A ja jestem proszę pana na zakręcie…. Te słowa napisane przed laty przez Agnieszkę Osiecką jak ulał pasują do opowiadań Jeffreya Eugenidesa, pisarza znakomitego, którego, wstyd się przyznać, poznałem dopiero dzięki temu właśnie tomikowi. Ni żałuję jednak, bowiem opowiadania tego amerykańskiego pisarza są znakomitymi mini powieściami, potrafiącymi do histerycznej zazdrości doprowadzić mniej zdolnych adeptów sztuki pisania.
Atrakcyjna czterdziestolatka postanawia zostać matką, szuka więc kogoś, kto ofiaruje jej swoje nasienie. Dzień poczęcia zamienia się party show, na którym to przyjaciel kobiety i jej eks kochanek postanawia stać się faktycznym, biologicznym ojcem dziecka. To fabuła jednego z opowiadań Eugenidesa. Pisarz ten dość oszczędnie operuje słowami tam, gdzie nie są one potrzebne. Brak typowego dla wielu współczesnych pisarzy wodolejstwa, umiejętnie zbudowana fabuła, w której kluczową jest decyzja, od której nie ma tak naprawdę odwrotu, to filary sukcesu naszego Autora. Człowiek, jego zachowanie w sytuacjach kryzysowych, opieranie się lub uleganie pokusie (jak w opowiadaniu Proroczy srom) to centrum zainteresowania pisarza, który swoich bohaterów czyni ludźmi zmęczonymi, tęskniącymi za czymś co do tej pory było dla nich nieosiągalne lub co do tej pory leżało poza ich Centrum zainteresowań. A przecież wystarczy uczynić jeden wysiłek, schylić się dosłownie po coś, co samo wpada nam w ręce. Wszak nasze porzeby nie muszą być wygórowane. Prawa do godnej starości nie trzeba koniecznie wywalczać sobie ucieczką w stylu Telmy i Luizy, prawa do tego, by być rozumianym przez sobie najbliższych nie egzekwuje się zazwyczaj ucieczką na drugi koniec świata, gdzie bieda i niedostatek bardziej szokuje niż to spotykane na przedmieściach wielu metropolii.
Jeffrey Eugenides ma wiele pomysłów na budowanie swoich opowiadań, jednak jego kunszt nie polega tylko na tym, ani też na umiejętnym władaniu słowem. O talencie literackim Eugenidesa świadczy bowiem sposób, w jaki kończy swoje opowiadania. Niby nam autor powiedział już wszystko, ale Czytelnik będzie w myślach układać ciąg dalszy, dalsze losy bohaterów, lub alternatywne zakończenie swoich mini powieści. To się nazywa przykucie do fotela czytelnika.