
„...w świecie dwuznaczności taka pewność uczuć przychodzi tylko raz. Nie powtórzy się, choćbyś żyła nie wiem jak długo.” National Geographic zleca fotografowi Robertowi Kincaidowi wykonanie zdjęć krytych mostów. Przez przypadek wiedziony jakimś przeczuciem jedzie do Madison County. Tydzień spędzony tam na zawsze zmieni jego życie.
REKLAMA
Rok 1965, hrabstwo Madison Country. Małe miasteczka, z gatunku tych, gdzie wszyscy się znają od zawsze, życie płynie wolnym tempem, zaś dni niczym się od siebie nie różnią. W jednym z nich mieszka Francesca, która przed laty poślubiła byłego wojskowego i wyjechała z rodzinnego Neapolu, zamieniając beztroskie życie na dwójkę dzieci i farmę. Choć nie narzeka, odczuwa brak żywszych emocji. Dlatego gdy na jej drodze staje nieznany mężczyzna pytający o drogę, z chęcią nawiązuje z nim rozmowę. Kilka zdań przeradza się w większą znajomość, a ta w głębszą relację.
„Analiza rozbija całości. Niektóre rzeczy, rzeczy magiczne, muszą pozostać całe, kompletne. Jeśli patrzy się na ich fragmenty, znikają.”
„Co się wydarzyło w Madison County” to historia na podstawie prawdziwych wydarzeń spisana przez Roberta Jamesa Wallera. W 1989 roku Michael i Carolyn, dwójka rodzeństwa porządkując rzeczy po matce, odkryła dziennik i inne pamiątki świadczące o tym, że ich rodzicielka prowadziła zupełnie odmienne życie od tego, o którym wiedzieli i którego się spodziewali. Zszokowani poprosili o pomoc Roberta Jamesa Wallera, ten zaś z wielką chęcią napisał historię.
Sam autor to amerykański pisarz, fotograf – stąd też trochę zbyt długie opisy scen robienia zdjęć przez Roberta Kincaida – i muzyk. Prócz „Co się wydarzyło w Madison Country” napisał także kilkanaście innych powieści, spośród których „Puerto Vallarta Squeeze” zostało przeniesione na wielki ekran.
„Co się wydarzyło w Madison Country” to książka o miłości, trwającej zaledwie kilka dni, lecz która odcisnęła piętno na całe życie. Można się sprzeczać na ile możliwe, by była ona prawdziwa, na ile mogłaby być zwykłym pożądaniem. Jedno jest pewne – to książka na tyle krótka, że warto przekonać się samemu, czy pierwowzór filmu ogłoszonego jednym z klasyków kina przedstawia tę samą wartość co adaptacja.
Marta Kraszewska
