Uciekali do Banatu w obawie przed głodem. Na miejscu budowali domy, zakładali gospodarstwa, czyniąc sobie ziemię poddaną, bogacili siebie i władców tej krainy. Wreszcie po latach przyszło im zdać relację ze swego pochodzenia. Wielu zapłaciło za nie wysoką cenę.
Niech Cię nie zmyli, Czytelniku, tytuł tej książki. Nie jest to ckliwa miłosna historia, ani też tani romans. Nie znajdziesz w niej też radości. Książka Florescu opowiada o twardym, prostym życiu, o życiu, w którym piękne bywają tylko ulotne chwile, a reszta naznaczona jest bólem i upokorzeniem. To również książka o zapomnianej tragedii ludzi, którzy srodze zapłacili za zachowaną tożsamość, ale jest to też książka o trudnej relacji między ojcem a synem.
Nasza historia zaczyna się w dniu, kiedy Jakob wyłania się z mgły i burzy. Mężczyzna ten przybywa do wsi zamieszkałej przez potomków szwabskich osadników, by znaleźć w niej żonę. Kandydatka została już upatrzona i nasz bohater jest pewny przyjęcia swej oferty. Jego wybranka przyjmuje zalotnika widząc w nim kogoś, kto zadba o gospodarstwo i powiększy je. Z ich związku rodzi się chłopak, który w niczym nie przypomina swego ojca, młody Jacob. Fakt narodzin Jacoba i dwie, sprzeczne ze sobą, o nich relacje, na zawsze ukształtują naszego bohatera. Młodzieniec dorasta w „zapachu swych narodzin”, co będzie wypominane mu przez lata. Chłopiec nie posiadł twardości swego rodziciela, nie ma smykałki ani do roli, ani do interesów. Pogardzany przez ojca i ignorowany przez matkę, dojrzewa, mając jednego tylko, w dziadku swoim, sprzymierzeńca. Właściwie to Jacob zawdzięcza, prócz życia, swemu ojcu tylko jedno- to właśnie on uchronił naszego bohatera przed fascynacją nazizmem, choć wiemy, że czyn ten nie był podyktowany miłością, a zwykłym, chłopskim wyrachowaniem. Nie przeszkodzi mu to zdradzić swego syna dwukrotnie…. Młody Jacob musi więc stwardnieć, musi stawić czoła twardemu życiu, odrzucając na kilka lat swą tożsamość.
Równolegle opowiada nam Autor o początkach szwabskiej wsi, o Fredericu Obertinie, dawnym łowcą Cyganów, który stał się sędzią i przywódcą całej społeczności. Taki awans społeczny możliwy jest tylko w rewolucyjnych wręcz okolicznościach, kiedy to nie formalna wiedza, ale faktyczne umiejętności , decydują tak naprawdę o wszystkim. Czy Autor chce nam pokazać klamrę spinającą ród Obertinów? Czy dzięki temu zabiegowi chce nas skłonić do wnikliwej analizy podobieństw i różnic protoplasty rodu i ostatniego znanego nam przedstawiciela? A może mylimy się wszyscy i Obertinowie mają być jedynie modelowymi banackimi Szwabami? I czym właściwie jest ta książka? Sagą rodzinną? Opowieścią o kilku latach historii rumuńskiej prowincji? Na te pytania każdy z nas będzie musiał sam znaleźć odpowiedź. Na pewno książka, wbrew tytułowi, nie jest miłosną historią. Kogo jednak Jacob postanawia kochać, dowiemy się na ostatnich kartach tej książki…..