Dlaczego chodzimy po górach? Bo są, niedostępne, wymagające i nie wybaczające błędów. Chodzimy dl tych kilku chwil okupionych zmęczeniem, chwil, w których zobaczymy piękny widok, dla tego momentu, w którym dowiedziemy samemu sobie, że to, co jeszcze nie tak dawno wydawało się trudne, dla wielu nieosiągalne, zostało przez nas osiągnięte. Góry kuszą i przywiązują do siebie, wymagają jednak szacunku i nie wybaczają błędów.
Ta historia zaczyna się w 1984 roku. Wtedy to właśnie rodzina z Mediolanu odkrywa uroczą wieś Grana, która od tego momentu stanie się bazą do wędrówek górskich. To lato dla najmłodszego członka rodziny, Pietra, stanie się chyba najważniejszym momentem życia. Tego lata bowiem chłopak zdobył przyjaciela na całe życie. Bruno, bo tak ma na imię rówieśnik chłopca, wychowuje się w o wiele cięższych warunkach. O ile dla Pietra góry są miejscem wypoczynku, o tyle dla jego nowego przyjaciela są one więzieniem, z którego pragnie się uciec. Wydaje się więc, że zarówno z powodu tak różnych poglądów na świat, jak i perspektyw, które czekają naszych przyjaciół, przyjaźń taka nie miała szans by przetrwać choćby jedno lato. A jednak trwała ona trzydzieści lat, aż do momentu, kiedy góry upomną się o swoje.
W tym miejscu muszę oprzeć się pokusie i przerwać opis samej książki. Muszę jednak zaznaczyć, że jest to kolejna książka o górach i mężczyznach, którzy mimo różnic, a może nawet dzięki nim, kultywują swą przyjaźń. Książka napisana w sposób niezwykle ciepły, w konwencji ciepłego wspomnienia z dzieciństwa. Nieśpiesznie płynąca akcja dodatkowo uspokaja czytelnika, a opis zmieniającej się włoskiej obyczajowości jest cennym dodatkiem do lektury. Odpoczynek przy niej jest więc gwarantowany.