Brawurowe wykonanie Gangnam Style przez Ambasadora Tadeusza Chomickiego, w polskiej ambasadzie w Pekinie, stało się sprawą wagi państwowej.
Całe zamieszanie jakie powstało w związku z ta sprawą, więcej moim zdaniem mówi o samej Polsce, niż o Gangnam Style ( po chińsku Jiang nan Style), czy Chinach.
Po pierwsze, klip stał się hitem w polskim Internecie, a nie chińskim. A więc na dobrą sprawę, ta cała debata o promocji Polski i wszystkich kontrowersjach, które ten klip wywołuję nie ma sensu, jeśli do wczoraj obejrzało ok. 100 tysięcy osób ( i zakładam że większość z nich to i tak użytkownicy z Polski). Prawdziwą promocją Polski, to było EXPO w Szanghaju, gdzie nasze stoisko odwiedziła populacja Austrii ( lub Szwecji) czyli 8 milionów osób.
Przy całej tej sprawie wychodzą przy tym dwie rzeczy:
Pierwsza, która pokazuję, że nam wciąż wydaję się, że cały świat niezwykle interesują się Polską i wystarczy że nasz ambasador zatańczy Gangnam i to stanie się wydarzeniem w Chinach. Nic bardziej mylnego. Dziś o uwagę chińskich konsumentów walczy cały świat. Ok. 60-80 procentom Chińczyków, Polska się z niczym nie kojarzy, więc jak kolejna wersja ( jakich w Chinach dziesiątki) Gangnam w wykonaniu naszego ambasadora miałaby w tym kraju wielkości Europy od razu skupić uwagę kilkuset milionów chińskich użytkowników Internetu?
Z tego względu dobrze czasem użyć niekonwencjonalnych metod- tak jak Ambasador Chomicki ( tu jestem „za”) – ale bez przesady, świat ( a już na pewno nie chiński świat) nie kręci się wokół Polski.
Druga rzecz to taka, że doszło do eksportu polskiego podziału ( „Co się rozkleiło to już się nie sklei” o czym wspomniał poeta prawicy J.M Rymkiewicz). Filmik przechodzi bez echa w Chinach, a tymczasem w Polsce toczy się już światopoglądowa wojna na śmierć i życie. Z jednej strony, Ci którzy uważają że to „fantastyczna promocja Polski”, „luz”, „dystans do siebie”, z drugiej Ci którzy uważają iż to „kompromitacja Rzeczpospolitej” „ośmieszenie jej” itd.
Wypowiadałem się w tej sprawie dla wielu mediów i w zasadzie przy tym podziale jaki istnieje w Polsce, trudno w ogóle cokolwiek komentować czy analizować unikając schematu „za, czy przeciw” ( za, czyli leming, przeciw czyli moher/pisiak).
Rozłóżmy całą sprawę na czynniki pierwsze:
Argumenty „za”
- często podkreślane: luz, dystans do siebie, humor, profesjonalnie zrobiony film.
Argument „przeciw”
- często podkreślane: brak powagi ambasadora ( a więc i państwa polskiego).
Mimo pewnych kontrowersji, o czym poniżej, uważam, że w ogólnym bilansie to wychodzi nieco na plus ( choć tak jak pisałem sprawy nie ma, gdyż film nie jest hitem w chińskiej sieci).
Zacznę od kontrowersji, ale rzadko poruszanych:
- w filmie kręconym także na terenie Ambasady RP w Pekinie, występuje dwóch szefów chińskich firm. Jedna z nich „Be my guest” organizującym spotkania dla pekińskiego High Society, jest producentem tego filmu. Stąd padły już posądzenia iż była to reklama ( w pewnym momencie ambasador kaligrafuje na filmie „Be my Guest”)
- drugi zarzut jest taki, że promocji Polski w tym filmie, tak naprawdę nie za wiele… Fortepian Calisia, kilka dziewczyn w ludowych strojach przeciętnemu Chińczykowi nic nie mówi. Zarzut jaki off the record stawia wielu dyplomatów jest taki że nie była to promocja Polski, ale … autopromocja.
- wykorzystanie budynku Ambasady. Jeśli film nie promował Polski ( a zdaniem wielu osób za mało w nim polskich akcentów, a przynajmniej takich które przeciętny Chińczyk, kojarzyłby jednoznacznie z naszym krajem w Chinach np Chopin, Kopernik, czy Currie Sklodowska) to nie można do celów takiego filmu, wykorzystywać placówki.
- czwarty zarzut to taki, że w chińskiej kulturze, władza traktowana jest z szacunkiem i właśnie pewnym dystansem ( a tu ten dystans jest skrócony). Więc jeśli targetem tego filmu miały być chińskie elity ( a nie masy) to był to strzał w stopę.
Ale teraz argumenty za, które moim zdaniem przeważają:
- Ostatnio podobny klip na święta nagrała w Polsce Ambasada USA ( co prawda wygłupiają się na nim pracownicy, a ambasador pojawia się tylko na początku i na końcu klipu)
- MSZ i Radosław Sikorski, będący miłośnikiem Twittera i mediów społecznościowych, jasno określają iż targetem ( nie zawsze) są elity, ale masy. A jeśli tak, to przekaz do nich skierowany jest inny niż w tradycyjnej dyplomacji. I z relacji swoich chińskich znajomych ( chińskich lemingów, młodych, wykształconych z dużych ośrodków) wiem że ten filmik im się podoba i uważają że jest „cool”
- Polska jak pisałem z niczym się Chińczykom nie kojarzy. Polskie programy promocyjne mają małe budżety. Są poprawne, ale giną w tłumie i są bez trudu „przykrywane” przez inne państwa, także europejskie, które mają większe budżety. By to zmienić, trzeba używać niekonwencjonalnych metod. Chcemy mieć chińskich turystów, studentów? Chcemy by nasze firmy były kojarzone ? ( zachęcam przy okazji do przejrzenia Poradnika polskiego biznesu w Chinach, który przygotowałem we współpracy z PAIiIZ, a w którym polscy przedsiębiorcy inwestujący w Chinach, mówią iż rozpoznawalność Polski bardzo by im pomogła). Chcemy by kilkuset milionowa bogacąca się chińska klasa średnia, brała Polskę pod uwagę w swoich wyborach konsumenckich? Jeśli tak, to musimy wyróżnić się.
Wyróżnić się, lub zginąć.
Więcej o całej sprawie w poniższym video komentarzu. Życząc wszystkiego najlepszego i samych sukcesów ( nie tylko promocyjnych) serdecznie zapraszam: