Patrycja Pelica
Ritterowie
Rzecz o mazurskiej duszy
Patrycja Pelica Ritterowie Rzecz o mazurskiej duszy Wydawnictwo Muza

Ta historia rozpoczyna się pewnego sierpniowego dnia, kiedy na małej mazurskiej stacji kolejowej wysiadł z pociągu pastor Martin Ritter. Wszystko, co ze sobą przywiózł to walizka, młynek do kawy i dreptająca w ślad za nim żona, Greta. Kilkadziesiąt lat później z autobusu w tej samej miejscowości wysiadła młoda kobieta szukająca śladów obecności Ritterów. Była to Anna Ritter.

REKLAMA
Mazury, miejsce magiczne i surowe jednocześnie. To tu przez stulecia lud Prusów bronił swojej wolności, tożsamości etnicznej i swobody w wyznawaniu religii. Lud Prusów podbity został przez bezwzględnych i metodycznie działających rycerzy zakonnych, którzy na zawsze naznaczyli podbite reny kolorem czarnym i białym. Kolory te wpisały się w czarnoziem żyznej ziemi i biel piasków otaczających jeziora. Mazury to ziemia, lasy, torfowiska i jeziora dające złudne poczucie wolności. To tu żywioł polski nie został unicestwiony do końca, przetrwał mimo kilkusetletniego niemieckiego panowania nad tymi ziemiami. Tu wielu Niemców lepiej posługiwało się polszczyzną niż niejeden Polak z centrum kraju, a wielu Polaków używało języka Schillera i Goethego, zawstydzając jego poprawnością mieszkańców Berlina czy Hamburga. Kiedy pastor Ritter przybył do swej parafii musiał posługiwać się oboma językami i postawić sobie pytanie czy jest kapłanem mającym czynić dobro, czy też dawnym bohaterem frontowym nawołującym do niemieckiej supremacji. Jedyna ozdoba pokoju pastora, reprodukcja miedziorytu Durera „Rycerz, diabeł i śmierć” wymownie ukazywała dyleaty pastora i tajemnicę z jego przeszłości.
logo
Albrecht Durer Rycerz, śmierć i diabeł
Rodzina Ritterów. Czym byłaby bez kobiet? Greta, Anny, Weronika. To one dbały o rodzinę. Bez ich przetworów i nalewek, historia rodzinna potoczyłaby się zupełnie inaczej. Były dobrym duchem plebanii i za nic w świecie nie pozostawiłyby Martina, niezniszczalnego i nieśmiertelnego ostatniego luterańskiego pastora na Mazurach. Los kobiet Ritterów opowiada Anna przypadkowo spotkanemu chłopakowi. Czy jednak w mazurskiej magii cokolwiek jest przypadkiem? Chłopaka definiuje boks. Walka nadaje mu pewności siebie, walka chroni go przed szykanami rówieśników. W oczach Anny nasz młodzieniec jest rycerzem godnym tego, by usłyszeć rodzinną historię. Usłyszeć i spisać ją, a to konfliktuje naszego młodzieńca z rodziną. Bowiem od pokojowej koegzystencji do wielkiej nienawiści prowadzi krótka droga. Nic więc dziwnego, że naszych młodzieniaszków czeka czas próby. Takich samych prób, jakie czekały Martina, jego syna, wnuka i prawnuka. Jakich wyborów dokona ostatnie pokolenie Ritterów?
Patrycja Pelica udowodniła, że nawet najbardziej błahą historię można opowiedzieć w sposób niezwykły. Wydaje się, że Autorka, niczym rzeźbiarz doskonały, wzięła na warsztat całą bryłę o nazwie Mazury i poodcinała z niej zbędne elementy, tworząc rzeźbę doskonałą, choć może powszechną, przez to, że już nam znaną. Dodatkowo Pelica pociągnęła swą rzeźbą powłoką magii, przez co rzeźba stała się wiele bardziej atrakcyjna. W książce tej nie ma miejsca na przypadki. Każde imię ma swoje znaczenie, zaś postacie nieistotne imion nie otrzymują. Czytelnik poznaje tajemnice rodziny w takim samym stopniu, w jakim poznaje je młody bokser i w równym stopniu wprawa go w zaskoczenie. Oczywiście nie mogło zabraknąć w książce miłości, ale tej, która jeszcze bardziej komplikuje losy naszych bohaterów.
A nad wszystkim czuwa reprodukcja miedziorytu Durera

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?