Marie Jalowicz-Simon
Żyłam w ukryciu
Marie Jalowicz-Simon Żyłam w ukryciu Prószyński i S-ka

Jest rok 1942. Berlin ma być miastem wolnym od Żydów. Każdy dzień ukrywającego się Żyda może zakończyć się tragicznie. Mimo tych niebezpieczeństw młoda dziewczyna decyduje się na życie w ukryciu.

REKLAMA
Kiedy wybuchła wojna Marie Jalowicz była młodą i niedoświadczoną dziewczyną. Wychowana w niemieckim kręgu kulturowym różniła się od swoich sąsiadów jedynie wyznaniem. Wyznanie i nieodpowiedni dziadkowie wystarczyły, by Marie groziła „ewakuacja na Wschód”. W 1942 roku jest już sama i może liczyć tylko na siebie. Dziewczyna nie przypuszcza nawet, że w jej samotności ukryta została szansa na przetrwanie. Nie musi się troszczyć o najbliższych, a tym samym, nie musi dokonywać żadnego z trudnych moralnie wyborów, może troszczyć się o samą siebie. To wiele, biorąc pod uwagę fakt, iż olbrzymie masy Żydów szło do transportów nie chcąc opuścić najbliższych.
Marie Jalowicz zachowała swoją historię w pamięci. Wiele lat po wojnie jej syn namówił ją do opowieści. Zachowana na kasetach magnetofonowych została opracowana i wydana dopiero po jej śmierci. Syn chciał bowiem oszczędzić swej matce tłumaczenia się z dokonanych wtedy wyborów. Tak to bowiem już jest, że najbardziej surowi katoni rekrutują się z ludzi, którym oszczędzone było życie w potwornych czasach.
Historia Marii Jalowicz jest jedną z wielu historii ukrywających się w Berlinie Żydów. Wbrew pozorom i stereotypom, końca wojny w nazistowskim Berlinie doczekało pięć tysięcy takich jak Marie. Żyli półlegalnie zaopatrując się na czarnym rynku, kradnąc żywność i marząc o jednym- o tym, by opuścić III Rzeszę. O tym właśnie marzyła Marie. Starania o papierowe małżeństwo z Chińczykiem i romans z obywatelem sprzymierzonej z Niemcami Bułgarii nie kończy się wymarzony sukcesem. Dziewczyna włóczy się po Berlinie zmieniając częściej miejsca zamieszkania niż playboy swe sympatie.
Nie chcę tu streszczać książki, odebrałbym bowiem czytelnikowi przyjemność z lektury. Muszę jednak zapewnić, iż został ona napisana językiem, który wywołuje wrażenie słuchania opowieści starszej pani wspominającej lata trudnej młodości. Jednocześnie dostajemy ciekawy dokument obrazujący życie ówczesnego Berlina i jego mieszkańców. Nie chodzi tu o sam realia życia, ale i o postawy życiowe Berlińczyków. A były one różne i często zaskakujące.
Mamy więc jeszcze jedną historię o przetrwaniu. Jedną z wielu, ale jakże różną. Tak jak różne są ludzie losy.

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?