Hiszpański pisarz Javier Moro w powieści pod tytułem „Szkarłatne sari” napisał jedno zdanie, które przeszło do historii cytatów i myśli przewodnich. Brzmi ono „Sukces ma wielu ojców a porażka jest sierotą”. Czyjeś powodzenie, czyjś triumf i wzlot powoduje wielką identyfikację i utożsamianie się ze zwycięzcami i czempionami.
Natura i usposobienie ludzie jest takie, że do cudzych orderów wszyscy się pchają jak przysłowiowy rzep do psiego ogona. Sport jest tą dziedziną życia w której sukces odgrywa istotną i priorytetową rolę. Ludzie potrzebują spektakularnych i widowiskowych sukcesów. Ludzie pragną wiktorii i triumfu.
Zwycięstwa ozdabiają, upiększają i dekorują wizerunek człowieka. Szczególnie odkryli to politycy, którzy na cudzym grzbiecie chcą polakierować, podkoloryzować i polukrować swój image. Od dawna vipowskie loże na sportowych trybunach przyciągają prominentów, dyplomatów i mężów stanu. Tak na wszelki wypadek warto poprawić i wygładzić polityczną reputację wykorzystując zwycięstwa sportowe.
O ile politycy identyfikują się z triumfatorami by podczepić się pod blask i rozbłysk czyjejś popularności o tyle zwykli zjadacze chleba potrzebują sukcesów, które są towarem deficytowym w szarej prozie życia. Sukcesy uwalniają ludzi od życiowych napięć, naprężeń i są odskocznią od monotonii i codziennej szarzyzny oraz rutyny.
Zwycięstwa są odświętne, uroczyste i potrzebne. Są tym piękniejsze im bardziej są rzadkie, unikalne i sporadyczne. Im bardziej są incydentalne, odosobnione i reliktowe tym bardziej smakują i cieszą ludzką duszę.
Sukces ma wielu ojców ale prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie
Światło i połysk sukcesu przyciąga ludzi niczym pokusa lub magnes. Wczorajsze zwycięstwo biało-czerwonych w meczu ze Szwajcarami dało wielką radość Polakom. Ta radość jest zarówno potrzebna jak i użyteczna. Z jednej strony jednoczy, zespala i konsoliduje społeczeństwo z drugiej zaś strony jest swoistym katharsis i oczyszczeniem od trosk, bolączek i codziennych zgryzot.
Stare porzekadło mówi, że na frasunek dobry jest trunek. Lepsze jest jednak zwycięstwo ukochanej drużyny. Jeśli ona wygrywa to tak jakbyśmy my wygrywali. Zwycięstwa unifikują i integrują ludzi chociaż na krótką i ulotną chwilę. Społeczeństwo popada w euforię, entuzjazm i fascynację. Ta radość jest prawdziwa, autentyczna i na ogół potrzebna.
Warto pamiętać, że zwycięzcy mają wielu sprzymierzeńców, popleczników i afirmantów. Ale jeszcze bardziej należy pamiętać, że najprawdziwszych przyjaciół i powierników poznaje się w biedzie.
No cóż przygotujmy się na czwartkowy ćwierćfinał w meczu z Portugalią. Jedno jest pewne, my kibiców w narodzie mamy wspaniałych i fantastycznych. Wszak Polski kibic wiele potrafi. Gdy zwyciężamy, to mówi „my”. A gdy oni przegrywają to i tak kibic - w przeciwieństwie do wielu polityków - wychodzi z twarzą, gdyż ma w swoim repertuarze narodową pieśń pocieszenia brzmiącą - „Nic się nie stało, Polacy nic się nie stało…”
A na zakończenie, ku pokrzepieniu serc ... naszych Polskich żywych, płonących i pulsujących serc zapraszam do obejrzenia poniższego videoklipu