Kilka dni temu na karę dwudziestu pięciu lat więzienia został skazany w Turcji jeden z opozycyjnych polityków. Jego przestępstwo polegało na tym, że ujawnił dowody na pomoc, jaką państwo tureckie udziela syryjskiej opozycji. Ten wyrok, zgodny z oczekiwaniami prezydenta Erdogana, przypomniał mi historię młynarza z Sanssouci, który według jednej z legend, skrzywdzony przez Fryderyka Wielkiego, szedł ze skargą do Berlina i nadzieją na sprawiedliwe orzeczenie. Jego słowa : są jeszcze sędziowie w Berlinie niosło wiarę w państwo prawa, bowiem państwo pozbawione prawa i niezależnego sądownictwa nie chroni obywateli, a tym pozostaje jedynie ulica.
Turcja. Osiemdziesięciomilionowy kraj leżący na styku Europy i Azji. Kraj, który przeszedł ekspresową drogę ku modernizacji i europeizacji swoich obywateli. Wreszcie kraj, który dzięki nowemu alfabetowi został pozbawiony podstaw dziedzictwa kulturowego. W końcu Turcja, która powoli odwraca się od nowoczesności i powoli zwraca się ku religijnej ortodoksji. Jest jednak jeszcze inne oblicze Turcji. Kraj, który został tak bardzo zmasakrowany wojskowymi i prawicowymi dyktaturami, że teraz dobrowolnie wchodzi na drogę kolejnej, najgorszej, która cofnie go o ponad sto lat.
Zacny czytelniku, zanim weźmiesz do ręki książkę Ece Temelkuran musisz pamiętać, że nie będzie to przyjemna lektura. Jeśli zaczynasz ją z nadzieją na znalezienie w niej słów pocieszenia, wiary w to, że jeszcze nie jest u nas tak źle, srodze się zawiedziesz. Znajdziesz bowiem historię tej tureckiej dobrej zmiany i tego, co przyniosła samym Turkom. Powrót do religijnego fundamentalizmu, łamanie praw jednostki, tak ochoczo akceptowane już od dziesięcioleci, stale powtarzające się dyktatury i to poczucie beznadziejności, braku wiary w lepsze jutro. To Turcja, stale powtarzane słowa, ujawniające zaskoczenie, przyganę lub zniechęcenie. To Turcja ma usprawiedliwić wszystko. Wszędzie może być normalnie, ale nie u nas. Pod tymi słowami kryje się ta odwieczna niechęć do własnej waluty, w tym kraju dolarów lub euro nie przyjmuje się tylko na poczcie lub w urzędzie skarbowym. Pod tymi słowami znajdujemy Kurdów rozpaczliwie domagających się poszanowania elementarnych praw, czy aresztowanych intelektualistów, dziennikarzy i sędziów za domniemane zaangażowanie w zeszłoroczny pucz. I ten złowróżbny zachwyt pewnej posłanki z partii rządzącej, znanej z nieposkromionego apetytu i delikatności godnej trzecioligowej drużyny rugby, nad represjami wobec domniemanych puczystów.
Jeszcze przekonani o naszej wyższości nad Turami? Oni niezależność swoich sądów oddali za obietnicę ukarania przywódców przewrotu z lat osiemdziesiątych. A my? Za program 500+? Tak, jesteśmy podobni do Turków. Tak samo nie rozumiemy zasad demokracji i niezależnego sądownictwa. Tak samo łatwo jest nami sterować, grając na emocjach, niewiedzy i strachu. Pomyślmy o tym, zanim zaczniemy znowu śpiewać naszą odwieczną pieśń zachwytu nad nami, naszą historią, pieśń pełną patosu i poczucia krzywdy.