowanych w Rosji samolotów pasażerskich Sukhoi. Do zakupu nie doszło tylko dlatego że 10% części sprowadzane miało być o z USA i to wystarczyło by do akcji wkroczył amerykański Departament Skarbu.
Prezydent Trump dał się poznać jako przywódca chwiejny, niekompetentny, kapryśny, impulsywny i niezwykle trudno się z nim współpracuje, nawet jastrzębiom. John Bolton, który był najgorętszym orędownikiem militarnej rozprawy z Iranem, nie wytrzymał współpracy z prezydentem. Zadziwiające, ale jak do tej pory, Trump okazał się najbardziej konsekwentny w polityce maksymalnej presji wobec Iranu. Jej skutki są coraz bardzej odczuwalne, a co najgorsze uderzają też w Irańczyków także z powodu galopującej inflacji. Produkcja dzienna ropy, o ile jeszcze przed majem 2018 r. była na poziomie 2,5 mln baryłek ropy, to w tej chwili wynosi, według różnych danych od 200 tys. do 400 tys. baryłek ropy. Oczywiście da się obejść sankcje, są różne sposoby, ale wiąże się z nimi wiele ograniczeń. Przykładowo przemyt ropy, który w przeważającej mierze kontrolowany jest przez Korpus Strażników Rewolucji - jego koszty są wysokie, a proceder ten ma wpływ na rozwój korupcji, która staje się plagą w Republice Islamskiej.
Obecne zamieszki i protesty, to nie pierwszy tego typu kryzys. Największy miał miejsce w 2009 r., gdy kandydat na prezydenta, Mir-Hosejn Musawi masowo popierany, szczególnie przez młodszą część społeczeństwa irańskiego, przegrał z powszechnie krytykowanym Mahmudem Ahmedineżadem. Młodzież zdecydowanie stanęła murem za Musawim i po raz pierwszy w mediach społecznościowych z takim rozpędem ruszyła kampania protestu w którym królowało hasło # ‘kto ukradł mój głos”. Zaczął dynamicznie się rozwijać ruch zielony, którego najważniejszym postulatem było przeprowadzenie uczciwych, a nie ustawianych wyborów w Republice Islamskiej. Część środowisk zaczęła się radykalizować, uważając, że czas na zmianę całego systemu politycznego i nie ma już cierpliwości na jego reformowanie. Demonstracje miały miejsce w większych ośrodkach miejskich. Władze choć początkowo dały się zaskoczyć, już po kilku dniach zabrały się ostro do pacyfikowania buntu. Spowolniono interenet, nie bez trudu poradzono sobie z rozproszonym i nadal nie mającym struktur ruchem społecznego protestu. Najbardziej zaangażowanych pozamykano w aresztach, ruszyły procesy i zapadały wieloletnie wyroki. Środowiska akademickie zastraszono i skutecznie zniechęcono do kontynuowania protestu. Musawi z którym wiązano tak wielkie nadzieje na przeprowadzenie reform politycznych i mimo wcześniejszych zasług dla Republiki Islamskiej, do tej pory przebywa w areszcie domowym.
Rywalizacja polityczna pomiędzy frakcjami politycznymi w łonie władzy była powodem kolejnej fali protestów, która objęła wiele małych jak i większych ośrodków miejskich, w tym konserwatywny Meszhed. Miasto to jest największym w Iranie ośrodkiem religijnym i co roku odwiedza go 20 milionów pielgrzymów. jest także miejscem, w którym urodził się najwyższy przywódca Ali Chamenei. Konserwatyści skupieni wokół Ebrahima Raisiego nie mogli się pogodzić z jego porażką w wyborach prezydenckich z urzędującym Hassanem Rouhanim. Konserwatyści chcieli wywołać kryzys i niezadowolenie społeczne z polityki prezydenta Rouhaniego, który w tamtym czasie był niesiony na fali porozumienia nuklearnego i powszechnego oczekiwania, że zniesienie sankcji i otwarcie Iranu przyczyni się do poprawy sytuacji gospodarczej. Bardzo szybko protesty wymknęły się spod kontroli i okazały się bronią obosieczną. Po raz pierwszy objęły na taką skalę tę część społeczeństwa, która tradycyjne stawała po stronie władzy. Po wielu tygodniach mieszaniną środków jak zastraszenie, przemoc, perswazja, a także zwykłe przekupstwo, doprowadzono do wygaszenia protestów.
Fala protestów, która w ubiegły piątek tak szybko rozlała się po Iranie, ma zupełnie odmienny charakter. Przede wszystkim raczej nie była inspirowana przez zaciekle rywalizujące ze sobą frakcje w obozie władzy. Mimo, że doszło do przepychanek słownych i oburzenia przedstawicieli Madżlisu i podania się do dymisji jego przewodniczącego Gholama-Hosseiniego Esmaeiliego, a także krytyki ze strony konserwatywnego szefa wymiaru sprawiedliwości Ebrahima Raisego, elity władzy bardzo szybko się zorientowały, że sytuacja jest bardzo napięta i należy wykazać jedność w gaszeniu tego pożaru. Podjęto decyzję o niemal całkowitym wyłączeniu internetu, co jest działaniem obosiecznym, bo sparaliżowana sieć to także rosnące straty dla administracji, banków czy przedsiębiorstw. Jedynie to, że Iran jest tak zacofany pod względem infrastrukturalnym, nie doprowadziło do zapaści z powodu internetowego blackoutu.
Najważniejszą przyczyną trwających protestów jest siermięga gospodarcza, brak nadziei na poprawę sytuacji, a także wciąż wysoka inflacja, która pochłania oszczędności Irańczyków. Ruch znowu jest amorficzny, bez struktur, trwałych powiązań i najpewniej zostanie siłą zgaszony. Wielu ekonomistów uważa, że podwyżki cen paliwa jeszcze bardziej rozkręcą presję inflacyjną i nie pomogą zapewnienia, że środki mają być skierowane do najbardziej potrzebujących. Dziesięć lat temu fala protestów obejmowała środowiska tradycyjnie krytyczne wobec poczynań rządzących, w tej chwili wyrasta wprost tej części, która do tej pory była życzliwie wobec władzy nastawiona . Od razu sięgnięto po najostrzejsze środki, stąd taka liczba zabitych. Narasta frustracja i nie pomagają oskarżenia, że te bandyckie akty agresji i wandalizmu inspirowane są przez obcych agentów, CIA, Mossad itd. Jeśli zniknie strach i znacznie więcej ludzi wylegnie na ulice, może to doprowadzić do wstrząśnięcia podstawami systemu. Może właśnie w tej chwili się to dokonuje.
Mimo, że Iran znajduje się pod ścianą, to nadal ma kilka atutów by grać i to ostro. Najmniej prawdopodobna wydaje się być gra w reformy, ponieważ jest to niezwykle trudne zadanie, ze względu na zastany układ władzy, skomlikowanych relacjii, współzależności i korupcji i ograniczeń wynikających z sankcji. Drugim wariantem może być wywołanie kryzysu regionalnego , czyli gry wojenne. Iran dowiódł, że mimo maksymalnej presji w polityce administracji Trumpa, nie zawaha się i może nadal prowokować. Przykładów takich działań jest już kilka. W czerwcu zestrzelenie amerykańskiego drona, we wrześniu zniszczenie dwóch rafinerii w Arabii Saudyjskiej, w tle ataki na tankowce. Konflikt z Iranem to gotowa recepta na ogólnoświatowy kryzys gospodarczy. Donaldowi Trumpowi idącego w stronę raczej pewnego zwycięstwa w wyborach w 2020 r., nie powinien zaszkodzić impeachment, ale wojna z Iranem już tak. Nie można wykluczyć teatralnego szczytu Trump - Rouhani, który może chwilowo złagodzi napięcie, ale nie rozwiąże w systemowy sposób kryzysu. No i została jeszcze gra w atom, Teheran już wszedł na drogę wzbogacania uranu i to poza limity porozumienia nuklearnego z 2015 r., które jest już niewiele znaczącym dokumentem. Gra w atom może skłonić Arabię Saudyjską, Turcję i być może Egipt do analogicznych działań.
Sytuacja jest niezwykle napięta, a także bardzo złożona. Jeżeli będzie to związane z przetrwaniem Republiki Islamskiej, to może się okazać, że Teheran zdecyduje się na grę wojenną. Tylko czy będzie możliwe jakiekolwiek dyplomatyczne rozwiązanie tego kryzysu? Trump zdaje się zapomniał, że polityka maksymalnej presji może skutecznie pogrzebać jego szanse na reelekcję, tym bardziej jeśli nie będzie miał strategii na rozwiązanie tej zagmatwanej sytuacji. Wątpliwe czy ma w zanadrzu jakikolwiek plan negocjajcji z Teheranem.
