Plany denazyfikacji Niemiec rozpoczęły się dość wcześnie. Na konferencji przywódców mocarstw w Teheranie Stalin wyraził przekonanie o konieczności rozstrzelania co najmniej 50 tysięcy wyższych niemieckich oficerów. Oczywiście żadne cywilizowane społeczeństwo, nawet w ramach zwykłej i oczywistej zemsty nie mogło zaakceptować uderzenia ślepego miecza. Z biegiem czasu doprecyzowano pomysł, zgodnie z którym winni ewidentnych zbrodni mieli być osądzeni, zaś zatruci nazizmem wyleczeni. I o tym procesie leczenia opowiada w swej książce Frederick Taylor.
Przyznam, że po przeczytaniu tej książki przypomniała mi się scena z jednego z odcinków „Stawki większej niż życie”. Amerykański oficer grany przez Ryszarda Pietruskiego przedstawiał swój pogląd na denazyfikację. Wg niego każda paczka amerykańskich papierosów odciąga Niemców od ideologii nazistowskiej i czyni z nich dobrych demokratów. Wydaje się, że w pewnym stopniu denazyfikacja przyjęła właśnie taki kształt. Podzielone na strefy okupacyjne Niemcy musiały przede wszystkim dostosować się do wymagań okupantów, ponosić koszty okupacji i reperacji wojennych, a przede wszystkim wyżywić własnych obywateli. Zadanie to przerosło siły państwa, które nie posiadało już żadnych rezerw. O ile do końca wojny niemieccy obywatele nie cierpieli większego niedostatku, o tyle pierwsze lata powojenne zdominowało powszechne niedożywienie.
Głód sprzyja czarnemu rynkowi, a ten demoralizuje całą społeczność. W przypadku Niemiec demoralizowała również wojska okupacyjne. Karton papierosów, kilka konserw mięsnych czy puszek skondensowanego mleka warte było fortunę. Niewielu żołnierzy potrafiło oprzeć się pokusie, by dobra, które przysługiwały z racji wojskowych funkcji nie wymienić na dobra materialne czy seks. Z tego względu okupanci starali się odbudować niemiecką gospodarkę, choćby po to, by mogła zaopatrzyć samych Niemców w dobra konsumpcyjne. Czy jednak można było tego dokonać z ludźmi zaangażowanymi w zbrodniczy system? W przypadku zbrodniarzy wojennych było to jasne- należy ich osadzić i doprowadzić do wykonania kary, co jednak z resztą? Szybko wypracowano postępowanie, zgodnie z którym oceniano zaangażowanie poszczególnych jednostek w dany system. Taylor nie pozostawia jednak złudzeń. System oceny był nie tylko nieszczelny, ale też korupcjogenny. Dodatkowo w grę wchodził pragmatyzm- ludzi o potrzebnej wiedzy, wywiadowczej bądź naukowej, praktycznie nie sprawdzano. Nawet jeśli popełniali zbrodnie wojenne mogli liczyć na zagraniczne paszporty i bezpieczne życie, w zamian za swoją wiedzę lub pracę dla innych służb.
Opisana przez Taylora historia wypędzania z Niemców ducha Hitlera skłania do refleksji. Oto, jak zwykle, sprawiedliwość musiała ustąpić pragmatycznemu myśleniu, co jest jej klęską, z drugiej jednak ta sama sprawiedliwość zatriumfowała nad ślepym mieczem zemsty. I chociaż późniejsze rządy Niemiec złagodziły wyroki sądów alianckich, choć dopuściły wielu z nich do czynnego udziału w życiu publicznym, to właśnie przerwana zimną wojną denazyfikacja pozbawiła każdego zbrodniarza poczucia bezkarności.