Trylogia. Choć to jedynie określenie serii mającej trzy tomy, to w Polsce automatycznie utożsamia się to pojęcie z powieściami Henryka Sienkiewicza – „Ogniem i mieczem”, „Potopem” i „Panem Wołodyjowskim”. Można nie lubić „Trylogii”, ale raczej nie znajdzie się w naszym kraju człowiek, który nie znałby którejś z części, nie czytał choćby fragmentów na lekcji czy nie widziałby choć jednej ekranizacji.
Popularność Sienkiewicza przekłada się na ogromną ilość wznowień, kolejnych edycji, tak więc można wśród książkowych wydań Trylogii przebierać, znajdując dla siebie odpowiedni rozmiar czy grubość okładki. Spośród różnych, szkolnych – bo z opracowaniem – nakładów, lekkich i tanich, wznowienie wydawnictwa REA wygląda imponująco.
Całość została opracowana na jeden, ogromny i gruby tom, tak ciężki, że można by nim zabić. To takie wydanie, które może stać sobie na półce i godnie się prezentować czy też być idealnym pomysłem na prezent – dla fanów klasyki lub/i Sienkiewicza, bo jakby nie było wygląda imponująco – ale niekoniecznie jest poręczne do przenoszenia - chyba, że ktoś zamierza poćwiczyć sobie dźwiganie ciężarów. Co zatem jest atutem tej publikacji i czym różni się ono od innych?
Oprócz samego imponującego rozmiaru, zaletą jest sposób wydania przez wydawnictwo REA „Trylogii”. Całość zilustrowana jest przez Piotra Arendzikowskiego, który pracował m.in. nad Wiedźminem 3, Star Wars LCG czy Shadowrun. Jego ulubionym motywem jest husaria, która co i rusz wraca w jego pracach, tak więc projekt Trylogii musiał być dla niego idealny. Jego ilustracje są plastyczne i wiernie oddają dzieje sienkiewiczowskich bohaterów.
Ciekawym jest także posłowie Andrzeja Olejnika, próbujące zreinterpretować Trylogię jako powieść fantasy. Jego starania i próby przekonania czytelników są nieco przesadzone, pomysł rzeczywiście ciekawy i odświeżający spojrzenie na dzieło Sienkiewicza, ale trudny do udowodnienia – mnie przynajmniej nie przekonał, choć z drugiej strony ja też nie jestem obiektywna, bo mój stosunek do sienkiewiczowskiej twórczości nie należy łagodnie rzecz biorąc, do pozytywnych.
Jednak entuzjazm Olejnika jest zaraźliwy – gdy w formie jakby wykładu próbuje udowodnić swoją teorię, a przy okazji przypominając okoliczności powstania Trylogii i tłumacząc popularność, jaka przetrwała próbę czasu i sprawiła, że awanturnicze przygody Kmicica, Skrzetuskiego czy Wołodyjowskiego do dzisiaj są chętnie czytane przez kolejne pokolenia. Niemal sprawia, że myśli się o Trylogii jak o wielkim dziele – i zapewne Olejnik tak właśnie sądzi, ale w swoich zachwytach nad Sienkiewiczem prawie udaje mu się przekonać zniechęconych.
To przełomowe dzieło Sienkiewicza, które sprawiło, że zapisał się w pamięci potomnych, jest lekturą obowiązkową dla żyjących w Polsce. Może stać się ukochaną opowieścią, do której będzie się wracać przez kolejne lata, może budzić niechęć czy nawet nienawiść, ale na dobre zapisała się w pamięci Polaków i dla zrozumienia naszej tradycji i kultury jej znajomość jest potrzebna.
Marta Kraszewska