Czy istnieją szanse porozumienia głównych stron sporu bioetycznego w Polsce? - Nie ma żadnych. Dlaczego? Powodem są zdecydowanie różne założenia i podstawy uprawiania bioetyki.
Ale też bądźmy szczerzy – brak zgody w tym zakresie pozwala każdej stronie zachować własne metody ocen moralnych poszczególnych działań w obrębie biomedycyny.
Choć tych różnic nie ma, albo są minimalne, w przypadku transplantologii, to ujawniają się one już na poziomie dyskusji o kryterium śmierci mózgowej, eutanazji, badań preimplantacyjnych czy wspomnianych metodach in vitro.
Prezydent podpisał ustawę o in vitro. Jedni się cieszą, uznając tę decyzję za sukces nowoczesnego społeczeństwa. Drudzy uważają, że ustawa godzi w godność osoby ludzkiej i w jej charakter relacyjny. Jeszcze inni, czując przesyt informacjami na ten temat lub nie mając o tej problematyce bladego pojęcia wolą czytać, słuchać i oglądać treści związane zupełnie z czym innym.
Podpisanie ustawy o in vitro to tak naprawdę konsekwencja dominującego modelu uprawiania bioetyki. Bo nie ma jednej bioetyki. Dlatego nie powinien nas dziwić brak zgody wśród polityków, zdecydowane stanowisko Kościoła katolickiego, reakcje społeczeństwa, czy brak jedności wśród medyków i etyków.
Nie powinien nas dziwić totalny brak porozumienia rozmówców zaproszonych do studia telewizyjnego czy radiowego, którzy mają rozmawiać chociażby o in vitro. Mam wrażenie, że oni sami, tak jak dziennikarz prowadzący rozmowę, nie wiedzą dlaczego tak się dzieje. A podstaw tej niezgody i braku płaszczyzny porozumienia należy szukać w nauce.
Czy istnieją szanse porozumienia głównych stron sporu bioetycznego w Polsce? Nie ma żadnych szans. Dlaczego? Powodem są zdecydowanie różne założenia i podstawy uprawiania bioetyki. Bo nie ma jednej bioetyki.
Do najważniejszych, uprawianych na całym świecie, modeli bioetyki należy zaliczyć: model utylitarny, kontraktualny, kulturowy, personalistyczny i rynkowy.
Najpopularniejszym w krajach demokratycznych jest model kontraktualny. Jego podstawę stanowią adekwatne normy moralności.
Twórcą modelu kontraktualnego w bioetyce jest H. Tristam- Engelhardt. Wyznaczył on bioetyce cel stworzenia praw kontraktualnych. Miałyby one być laickimi normami moralności powszechnie przyjętymi przez społeczeństwo na zasadzie negocjacji i ustaleń.
Problem zaakceptowania propozycji laickich przez wspólnoty ludzi wierzących w Boga – Engelhardt proponuje rozwiązać poprzez wcielenie w życie zasad tolerancji. Ale jednocześnie sprzeciwiał się rezygnacji z własnych przekonań.
Tak rozumiany kontrakt społeczny miałby ustalić prawa moralne obowiązujące społeczność, która zazwyczaj jest mocno zróżnicowana pod względem uznawanych i przyjmowanych wartości etycznych.
Kontraktualizm został zaadoptowany na płaszczyźnie etycznej z poziomu politycznego. Według Engelhardta dobre jest to, co jako norma postępowania zostało powszechnie ustalone przez społeczeństwo. Ten model bioetyki ma zatem bardziej charakter polityczny niż etyczny.
W społeczeństwach demokratycznych wyznacza się bioetyce cele oparte o decyzje większości obywateli bądź wybranych przez obywateli przedstawicieli sprawujących władzę ustawodawczą.
Kontraktualizm stanowi formę umowy międzyludzkiej zawartej przez osoby posiadające zdolność i sprawność etyczną, aby taką umowę zawrzeć. Ta zdolność i sprawność moralna wynika z przyjętej przez H. Tristama-Engelhardta koncepcji osoby.
Według niego nie wszystkie istoty ludzkie są automatycznie osobami. Życie biologiczne, które rozpoczyna istnienie istoty ludzkiej, nie oznacza jego zdaniem rozpoczęcia istnienia osoby. Naukowiec uznał, że narodzone dziecko nie ma jeszcze statusu osoby, a jest jedynie istotą ludzką. I, że potrzeba jeszcze wielu lat, aby dziecko stało się osobą.
Engelhardt opowiedział się za całkowitą autonomią człowieka, przy czym nie wszystkim ludziom ją przyznawał.
Konkludując, dla bioetyki kontraktualnej i zwolenników takiego sposobu jej uprawiania, dobrym moralnie będzie każde działanie w obrębie biomedycyny, które zostało zaakceptowane przez społeczeństwo bądź też określoną grupę.
Trudno więc na tej podstawie przypuszczać, że z kontraktualistą zgodzi się personalista. I na odwrót.
Natomiast bardzo niebezpieczne wydają się wszelkie tendencje, które uzależniają przyznanie statusu osoby od decyzji większości lub mniejszości.