Ciekawi mnie ile czasu upłynie zanim wyznawcy "piłkarskości" Stadionu Narodowego zrozumieją, że dla Stadionu najważniejsze jest kto i jak będzie nim zarządzał. A to, czy na utrzymanie zarobi dzięki skokom Stocha i spółki czy wyścigówce Hołowczyca, zależy tylko od sprawności Operatora i wyobraźni oraz odwagi promotorów imprez.
Jeszcze w czerwcu zdecydowałem się napisać dwa artykuły na temat losów nowych polskich Stadionów po UEFA Euro 2012.
Jak na razie - sprawdza się, zainteresowanych szczegółami zapraszam do lektury moich poprzednich wpisów. Operator w Poznaniu rezygnuje z nierentownych koncertów. Bo bardziej opłaca mu się piłka. Wrocław dzięki "bogatej" ofercie kosztownych eventów stracił już pewnie na działalności stadionu ok. 20mPLN za co stanowiskiem zapłacił wiceprezydent miasta. Gdańsk wciąż szuka sposobu na zarobienie na bursztynowym obiekcie, ostatni koncert pięknej J. Lo przy pustawych trybunach ma być dobrym początkiem "nowego otwarcia", oby tak się stało.
W Warszawie - wyłączając mecze UEFA Euro 2012, odbyło się od otwarcia łącznie 12 dużych publicznych imprez; tylko cztery z nich to mecze piłkarskie (statystyka poprawi się jeszcze tej jesieni nieco na korzyść piłki - mecze z RPA oraz Anglią). Ale pamiętam słowa najważniejszego Prezesa w Polsce (chodzi mi oczywiście o Prezesa od piłki kopanej) - w jednym z wywiadów z wrodzoną swadą mówił "jak się nie dogadamy, to Kapler będzie sobie mógł na stadionie pieczarki hodować". No cóż, nie ma mnie już na Stadionie ale jak widać betonowa nawierzchnia, nieprzydatna zupełnie dla pieczarkarzy, nieźle służy kolejnym przyjmowanym pod dach Narodowego imprezom.
Ostatnio sporo emocji budzi pomysł zorganizowania na Stadionie konkursu... skoków narciarskich. Nie oceniam technicznej strony tego pomysłu (konieczny byłby pewnie np. częściowy demontaż elewacji, tak aby skoczkowie mogli bezpiecznie "wjeżdżać" zeskokiem na Stadion). Na tyle, na ile znam moich kolegów i koleżanki zajmujących się techniką na obiekcie, to już dzisiaj mają przygotowanych kilka możliwych wariantów albo już wiedzą, że impreza jest niewykonalna. Mniejsza na dzisiaj z tym.
Bardziej zaciekawiły mnie reakcje komentatorów, szczególnie tych którzy dzisiaj "trzymają" stronę opozycji. Tak jak dziurę w ziemi powstałą dzięki turecko-włoskiemu konsorcjum budowniczych metra, tak i pomysł ze skokami oceniają jako wydarzenie "polityczne" - więc oceniają negatywnie.
A przecież Stadion, żeby się utrzymać, potrzebuje imprez - tych dużych i tych organizowanych codziennie - spotkań, konferencji, targów. Te wydarzenia nie są finansowane przez operatora Stadionu (chociaż czasem operator bierze na siebie część ryzyka) ale przez zewnętrznych promotorów, chcących na imprezie po prostu zarobić. To oni płacą za wynajem Stadionu i usługi dostarczane przez operatora, m. in. catering, ochronę, sprzątanie, system akredytacji, parkingi. Dwa powyższe zdania są kluczowe dla zrozumienia istoty samodzielnego funkcjonowania takiego obiektu.
Nowoczesne, wielofunkcyjne stadiony i hale są dzisiaj miejscem rozgrywania imprez daleko wykraczających poza standardowy "repertuar" piłkarski czy koncertowy. Zawody hippiczne, wyścigi samochodowe, speedway, tenis, teatr czy zawody żeglarskie nie wykraczają poza możliwości techniczne wielu obiektów w Europie. W ubiegłym roku rozmawiałem z promotorami m. in. zawodów narciarskich i snowboardowych, organizatorami wielkich targów branżowych, czołowymi zawodnikami w konkurencjach samochodowych... To były bardzo konkretne propozycje, mam nadzieję że będą się materializowały w postaci kolejnych wydarzeń które umieszczą Warszawę na mapie stolic w których "coś się dzieje". Przykład Maratonu, który w tym roku przyciągnął dwa razy więcej uczestników niż w latach poprzednich pokazuje, jak bardzo Warszawa zyskuje dzięki Stadionowi.
Więc cieszę się niezmiernie, że promotorzy wierzą w ten obiekt, widzą i rozumieją jego potencjał. Nawet najbardziej oryginalne a wykonalne pomysły, które służą najważniejszej zasadzie w tym biznesie powinny być przez Operatora mile widziane. A ta zasada, przekazana mi parę lat temu przez wieloletniego szefa Wembley brzmi: "sweat the assets"... Budynek musi żyć, pracować, zarabiać na siebie każdym metrem powierzchni. Nawet, jeżeli jakaś impreza miałaby się zaczynać powyżej iglicy Stadionu, na tymczasowym podeście dla skoczków.