Pamiętam to ostatnie spotkanie. Targi Książki w 2014 roku. Śpieszył się jak zwykle, więc ograniczyliśmy się do krótkiego uścisku dłoni, kilku zdań i wpisania przez Niego dedykacji do książki. Nie wiedziałem wówczas, że następne Targi odbędą się bez Niego, a po Jego śmierci nastaną czasy, w których maksyma : „warto być przyzwoitym” stanie się znowu aktualne.
Władysław Bartoszewski. To nazwisko zna cała Polska. Był przecież człowiekiem, obok którego nie sposób było przejść obojętnie. Jedni Go uwielbiali, inni zaś nienawidzili. Nic dziwnego, wielu ludzi nie jest gotowych do zaakceptowania prawdy, zwłaszcza wypowiadanej prosto w oczy. W dodatku Bartoszewski mógł swoim życiorysem i dokonaniami obdzielić tuzin innych ludzi, a to dodatkowo wzbudza kompleksy.
O życiu Władysława Bartoszewskiego wiemy chyba wszystko. Gdyby nie przeklęty wiek dwudziesty byłby zapewne skrupulatnym bibliotekarzem, a może publicystą lub też proboszczem w jakiejś parafii. Niestety wybuch wojny skomplikował życie wchodzącego w dorosłość młodzieńca. Oświęcim, do którego trafił, nie był jeszcze budzącą przerażenie fabryką śmierci, a okupant jeszcze liczył się z opinią międzynarodową, już wówczas był jednak piekłem. Twarde zderzenie idealisty z brutalną rzeczywistością świata, w którym liczy się tylko siła i brutalność, a instynkt przetrwania tłumi wszystkie inne, każe zrewidować dotychczasowe życie. Dlaczego to właśnie jemu los pozwolił opuścić to piekło? Odpowiedź mogła być tylko jedna- by ratować innych i dać świadectwo prawdzie. I to właśnie stało się istotą życia człowieka, który nie rzucał na świat wielkich słów, ale ich istota była dla Niego tak naturalna jak oddychanie.
Szesnaście pośmiertnych wspomnień o Władysławie Bartoszewskim otwiera wspomnienie jego żony, Zofii. Wspomnienie pełne miłości i poczucia pustki, elegia, hołd złożony wspaniałemu człowiekowi. Dalej głos został oddany politykom, z którymi dawny ambasador Rzeczpospolitej i Minister Spraw Zagranicznych stykał się w czasie służby dla Ojczyzny. Miłość, podziw i szacunek wypełniają karty tej książki. Nie, jej się nie da opisać, ani streścić wypowiedzi rozmówców, którzy dla Bettiny Sachaefer zgodzili się otworzyć swą pamięć i opowiedzieć o wrażeniach i wspomnieniach ze znajomości z Władysławem Bartoszewskim.
Zresztą wszystkie ich wypowiedzi można streścić w maksymie „warto być przyzwoitym”