„Beren i Lúthien” – jedna z najpiękniejszych historii miłosnych, znana głównie czytelnikom Tolkiena. Opowieść o miłości i przygodach nieśmiertelnej elfce Lúthien i śmiertelnego człowieka Berena. Wielokrotnie wspominana w historiach z Śródziemia, poemat, nad którym Tolkien pracował całe swoje życie.
Prace Tolkiena wydawane przez jego syna często sprawiają wrażenie, jakby były wygrzebywanymi notatkami z szuflady ojca. Christopher Tolkien zajmował się opracowaniem ich. Notatek i historii, często szczątkowych, pełnych luk, niedomówień czy sprzeczności. Szkiców do opowieści, których J.R.R. Tolkien nigdy nie spisał, a które stworzył lub zarysował, tworząc świat Śródziemia. Innymi słowy, mając szufladę pełną mniejszych lub większych ścinków, Christopher Tolkien zaczął je opracowywać, tym samym tworząc sobie zajęcie na całe życie. I owszem, nie można nie docenić jego wysiłków – bez jego redakcji i starań nie byłoby Silmarillion czy Dzieci Hurina, z drugiej strony jednak ostatnie wydane w Polsce pozycje mają mniej Tolkiena niż można byłoby pomyśleć.
Dlatego można z pewnym niepokojem podejść do najnowszej pozycji wydanej przez Prószyńskiego – „Beren i Lúthien”. Na szczęście nie ma powodów obaw – prawdopodobnie ostatnia przygotowana przez Tolkiena syna publikacja zawiera opowieść, która była już wcześniej wydawana, tak więc nie jest to po raz kolejny tak, że Christopher Tolkien bierze szczątki i je analizuje [jak było w przypadku tłumaczenia Beowulfa]. Oczywiście to wydanie słynnego poematu „Beren i Lúthien” różni się od swoich poprzednich oprawą.
Bo syn pisarza, jak zwykle drobiazgowo podszedł do twórczości ojca, komentując, uzupełniając i analizując wszystkie części dzieła, dodając do tego własne uwagi, przemyślenia. Całość przypomina bardziej więc rozprawę naukową, rozprawę akademicką, aniżeli literaturę w znaczeniu książki do poduszki. Na szczęście jest to w miarę przystępne i dla osoby, która nie siedzi aż tak mocno w świecie Śródziemia, będzie to lektura raczej zrozumiała. Zwłaszcza, że Christopher Tolkien pisze w sposób czytelny i przejrzysty.
Na całkowitą pochwałę zasługuje tłumaczenie, które w miarę oddaje oryginał [zresztą, zawsze można porównać, bowiem polskie wydanie zawiera wersję angielską poematu], do tego wykonane przez kompetentne osoby. Tłumaczki – Katarzyna Staniewska i Agnieszka Sylwanowicz [zawodowo zajmująca się twórczością Tolkiena] mają doświadczenie i potrzebną wiedzę, tak więc można czytać bez strachu, że wykażą się przypadkowo ignorancją, jeśli chodzi o Śródziemie. No i miło się czyta teksty, które są wyszukane, nawet jeżeli nie dorównują całkowicie kunsztowi języka Tolkiena.
„Beren i Lúthien” nie są książką dla wszystkich. To raczej lektura ciekawostka dla miłośników twórczości Tolkiena, bowiem zawierająca istotną historię ze świata Śródziemia, resztę skusić może sama piękna historia miłosna. Samo bogate wydanie jest gratką dla fanów bądź tych, którzy lubią porównywać sobie tekst polski z oryginałem.
Marta Kraszewska