Ryan Gattis
Miasto gniewu
Ryan Gattis Miasto gniewu Wydawnictwo Czarna Owca

„ A jednak wszyscy na całym świecie myślą, że Los Angeles to teraz miasto dyszących gniewem czarnych, miasto podpalaczy i gangsterów. Ci ludzie pewnie sądzą, że to, co przydarzyło się Rodneyowi Kingowi, to sprawa odosobniona, nie wiedzą, że w sąsiedztwie każdy ma takiego Rodneya Kinga, kogoś, kogo gliniarze wymłócili jak bęben, bo mieli dobry albo zły powód.”

REKLAMA
W kwietniu 1992 roku wybuchają zamieszki po ogłoszeniu jednego z najbardziej kontrowersyjnych wyroków w historii USA – policjanci, sprawcy pobicia czarnoskórego taksówkarza, Rodneya Kinga, zostają uniewinnieni. Przez kolejne sześć dni w Los Angeles panuje chaos, a gangsterzy biorą we władanie ulice miasta.
„Miasto gniewu” to historia siedemnastu ludzi, którzy znaleźli się w samym centrum wydarzeń. Wśród nich jest strażak, narkoman, pielęgniarka czy gangsterzy. Ich losy zaczynają się przeplatać w chwili, gdy brat jednego z nich zostaje znaleziony martwy. To nakręca spiralę niespodziewanych wydarzeń, które toczą się w ogarniętym przemocą Los Angeles.
Ryan Gattis z daleko idącą precyzją ukazał wydarzenia z 1992 roku. Przytoczył wypowiedzi kolejnych ludzi zaangażowanych w tamte zamieszki, zobrazował wygląd Los Angeles, samą zaś fikcyjną część historii napisał z rozmachem, ukazując jednocześnie wszelkie aspekty „powstania Rodneya Kinga”. Właściwie, pod przykrywką powieści, stworzył pełen pasji i emocji reportaż, który przybliża te wydarzenia.
Świetny jest język, jakim bohaterowie „Miasta gniewu” się posługują. Pełen hiszpańskich wtrąceń, slangowych wyrażeń czy przekleństw – a zatem mowa typowa wówczas dla mieszkańców klasy niższej. Jest jednak także mocno zróżnicowana– postaci mówią w inny sposób w zależności od statusu materialnego i wykształcenia. Ale opowiadają uni sono – o zaklętym kręgu przemocy, o gangsterskich strukturach, z których nie można się wyrwać, o biedzie i braku perspektyw, a zatem życiu w getcie. O frustracji istniejącej w prawie każdym domu i o tym, że wystarczy tylko jedna iskra, by wszystko wybuchło.
„Nie wierzyłem, dopóki nie zobaczyłem na własne oczy. Telewizja to telewizja, nigdy nie można wierzyć w to gówno. Z wyjątkiem dzisiejszego dnia. Dzieje się na Atlantic, przesiewa na drugą stronę przez niewielki ruch samochodowy, zero gliniarzy w zasięgu wzroku, no i ta gorączka zaraz nas dopada. Wszystkich. To lepkie, palące uczucie, że możemy-robić-co-nam-się-kurwa-podoba. Jakby się człowiek opił kawy."
„Miasto gniewu” to powieść ze wszech miar brutalna, ale czego innego można by się spodziewać po historii zamieszek. Niezwykle realistyczne opisy przemocy i wywołanej gniewem bezsensownej destrukcji budzą grozę, jednak to uczucie wywołuje także uświadomienie sobie, że to wszystko działo się naprawdę. Ludzie w 1992 wyszli na ulice w proteście, w gniewie, tak samo jak w 1965, ale także jak w 2015. W zamieszkach giną ludzie, jest zamieszanie w mediach, jednak na dłuższą metę nic się nie zmienia.
Marta Kraszewska

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?