Fot. Radosław Fiedler

Z powodu pandemii i wciąż jej niewiadomymi skutkami, lawirujemy u podstawy piramidy Maslowa pomiędzy potrzebami fizjologicznymi a bezpieczeństwa. Idąc powoli ku górze - nadal wydaje się, że wciąż ważna jest potrzeba przynależności. Wielu z nas wreszcie poświęca należny czas bliskim w czasie globalnego spowolnienia. Wierzchołek to potrzeba uznania i na samym szczycie wieńczy ją dążenie do samorealizacji.

REKLAMA
Zaabsorbowani troską o bezpieczeństwo, równocześnie boleśnie odczuwamy skutki, że piramida potrzeb zaczyna przypominać niezbyt kształtny trapez. W ciągu chwili raptownie skurczył się horyzont naszych możliwości. Nagle zatrzymaliśmy się, a wraz nim śmiałe wizje trzeba zamienić walkę o przetrwanie. Z każdą godziną coraz większą presję odczuwają samozatrudnieni, mali, ale także więksi przedsiębiorcy. Ich upadek odczują wszyscy.
W momencie głębokiego szoku mogą frustrować proponowane przez decydentów różne ulgi, pakiety pomocy, warunki ich udzielania. Proponujący sami nie wiedzą, co stanie się za kilka tygodni z gospodarką, przerażenie ogrania co będzie za kilka miesięcy. Co po chwilę, nerwowo, korygują „tarczę antykryzysową”.
Pandemia demoluje znany nam świat, jej globalne i lokalne skutki mogą prowadzić do recesji. Gospodarka światowa może za chwilę znaleźć się w najgłębszym kryzysie od 1945 r. Niektórzy badacze usiłują porównać ją do stagflacji w 1973 r. Chyba bardziej uprawnione, aczkolwiek nie do końca staje się porównanie do wielkiego kryzysu z lat trzydziestych. Jak powszechnie wiadomo, jednym z jego negatywnych skutków była ucieczka od wolności w objęcia Hitlera.
Obecne są inne czasy, niebywałe możliwości przepływu informacji jak i doświadczenia czym były zbrodnie totalitaryzmów. Wciąż możemy domyślać się po omacku, jakie skutki będzie miało to tak nagłe zahamowanie światowej gospodarki, częściowe zerwanie łańcucha zależności. Naocznie przyglądam się jak w ciągu niemal chwili opustoszały ulice Nowego Jorku. Zamknięto kultowy Broadway i wiele innych obiektów. To co jeszcze kilka dni temu wydawało się niewyobrażalne, staje się dojmującym doświadczeniem wielu miast w USA czy Europie.
Nie chcę pisać o samych negatywnych skutkach, ale o szansach jakie stwarza obecna ciągle dynamicznie zmieniająca się sytuacja. Nie wiem, czy wystarczą konwencjonalne metody poradzenia sobie z tym wyzwaniem.
Na chwilę przed pandemią nasza piramida potrzeb, szczególnie jej wierzchołek za bardzo się rozrósł, nieustanna gonitwa za bożkiem samorealizacji doprowadziła do groźnego dla ludzkości kryzysu klimatycznego. Obok know-how, hubów technologicznych, skoku rozwojowego, nabierająca tempa globalizacja powiększyła możliwości dla szybko rosnących korporacji, a także otworzyła na niebywałą skalę przepływy kapitału spekulacyjnego. Nagłe wyhamowanie poszczególnych gospodarek i równoczesne zamknięcie granic - unaoczniło wiele ograniczeń.
Przykładowo w obliczu pandemii, okazuje się, że ryzykowne jest wyłączne poleganie na zagranicznych komponentach do produkcji leków. Wysłanie do USA tak potrzebnych Włochom maseczek, obnaża po raz kolejny, że zysk jest ważniejszy od życia współobywateli.
Nawet jeśli tak będzie – obecna sytuacja powinna skłonić nas do pogłębionej refleksji. Zmniejszenie współzależności, szczególnie uwidacznia proces wzmocnienia roli państwa i jego instytucji, ale by nie powstał autorytarny potworek potrzeba zmiana myślenia o grze politycznej. Do tej porty cechowała ją ostra rywalizacja – należy ją zmienić na model kooperacyjny.
W Polsce - takim punktem inicjującym współpracę może być przesunięcie daty wyborów prezydeckich. Kurczowe trzymanie się majowego terminu może jedynie świadczyc o braku refleksji, że dokonują się na naszych oczach bardzo poważne zmiany i nieodpowiedzialne w tej chwili jest posiadanie złudzeń, że jest jak dawniej. Oby jak najszybciej po jednej i drugiej stronie doszło do takiej konstatacji. Za chwilę skutki kryzysu gospodarczego przytłoczą polską scenę polityczną i nie powinna być tak głęboko podzielona - bo nie dźwignie tego ciężaru. To czas próby dla klasy politycznej i dojrzałości za wspólnotę.
Ktoś zaraz pomyśli, że są to naiwne fantazmaty, pewnie jest w tym dużo racji biorąc np. doświadczenia w Polsce ostatnich lat. Jednak na czas kryzysu, w który dopiero wchodzimy, a prawdopodobnie będzie on bardzo głęboki - wymaga odważnych, nie chcę mówić radykalnych działań. Nie do utrzymania będzie polaryzacja polityczna, skala problemów i wyzwań powinna wymusić współpracę.
Już w tej chwili widać w USA, że politycy obu dotąd ostro rywalizujących partii, wręcz skazani są na współpracę w zwalczaniu najgorszych skutków, prawdopodobnie najpoważniejszego kryzysu gospodarczego po 1945 r. Wiedzą, że nie ma raczej innej drogi.
Uważam, że przywódca USA, jeśli okaże się nie zdolny do ponadpartyjnej współpracy, długo nie utrzyma się na scenie politycznej. Pytanie czy Donald Trump szybko wyciągnie wnioski? Zdaje się jeszcze tkwi w złudzeniach po utraconym świecie. Czy Joe Biden zdolny jest do bezprecedensowych i nieschematycznych działań? Już w tej chwili kampania polityczna została przytłoczona pandemią i jej skutkami. Czy wykorzystana zostanie propozycja Berniego Sandersa „new green deal” jako generatora miejsc pracy?
Obecna sytuacja ma szanse przywrócić właściwe znaczenie tischnerowskiej wspólnocie. Do tej pory była ona zbiorem dość egoistycznych jednostek, zagonionych za różnymi mirażami. Mamy szanse zredefiniować kontrakt międzyspołeczny. Upodmiotowiona wspólnota daje rękojmię odpowiedzialnego ponoszenia różnych ciężarów w imię solidarności z tymi, którym trzeba rzucić koło ratunkowe, którzy nagle znaleźli się za burtą. Czy jesteśmy gotowi do takich wyrzeczeń na rzecz bliźniego? Zadziwiająco dobrze Polacy zdają egzamin z samoizolacji, poza nielicznymi wyjątkami, admiratorów butelki, chmurki i wesołej gromady.
Niepokój na granicy paniki uzmysławia strategiczne znaczenie rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego. Otwiera nowe możliwości do eksportu nadwyżek. Niepewne czasy wymagają zapewnienia podstawowych potrzeb. Samowystarczalność produkcji rolnej dodaje otuchy, że możemy przetrwać, ale też utrzymać znośne ceny za żywność. Być może przed partiami ludowymi otwierają się szersze możliwości do odzyskania utraconego elektoratu.
Prawdopodobnie zostanie ograniczona międzynarodowa turystka. Zostanie ona luksusem dla najzamożniejszych, ale czy będą chcieli ryzykować np. przymusowe kwarantanny. Jak pasażerowie nieszczęsnych luksusowych liniowców, które stały się dla nich i zakażonych pływającą pułapką. Recesja wymusi przebranżowienie i otwarcie się na uroki lokalności i regionalizmów w zasięgu autobusów i pociągów.
To co jest oczywiste, bo wymuszone okolicznościami – kształcenie na odległość, szkolenia, konferencje, seminaria biznesowe spotkania on-line po prostu będą powszechne w użyciu. Nie oznacza to, że ważne sympozja będą wyłącznie skazane na komunikację online. Będziemy zapewne jeszcze bardziej doceniać rolę, tradycyjnych bezpośrednich spotkań i wymiany myśli na żywo. Studenci i wykładowcy ucieszą się z ponownego spotkania w realu. – oby jak najszybciej!
Zmian może pojawić znacznie więcej. Dynamika zaskakuje ekspertów, wnikliwych obserwatorów. Paul Krugman powiedział wprost, że jakiekolwiek prognozy gospodarcze w tych okolicznościach są wróżeniem z fusów.
Jak ostatecznie ukształtuje się nasza piramida potrzeb? Czy skłonni będziemy na współpracę i solidarność w bardzo trudnych, być może traumatycznych czasach? Kryzys wymusza zmianę, daje szanse i otwiera nowe możliwości. Jeśli damy się zdominować przez fatalistyczne i katastroficzne myślenie, a lęk do cna ogarnie jednostki i społeczeństwo – czekają nas niepokoje społeczne i być może znowu przerabianie odskoku od wolności.