Mam za sobą dwa tygodnie wytężonych treningów. Budowaliśmy siłę i wytrzymałość największych partii mięśniowych oraz tych, które podczas jazdy na quadzie pracują najbardziej. Sześć godzin ćwiczeń dziennie pozwoliło mi jednak nie tylko wzmocnić się fizycznie, ale również mentalnie. To był czas na opracowywanie logistyki, strategii i moment żeby przemyśleć każdy najmniejszy szczegół, tak by nic mnie w Ameryce Południowej nie zawiodło.
Sześciokrotny Mistrz Polski, pierwszy Polak, który stanął na podium Rajdu Dakar, zdobywca Pucharu Świata, przedsiębiorca i filantrop.
Trening mentalny ma kolosalne znaczenie, a łączenie go z przygotowaniami fizycznymi zawsze daje najlepsze efekty. A to dlatego, że Dakar i rajdy terenowe to konkurencja, w której zawsze coś nas może negatywnie zaskoczyć. Za każdą wydmą, czy zakrętem w skalnym wąwozie może pojawić się coś niespodziewanego. Zgodnie z zasadą, łańcuch zawsze pęka tam, gdzie jest najsłabsze ogniwo, a my mamy wiele łańcuchów. Choćby cały team, czy quad, który składa się z mnóstwa awaryjnych elementów. Tych łańcuchów jest jeszcze więcej i dlatego trzeba nad nimi pracować, tak by potem móc startować we względnym komforcie. Czas treningu to moment na to, żeby wszystkie te łańcuchy przeanalizować pod kątem tego co musimy poprawić, na czym szczególnie się skoncentrować i gdzie jest największe niebezpieczeństwo awarii całego systemu.
Czuję, że jestem w tej chwili blisko sytuacji, w której mogę powiedzieć, że nasze łańcuchy są mało awaryjne. Oczywiście nie da się przewidzieć wszystkiego, ale wypracowany przez ostatnie lata mechanizm z Dakaru na Dakar i sezonu na sezon działa lepiej i bardziej niezawodnie. Tym bardziej się cieszę, że mogłem poświęcić po kilka godzin dziennie przez dwa tygodnie na trening i w tym czasie oddać się przemyśleniom. To bardzo ważny element przygotowań i może dać bardzo dużo, kiedy przyjdzie do realizacji zamierzonego celu.
Co jest niesamowicie ważne, skończyłem Rajd Maroka i cały sezon bez siniaka, krwiaka, czy jakiejkolwiek kontuzji. To ma ogromne znaczenie dla przygotowań, bo ani w mojej psychice, ani w ciele nie ma słabych miejsc, nad którymi szczególnie trzeba pracować. Nie ma niczego co trzeba by było teraz rehabilitować, desperacko zaleczać. Jestem spokojny.
Co równie ważne mam ułożony plan treningowy aż do dnia wylotu do Argentyny. Będą to treningi fizyczne, quadowe i oczywiście regeneracja. Jestem w dobrej kondycji fizycznej, jestem wzmocniony tegorocznym sukcesem, a rywali znam już na tyle, że wiem kogo na co stać. Swoje silne i słabe strony również znam, co daje mi poczucie, że mogę stanąć do walki bez desperacji i byle wiatr już mnie nie przewróci.
Oczywiście przypadki na Dakarze się zdarzają i temu się nie da zapobiec, ale mam poczucie, że oprócz przypadku nic jest w stanie mnie zatrzymać. Coraz mniej rzeczy mnie zaskakuje. Margines jednak, tak w życiu, jak i sporcie zawsze istnieje i trzeba delikatnie się z nim obchodzić.