Grzegorz Kalinowski
Pogromca grzeszników
Grzegorz Kalinowski Pogromca grzeszników Wydawnictwo Muza

Zagadka kryminalna w realiach historycznych. Kryminały retro cieszą się wzięciem wśród czytelników. Nic dziwnego. Cenimy sobie historię, a ta, podlana sensacją staje się jakby bardziej atrakcyjna. I w ten właśnie sposób kapitan Żbik czy porucznik Borewicz ustąpili pola Erastowi Fandorinowi, komisarzowi Maciejewskiemu i Eberhardtowi Mockowi. Ci zaś pewnie będą zmuszeni uznać wyższość aspiranta Strasburgera i przodownika Stolarczyka.

REKLAMA
Warszawa, rok 1930. Brutalne morderstwo królowej półświatka, postawiło na nogi nie tylko całą warszawską policję, ale i pismaków z prasy brukowej. Madame Gala była bowiem postacią nietuzinkową. Sama wybrała sobie fach Córy Koryntu i w fachu tym osiągnęła wszystko, co mogła osiągnąć kobieta. Wojna gangów czy krwawa zemsta? Na to pytanie szukają odpowiedzi dwaj doświadczeni życiem policjanci oraz wschodząca gwiazda brukowej prasy. Kolejne morderstwa oznaczają olejne spekulacje. Czy po Warszawie krąży seryjny morderca? A może policja powinna szukać raczej fanatyka religijnego, który piętnuje siedem grzechów głównych? Aspirantowi Strasburgerowi i przodownikowi Stolarczykowi zadania nie ułatwia ani ambitny redaktor Giez, ani przełożeni czy obdarzony nadmiernie rozbudowanym ego, sędzia śledczy. Nasi bohaterowie muszą więc sprawdzić fałszywe kroki, wiedząc, że nad ich głowami wisi groźba przeniesienia na prowincję. W dodatku pojawia się niezwykle atrakcyjna kobieta. W końcu jednak sprawiedliwości staje się zadość, a czytelnikowi pozostaje jedynie zastanowić się nad tą płynną granicą jaka dzieli skrzywdzonego mściciela z jego katem.
Teoretycznie mamy więc klasyczny kryminał. Co więc spowodowało, iż cały czwartek spędziłem na lekturze zapominając o stygnącej kawie i kocie, który natarczywie dopominał się karmy? Przede wszystkim spowodował to plastyczny język narracji. Czytelnik wchodzi w książkę tak samo naturalnie jak na imprezę w gronie przyjaciół. Od pierwszej strony lektury wiemy też, iż nie jest to kryminał z cyklu „zabili go i uciekł”, ale opowieść, w której rozwiązywanie zagadki towarzyszy opowieści o realiach życia w przedwojennej Warszawie. Kolejne strony zachwycają starymi kawałami opowiadanymi przez Strasburgera czy złotymi sentencjami redaktora Gza, a nad całością krąży ponadczasowy żal nad upadającym etosem słowa pisanego, tym znanym i w naszych czasach prostytuowaniem dziennikarzy, a także świadomość straconego życia, które utalentowanych ludzi pcha w szeregi zawodu wprawdzie przydatnego, ale nie cieszącego się społecznym uznaniem. Do tego na kartach powieści znajdziemy masę autentycznych postaci jak choćby Stanisława Paleolog czy znanym nam z Vabanku komisarz Przygoda. Grzegorz Kalinowski zapewnił więc nam nie tylko rozrywkę, ale kawał lekcji historii.
A po lekturze pozostaje nam zagonić Autora do biurka, by napisał coś równie dobrego. Ja w każdym razie mu nie odpuszczę.

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?