Zbrodnia zapomniana, zbrodnia, której nikt nie ukarał, wreszcie zbrodnia, którą relatywizowały wszystkie strony konfliktów. Zbrodnia wyparta ze świadomości katów i wielu ofiar. Wszak mówi się o tym, że kobiece ciało jest łupem i odpoczynkiem wojownika. Skoro więc tak się utarło, czym jest ściganie zbrodni? Sprawiedliwością czy kolejna zbrodnią? Kto może ukarać, a kto wybaczyć? Czy odpowiedzi na te pytania udzieli nam Radka Denemarkova?
Cała ta historia zaczyna się jak klasyczny kryminał. Oto w willi na obrzeżach Pragi znaleziono ciało mężczyzny. Brak śladów walki wskazuje na samobójstwo, a brak powodów do odebrania sobie życia, wskazuje na morderstwo. Ta klasyczna kwadratura koła intryguje zafascynowanego urodą wdowy, Policjanta. Mężczyzna chce poznać prawdę, nawet wbrew tym, którzy odpuścili sobie poszukiwanie prawdy. Rusza więc na spotkanie prawdy, która go zaczyna zniewalać i wyniszczać.
Przemoc wobec kobiety może mieć charakter fizyczny i psychiczny. Najbardziej skrajnym przejawem tej przemocy jest gwałt, jako sprowadzenie kobiecego ciała do roli zwykłego narzędzia, pola, na którym można wyładować nagromadzoną energię i napięcie związane ze stresem. Gwałt jest elementem dominacji silniejszego nad słabszym, choć w przypadku gwałtu trudno jest mówić o jakiejkolwiek prawdziwej sile. Gwałt jest elementem każdego konfliktu militarnego. Zwycięzca podkreśla nim swoją przewagę. Oto bowiem pokonany nie jest w stanie obronić swego stanu posiadania, swego mienia, zbioru znaczków i kobiety. Gwałt podwójnie więc uprzedmiotawia kobiety. Z jednej strony staje się narzędziem zaspokojenia chuci, z drugiej sprowadza ją do roli przedmiotu, takiego samego jak chusteczka do nosa, czy ulubiony fotel. Gwałt wojenny jest zbrodnią, której nikt nie karze. Zmowa milczenia, przekonanie o łupach należnych stronie zwycięskiej, wreszcie fakt, że to wygrany zazwyczaj sądzi, czyni gwałcicieli bezkarnymi. Nawet ścigający zbrodnie wojenne uznają, że na wojnie działy się rzeczy gorsze, od piętnowania których należy rozpocząć proces wymierzania sprawiedliwości.
Trzy kobiety, dwie z nich zostały zgwałcone, trzecia narodziła się w wyniku wojennego gwałtu. Nigdy nie otrząsnęły się po zadanej im krzywdzie, nigdy też nie wybaczyły. Ich poszukiwanie sprawiedliwości zaczęło graniczyć z obsesją, która niebezpiecznie zaczęła zbliżać się do zemsty, ślepej i bezlitosnej. Oczywiście szukają one najpierw sprawiedliwości u tych, których rola polega na jej wymierzaniu. Gdy jednak Temida zawodzi, zabiera głos Miecz. To one są sprawiedliwością, przed którą zbrodniarz nie może mieć szans na uniknięcie kary. Oczywiście ich życie zaczyna być naznaczone piętnem tej sprawiedliwości, w jakiś sposób je odhumanizowało, zmieniło w swoiste zombie. Z jednaj strony empatyczne, z drugiej zaś bezlitosne.
Tylko Skrzywdzony może wybaczyć. To przeczytane przed laty zdanie można potraktować jako obowiązek wymierzenia kary. Można je jednak odwrócić pytaniem, kto w takim razie jest uprawniony do wymierzenia sprawiedliwości? Kto w imieniu skrzywdzonego? Czy tylko on może się mścić? A jeśli nie to kto? Wydaje się, że po lekturze książki o dość przewrotnym tytule, stawiamy więcej pytań, niż Autorka potrafiła udzielić nam odpowiedzi. Jednak właśnie ten przesyt pytań winien nas skłonić do rozwijania naszej empatii, do uwrażliwienia się na skrzywdzone kobiety, zarówno te mobingowane, jak i te gwałcone, skrzywdzone wielokrotnie, zarówno przez gwałt i jego świadomość, jak i wieloletnie wspomnienia….
Pamiętajmy o tym, zwłaszcza w obecnych, bezdusznych czasach.