Jubileuszowy, 70. Rajd Polski był moim zdaniem przełomowy. W Mikołajkach mogliśmy oglądać zdecydowanie lepsze niż w poprzednich latach samochody, śmietankę kierowców sceny nie tylko polskiej, ale i europejskiej oraz doskonale przygotowane, profesjonalne zespoły. Widać było ogromne zaangażowanie organizatorów, mediów oraz sponsorów, a wisienką na torcie była ceremonia zakończenia, które nie powstydziłby się żaden rajd WRC.
Sześciokrotny Mistrz Polski, pierwszy Polak, który stanął na podium Rajdu Dakar, zdobywca Pucharu Świata, przedsiębiorca i filantrop.
Już listy startowe zapowiadały bardzo wysoki poziom sportowy. Pomiędzy kierowcami panowała wspaniała atmosfera, która udzieliła się również kibicom, kiedy na prowadzeniu znalazła się znakomita para Kajetanowicz-Baran, udowadniając że Polacy też potrafią jeździć. A przecież ani Bouffier, ani Kopecky to nie są przypadkowi zawodnicy. Świetnie jechał też Michał Kościuszko oraz Krzysztof Hołowczyc, który przecież w tej chwili jest kompletnie przestawiony na cross-country, a przejechanych kilometrów w rajdach płaskich w porównaniu do czołówki ma znikomą liczbę. Ta jego piąta lokata to bardzo porządne miejsce. Po zakończeniu rywalizacji możemy śmiało powiedzieć, że mamy w kraju kilkunastu klasowych kierowców. Wyniki w pierwszej szóstce były bardzo zbliżone. Nierzadko po całym rajdzie zawodników dzieliły sekundy, a to tylko pokazuje jak była to piękna walka.
Organizacyjnie nie widziałem żadnych mankamentów. Nie było chodzenia na skróty, prowizorki, „skręcania na drucie”. To był naprawdę bardzo porządnie zorganizowany rajd, z odcinkami specjalnymi, którego nie powstydziłaby się żadna runda WRC. Dlatego myślę, że mamy ogromne szanse, żeby po czterech latach impreza rangi mistrzostw świata wróciła do Polski. Zwłaszcza patrząc na ceremonię zakończenia. „Mucha nie siada”. To było show na światowym poziomie.
W 2009 roku rozpoczął się kryzys i chyba dobrze, że przez ten czas nie jeździli u nas topowi kierowcy, bo zawody mogłyby okazać się zbyt skromne. Teraz wyraźnie widać ożywienie gospodarcze, z którego korzyści na pewno będzie czerpać również motorsport. Motoryzacja jest w końcu kołem zamachowym gospodarki, choćby patrząc na ceny paliw, czy zawartość podatku i akcyzy w ich cenie. To są gigantyczne kwoty. Nie zdziwiłbym się gdyby stanowiły procentowo dwucyfrową liczbę w procentowej skali przychodów do budżetu. Mamy ponad 20 milionów kierowców w Polsce. Pieniądze, które sponsorzy będą więc inwestować w motorsport będą na pewno dobrze wydane na tle innych możliwości marketingowych i sponsorskich. Doskonale rozumieją to już teraz takie firmy jak Lotos, czy Compensa, które były bardzo widoczne podczas Rajdu Polski. Miały profesjonalne namioty z ludźmi, którzy bez względu na pogodę uśmiechali się i byli serdeczni. Nawet Mini przysłało tutaj swój terenowy samochód, który ku mojej radości prowadził zawodnik Poland National Team Martin Kaczmarski.
Ogromne było także zainteresowanie mediów. Wszędzie widać było reporterów i ludzi z ekip TVP, TVN i RMF. Przede wszystkim jednak fantastyczne transmisje przygotował dla kibiców Eurosport. Kamera nie stała już w jednym punkcie na trasie, pokazując przemykającą rajdówkę. Ponad zawodnikami latał helikopter, a w samochodach były zainstalowane specjalne kamery, pozwalające śledzić rywalizację z perspektywy kierowcy.
Wyjeżdżałem z Mikołajek podbudowany również dlatego, że organizatorzy zaprosili mnie na ceremonię zakończenia rajdu, na którą przyjechałem quadem, w swoim startowym kombinezonie. Miałem okazję wejść na scenę i podziękować kibicom za wsparcie podczas walki o Puchar Świata. Dostałem również możliwość sprawdzenia się na trasie rajdu. Wyjechałem na nią Yamahą z silnikiem TDM. Tą samą na której pokonałem Dakar w 2012 roku. Byłem zaskoczony, bo nie pamiętałem jak ciężka i masywna jest to maszyna. Zastanawiałem się nawet, jak ja dałem radę jeździć tym po wydmach…