Słyszycie głos, a nie widzicie kto do was gada? Przyzwyczajcie się do zdziwienia, bo niejedno jeszcze przed wami. Kiedy obcy facet opowiada wam swoje życie, to jedyne, co możecie zrobić, to nalać mu kielicha i milczeć.
Tak zaczyna się spowiedź Wieśka, starego wygi, cinkciarza, króla życia. Spowiedź za grobu, Wiesiek bowiem został zamordowany w tajemniczych okolicznościach. Sprawcy nie odnaleziono, wszystkie jednak poszlaki wskazują na syna zamordowanego. Dzięki tej spowiedzi możemy zrozumieć dlaczego nasz bohater musiał stracić życie, co spowodowało, iż własny syn poczuł do niego nienawiść.
Przenosimy się więc w świat głębokiego peerelu, dwudziestodziewięcioletni mężczyzna zaczyna rozumieć, że nie nadaje się do zwykłej pracy. Nie chodzi tu o predyspozycje fizyczne, ale o brak tolerancji dla krytyki, tak częstej w kontaktach szef-podwładny. Zarabianie na pieniądzach wydaje się naszemu bohaterowi idealnym sposobem na życie. Ten teoretycznie łatwy chleb niesie za sobą skutki uboczne. To praca w ciągłym stresie, Wiesiek codziennie może zostać oszukany przez konkurencję, aresztowany przez milicję. Tak naprawdę każdego dnia nasz bohater może zostać „goły i wesoły”. Nic więc dziwnego, że sposób w jaki odreagowuje stres, zniszczy każdy organizm. Alkohol, panienki lekkich obyczajów, dancingi i jeszcze więcej alkoholu…. Taka jest ta codzienność Wieśka. Gdzieś ginie to, co najważniejsze, rodzina. Jakie wartości przekaże drugiemu pokoleniu nasz „biznesmen”? Kasa na pierwszym miejscu? Cel uświęca środki? Kobieta nadaje się tylko do jednego? Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci, a kto sieje wiatr, ten zbiera burzę.