Ziemowit Szczerek
Międzymorze
Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową
Ziemowit Szczerek Międzymorze Podróże przez prawdziwą i wyobrażoną Europę Środkową Wydawnictwo Czarne

Ziemie wtłoczone między Niemcy, Rosję i Turcję. Międzymorze. Kraina, którą XX wiek doświadczył okrutnie nazizmem i komunizmem. A teraz doświadcza powracającym nacjonalizmem.

REKLAMA
Nietrudno się domyśleć, że tytuł książki nawiązuje do starej idei Józefa Piłsudskiego, której owocem miała być grupa federacja mniejszych państw, którym zagrażają materialne i militarne potęgi europejskie. Sama idea, skądinąd słuszna, nie przewidywała, że narody, jakie miały wejść w skład tej federacji, mają własne, często mocarstwowe ambicje, że żaden z nich nie będzie gotów do ustąpienia z niektórych swoich ambicji, że dla wielu osiągnięcie kompromisu oznacza porażkę. Dwadzieścia lat po zarzuceniu tej idei choroba dziecięca ludów, jaką jest nacjonalizm, osiągnęła apogeum. Przywódcy narodów uznali się za „primus inter pares”, uznali, że są w stanie zmienić losy świata zawierając sojusze, w których pełnili chlubne role przystawek. Za te chorobliwe ambicje, wynikające z zarażenia nacjonalizmem, zapłaciły narody wschodniej Europy kilkudziesięcioletnim zniewoleniem. Wydawać by się mogło, że z bolesnych doświadczeń wyciągnięta została nauka na przyszłość, że oto kompromis i współpraca nie jest klęską, tylko dobrem wspólnym, że oto interes narodowy winien być postawiony ponad osobiste fobie charyzmatycznych przywódców. Niestety, to tylko nasze zbożne życzenie…
Książka ta to zapis podróży po tej części Europy, która miała by wejść w skład mitycznego Międzymorza. Obserwacje Autora, rozmowy ze zwykłymi ludźmi, rys historyczny. Wszystko, co składa się na tę niepozorną książkę pokazuje, jak dalece pomysłodawcy wskrzeszenia Międzymorza oddalili się od realiów współczesnej Europy. Polska, która rości sobie prawa do przywództwa w takim tworze, nie ma niczego do zaoferowania swym potencjalnym sojusznikom, w dodatku rozbieżność interesów nigdy nie była tak wielka jak dziś. Cóż możemy zaoferować krajom, które są w strefie euro, przez co uważają, że znajdą się wśród państw pierwszej prędkości? Jakież to mamy dalekowzroczne zbieżne interesy z eurosceptycznymi Węgrami, których przywódcy postrzegani są jako europejscy rzecznicy Kremla? Czyż wiecznie możemy powoływać się na wspólnotę doświadczeń? Czyżby znowu realpolitik miała przegrać z marzeniami o wielkości?
Nieco odbiegłem od treści samej książki, pisanej pięknym soczystym językiem opowieści o współczesnej Europie. Zapomniałem napisać o ciętej ripoście mieszkającej na Słowacji kobiety, która dosadnie powiedziała, co myśli o ochronie, jaką oferują jej neonaziści, o zwykłych mieszkańcach Budapesztu, którzy chcieliby u siebie odrobiny Bukaresztu, wreszcie o zwykłych Litwinach, którzy nie potrafią zapomnieć, że w godzinie walki o niepodległość mniejszość polska opowiedziała się za Związkiem Radzieckim. To wszystko jednak każdy z nas może samodzielnie przeczytać. Czy po lekturze dojdziemy do tych samych wniosków, to kwestia dyskusyjna. Każdy jednak musi się zgodzić z tym, że nastają czasy wielkiej dyplomacji i wielkich dyplomatów. Czasy gry, w której każdy stara się postawić karty atutowe….
A my mamy jedynie blotki.

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?