Oczekiwanie z zapartym tchem wystąpienia prezydenta .Dodatkowo 12 godzin bez tweetów Donalda Trumpa - istny horror! Snucie różnych scenariuszy. Na szczęście z wielkiej ciemnej chmury mały deszcz. Z odpowiedzi - wprowadzenie dodatkowych sankcji ekonomicznych.
Wystąpienie spokojne i trochę długawe, jak na styl prezydenta do którego zdążył nas przyzwyczaić. Było też kilka niespójności. Trump wezwał Niemcy, Francję, Wielką Brytanię, Rosję i Chiny do współpracy nad nową umową nuklearną. Jak w maju 2018 r. wyprowadzał USA z tego porozumienia, z nikim tego nie konsultował. Teraz pośrednio przyznał się do błędu, że niewłaściwie zrobił – bo Iran wznowił program atomowy.
Dość ogólnikowe wystąpienie niesie pozytywny przekaz – prezydent USA wzywa różne państwa i NATO do współpracy w sprawie środków dyplomatycznych i deeskalacji napięcia. Wywołanego głównie przez politykę maksymalnej presji.
Szkoda, że nie wydano wizy ministrowi spraw zagranicznych Dżawadowi Zarifiemu na czwartkową sesję RB ONZ – byłaby już okazja do uruchomienia nieformalnych rozmów.
Dlaczego Warszawa? Mimo wypowiedzi najwyższego przywódcy o "małym, złym kraju w Europie", Polska może być dobrym miejscem do mediacji.
Po pierwsze USA i Iran daje sygnały, że nie chce dalej eskalować. Po drugie władze RP mają wypracowane dobre relacje z prezydentem Trumpem, a z Iranem wciąż pozytywny bagaż relacji historycznych i to od XVI w. Po trzecie wyjście z imapsu, szczególnie po odmowie prezydenta udziału w obchodach wyzwolenia Auschwitz-Birkenau w Jerozolimie.
Mrzonki? Uważam, że nie! Powinno być jak najszybciej wypracowane wspólne stanowisko wszystkich głównych sił politycznych w kraju. Czy mężowie stanu – to pieśń przeszłości – Oby nie!