William Darlymple
Kalijuga. Wiek waśni i sporów
William Darlymple Kalijuga. Wiek waśni i sporów Noir sur Blanc

Anglik wszędzie jest u siebie. Te Słowa, które James Clavell włożył w usta Petera Marlowe`a mógłby zapewne powiedzieć William Dalrymple. Bowiem ten Szkot będzie dobrze czuc się w każdym zakątku dawnego imperium brytyjskiego.

REKLAMA
Kali Juga. Ostatni z czterech etapów istnienia świata. To etap waśni, sporów, to mroczny wiek, bowiem luzie odwracają się od bogów, tradycji i dobra. Dwudziesty wiek chyba pasuje do tego określenia. Może właśnie dlatego William Darlymple dał taki tytuł swojej książce? Wszak świat poznał już czym są wojny, do czego prowadzi nienawiść, pogarda czy trwająca niesprawiedliwość. Jeśli więc poznał, to dlaczegóż nie wyciąga wniosków ze zdobytej wcześniej wiedzy? Czy to dziecięce pragnienie przekonania się na własnej skórze czym jest gorąco? Na te pytania Autor nie udziela odpowiedzi, musimy znaleźć je sami, choćby na własny użytek.
Właściwie ta książka to zbiór reportaży z Podróży Autora po Indiach. Indie, perła w koronie królowej Wiktorii do dnia dzisiejszego intryguje wielu mieszkańców Wysp Brytyjskich. Wszak z Indiami związane są wspomnienia wielu Brytyjczyków, tam nawet najprostszy człek mógł liczyć na życie godne radży, tam był panem i korzystał z tego. Brytyjczycy mieszkający w Indiach tworzyli odrębną kastę, jakże różną od reszty swoich rodaków. Bardziej pewni siebie i władczy zdołali pozostawić po sobie wzorzec sprawnie działającej administracji zdolnej do planowania, zbierania podatków i ich dystrybucji zarówno socjalnej jak i inwestycyjnej. Oczywiście sam wzorzec nie załatwia niczego. Brytyjczycy bowiem nie wykształcili wśród krajowców kadry urzędniczej wyższego szczebla, więc narody musiały improwizować tworząc własny top management. Co jednak pozostało w Brytanii? Ten temat rozpoczęty książką Miasto dżinów, Darlymple kontynuuje w Kalijudze.
Bombaj i małe wioski, wielcy politycy, przestępcy i partyzanci z ugrupowania Tamilskich Tygrysów, bossowie narkotykowych mafii i zwykli ludzie, wreszcie Hindusi pamiętający czasy kolonialne i zupełnie młodzi, wchodzący w życie ludzie. Widać, że ta książka tętni życiem godnym ulic Dehli, a ludzie w niej są tak samo barwni jak ci, których opisywał Kipling. Jednak to tylko jedna strona medalu. Druga, o czym nie omieszkał wspomnieć Autor, ma postać systemu kastowego, korupcji i zwyczajowych praw, które łamią elementarne prawa kobiet lub ludzi innych kast. Mimo to Darlymple kocha Indie i to miłością szczerą, miłością kogoś, kto je wybrał na swoją drugą ojczyznę, ojczyznę nie w dosłownym tego Słowa znaczeniu, nie przez formalny zabieg uzyskania obywatelstwa, ale z wyboru serca. Nic więc dziwnego, że pisze o tym kraju z troską, ale i miłością, chcąc by były krajem dobrym dla wszystkich jego mieszkańców.
A to już świadectwo prawdziwej miłości.

Czy chcesz dostawać info o nowych wpisach?