Wiek, czy stricte zawodowa rywalizacja nie jest przeszkodą w przyjaźni. Wymagana jest tylko pokrewność dusz, poczucie, że obie strony rozwijają się intelektualnie w tej relacji i wzajemny szacunek. A to z pewnością łączyło Zdzisława Beksińskiego z Łukaszem Banachem.
Ta historia zaczęła się nietypowo, od wpisu do księgi gości na wystawie młodego, początkującego grafika Łukasza Banacha. Młodzieniec miał potencjał i poszukiwał własnej drogi twórczej, własnej, artystycznej tożsamości. Podpisany tylko inicjałami gość zwrócił uwagę na podobieństwo grafik Banacha do obrazów Beksińskiego. Nasz młodzieniec zaczyna szukać informacji o artyście i nie może otrząsnąć się z wrażenia, jakie wywołały na nim obrazy Beksińskiego. Zresztą trudno chyba znaleźć człowieka, którego nie zastanowiłoby to malarstwo. Banach zdobywa się na coś, na co wielu znacznie starszym od niego zabrakłoby odwagi. Nie tylko napisał list do Artysty, ale i dołączył do niego płytę Cd z kilkoma swoimi rysunkami. Ten pierwszy list to majstersztyk poetyckiej prozy. Zaczyna go swoista modlitwa do tego, kto dał mu talent i wrzucając z wyimaginowanego raju, skierował go ku wielkości. Już sam wstęp zapewne zaintrygował Beksińskiego, który przecież w swoich literackich notatkach do serii swoich obrazów dowiódł, że potrafi posługiwać się słowem i ceni tych, dla których słowo obcym nie jest. Pewnie nigdy się nie dowiemy czy właśnie ten pierwszy list, będący modlitwą, zadumą, a nawet peanem na cześć starszego już twórcy spowodował, że Beksiński postanowił odpowiedzieć na list, czy dołączona płyta z rysunkami. Mistrz odpowiedział i tak zaczęła się przyjaźń dwóch mężczyzn, o której teraz mamy okazję przeczytać.
Na pierwszy już rzut oka uderza podobieństwo między naszymi bohaterami. Ich styl pisania jest dość podobny, dostosowany do przekazu, jakie pisane właśnie słowa za sobą niosą. Można więc powiedzieć, że oto znalazły się dwie bratnie dusze, które oto zaczynają dyskutować o inspiracjach malarskich czy o sztuce tworzonej komputerowo. Z czasem Beksiński przestał być mistrzem Banacha, którego wielu z nas zna pod pseudonimem Norman Leto, a stał się równorzędnym partnerem w rozmowie. Właściwie to obaj panowie kształtowali siebie wzajemnie , co znajduje odzwierciedlenie w pracach obu Twórców.