Eutanazja znów na chwilę pojawiła się w głównym nurcie debaty publicznej. Tym razem za sprawą wypowiedzi Jerzego Owsiaka, który uznał ją za pomoc osobom starszym w cierpieniach. W ślad za szumem medialnym wokół twórcy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zostały opublikowane nowe sondaże dotyczące eutanazji. Ich wyniki są rozbieżne, powstaje więc pytanie, co właściwie Polacy myślą na ten temat?
Doktor psychologii, prezes zarządu firmy badawczej INSE Research
W badaniu CBOS 53% osób opowiedziało się za prawem lekarza do podania nieuleczanie choremu, cierpiącemu pacjentowi środków przyśpieszających śmierć, jeżeli jest w pełni świadomy i sam o to prosi. Grupa przeciwników takiego rozwiązania jest znacznie mniejsza i wynosi 39%. Z kolei z sondażu TNS Polska wynika, że tylko 38% badanych uważa skracanie życia osób nieuleczalnie chorych na ich żądanie za „coś zasadniczo dobrego”. Przeciwnego zdania jest 40% respondentów. Uwagę zwraca duża rozbieżność w oszacowaniu odsetka zwolenników prawa do eutanazji. Skąd się wzięła?
W badaniach drażliwych i nacechowanych emocjonalnie tematów niezwykle ważny jest sposób sformułowania pytań. Czym innym jest opowiedzenie się za dopuszczalnością eutanazji, a zupełnie czym innym ocenienie jej jako dobrą lub złą. Zapewne znaczna część osób, które w sondażu CBOS uznała prawo cierpiących i nieuleczanie chorych pacjentów do eutanazji wcale nie uważa jej za „coś zasadniczo dobrego”. Gdybym sam miał być respondentem w obydwu badaniach, to na pewno znalazłbym się w 53% w sondażu CBOS, ale już nie w 38% TNS. To, że ponad połowa Polaków popiera prawo do eutanazji, jest także zgodne z wcześniejszymi badaniami CBOS i Centrum Myśli Jana Pawła II.
Oprócz kwestii sformułowania pytań bardzo ważny jest również sposób przeprowadzenia samego badania. Eutanazja jest w Polsce zakazana, a pomoc w niej karalna. Dochodzi do tego ostre potępienie ze strony Kościoła katolickiego i prawej strony sceny politycznej. Części osób badanych jest więc trudno przyznać się w obecności ankietera do poparcia dla prawa do eutanazji. To zjawisko szczególnie silnie występuje na wsiach i w mniejszych miejscowościach, gdzie brak jest poczucia anonimowości. O wiele łatwiej przyznać się do własnej, kontrowersyjnej opinii w badaniach telefonicznych lub internetowych. Tyle że wykluczają one z udziału w sondażu część społeczeństwa, która nie korzysta z tych zdobyczy cywilizacji.
W Polsce istnieje jeszcze jeden problem z eutanazją. Termin ten kojarzy się z zabijaniem osób upośledzonych psychicznie w czasie II wojny światowej. Na lekcjach historii można było usłyszeć o nazistowskiej akcji T4 lub inaczej E-Aktion, gdzie litera E pochodzi właśnie od słowa eutanazja, choć jego wykorzystanie w tym kontekście jest zwykłym nadużyciem. Ale skojarzenia historyczne pozostały. Potwierdzają je analizy CBOS. Gdy w pytaniach wykorzystuje się słowo eutanazja, liczba zwolenników jest niższa niż wówczas, gdy zamiast niego użyjemy tylko opisu zjawiska.
Polskie społeczeństwo cierpi na swoiste rozdwojenie w podejściu do eutanazji. Sondaże wskazują, że większość z nas popiera prawo do skrócenia życia osób cierpiących i nieuleczalnie chorych. Ale popiera biernie, nie oczekując odpowiednich zmian w prawie. Trochę na zasadzie: chciałbym, ale i tak wiem, że się nie uda. Od wielu lat żadna partia nie zrobiła nic konkretnego, by choć spróbować wprowadzić odpowiednie zmiany w prawie. Prawdopodobnie jest to związane z silnym oddziaływaniem Kościoła katolickiego, który jednoznacznie potępia umożliwienie skracania życia osobom cierpiącym i nieuleczalnie chorym na ich prośbę. Używa przy tym argumentów odwołujących się do religii katolickiej. Jak czytamy w deklaracji episkopatu w odpowiedzi na słowa Jerzego Owsiaka: „Eutanazja bezpośrednia, czyli działanie lub zaniechanie działania, które samo w sobie lub w zamierzeniu zadaje śmierć, by zlikwidować ból (Katechizm Kościoła Katolickiego, n. 2277), stanowi zabójstwo i dlatego - niezależnie od stojących za nią motywów - jest moralnie niedopuszczalna”. Powstaje jednak pytanie, czy w neutralnym światopoglądowo państwie wytyczne wynikające z wiary powinny być podstawą obowiązującego prawa? Bo obecnie w odniesieniu do eutanazji mamy w Polsce prawo religijne, które obowiązuje wbrew woli większości społeczeństwa.
Polacy do tej pory mówili w sprawie eutanazji: chcemy, ale nie wierzymy, że się uda. Myślę jednak, że kolejne, krótkotrwałe burze medialne wokół tego tematu w końcu zmienią to przekonanie na: chcemy, wiec spróbujmy coś zrobić, by zalegalizować eutanazję. Być może zresztą ten moment nie jest aż tak odległy. Coś jakby drgnęło. Coraz więcej osób publicznych jawnie wyraża poparcie dla prawa do eutanazji. Ruch Poparcia Palikota z kolei przygotował ustawę o tzw. testamencie życia. Ma ona umożliwić określenie świadczeń zdrowotnych, na które człowiek się nie zgadza, nawet gdy w przyszłości będzie nieprzytomny. Ustawa ma zobligować lekarzy do sprawdzenia i stosowania informacji zawartych w testamencie. Na przykład można będzie wykluczyć poddawanie się zabiegom podtrzymującym życie, ale nie leczniczym. Kościół katolicki krytykuje proponowane rozwiązania z obawy przed możliwością zbliżenia się do legalizacji tzw. eutanazji biernej, czyli zaprzestania leczenia i w konsekwencji śmierci. Testament życia czeka więc długa i wyboista droga legislacyjna. Ważne jednak, że oprócz sporadycznych burz medialnych, w końcu podjęto próbę wprowadzenia konkretnych zmian w prawie.