
Wychowany w katolickiej rodzinie, przeznaczony do stanu kapłańskiego, niedoszły bohater wojenny z I wojny światowej, członek freikorpsów, morderca polityczny wreszcie uosobienie zbrodni ludobójstwa. Rudolf Hoess.
REKLAMA
Kilkadziesiąt lat już minęło od zakończenia II wojny światowej. Wydawałoby się, że wiedza, jaką zdobyliśmy w czasie nauki uodporniła nas na okropieństwa wojenne, wydawałoby się też, że wiemy już prawie wszystko o tamtych strasznych czasach. A jednak czytamy, jednak jesteśmy przerażeni skalą zbrodni, jaka się wtedy wydarzyła. Zbrodni, która była możliwa tylko dlatego, ze jeden człowiek przestał widzieć w drugim człowieka, a sam proces zagłady został podzielony na wiele drobnych czynności, pozornie nie związanych z eksterminacją.
Czy można jednocześnie mordować tysiące ludzi i być czułym mężem i ojcem? Czy można uznać za najszczęśliwsze lata swego życia, lata spędzone w sąsiedztwie komór gazowych i pieców krematoryjnych? Przykład Rudolfa Hoessa dowodzi, że było to możliwe. W taki właśnie sposób ten wzorowy esesman żył przez ponad trzy lata, korzystając z szeregu dobrodziejstw pełnionej funkcji. Jednakże należy zadać sobie pytanie jaka droga doprowadziła młodego człowieka, który nie wyróżniał się niczym szczególnym do tego kim się stał.
Kiepski uczeń, żołnierz, który nigdy nie trafił na front, wreszcie członek freikorpsu i morderca polityczny, skazany na więzienie. Kumpel takich ludzi jak Bormann czy Himmler ubolewał, że dobrobyt i zaszczyty nie stały się jego udziałem. Czy jednak tylko robaczek drążący duszę niespełnionego człowieka był katalizatorem zbrodni? A może to fałszywie rozumiany patriotyzm uczynił z niego zbrodniarza? Największe zbrodnie w dziejach ludzkości popełniano właśnie w imię patriotyzmu. Każdy bandyta zyskuje uznanie, jeśli sam siebie będzie nazywać patriotą. Takiemu samozwańczemu patriocie należy wskazać wroga ojczyzny i w imię modnego hasła zapowiadającego śmierć owemu wrogowi, skłonić go do znalezienia najbardziej efektywnego sposobu pozbywania się tychże wrogów.
Wydaje się, że niedługo historia zatoczy krąg. Nasz świat chyba zapomniał czym jest pogarda i nienawiść, którą można wmówić w imię wielkich słów, które banalnie brzmią w obliczu choćby jednego ludzkiego życia.
I właśnie z tego powodu takie książki jak ta, są nam wszystkim potrzebne.
