Nie sposób wyobrazić sobie obronności jakiegokolwiek państwa bez dobrze funkcjonujących służb specjalnych. Jeśli jednak pojmiemy, że istnieje kraj, który od początku swego istnienia jest w stanie wojny, zrozumiemy, że musi mieć służby specjalne na wysokim poziomie.
Służby specjalne to nie miejsce dla grzecznych chłopców. Tu trzeba robić rzeczy, które u normalnego zjadacza chleba budzą wstręt, trzeba je robić po to, by właśnie tym normalnym zjadaczom chleba zapewnić normalną egzystencję. Co zrobić jednak, gdy działanie służb przynosi krótkoterminowe sukcesy taktyczne, ale odsuwa w niesprecyzowaną przyszłość osiągnięcie sukcesu strategicznego, jakim jest pokój? Na to pytanie nie znajdziemy wprawdzie odpowiedzi w książce Ronena Bergmana, ale warto je postawić w chwili, gdy następuje polaryzacja kulturowa, której towarzyszy coraz większa radykalizacja poglądów i postaw.
Tej książce towarzyszył skandal, skrzętnie wykorzystany do jej promocji. Podjęte zostały działania, by uniemożliwić jej wydanie, co dodatkowo powinno wzbudzić zainteresowanie potencjalnego czytelnika. Jak to było z naciskami Mossadu, tego nie potrafię powiedzieć, wiem jednak, że każdy, kto interesuje się konfliktem bliskowschodnim słyszał o większości przeprowadzonych akcji, wiedział też o wielu popełnionych w niej błędach. Mimo to, książka jest świetnym reporterskim resume historii Izraela i działań, jakie były podejmowane dla zapewnienia bezpieczeństwa jego obywateli, poczynając od czasów zbrojnego, antybrytyjskiego oporu, po czasy nam współczesne. To historia nie tylko aktywnego zbierania informacji, czy pozyskiwania agentury, ale i historia zamachów i zastraszania, pełna wystrzałów i wybuchów ładunków bombowych, często krwawych lub nieudanych. I waśnie ta historia pozwala zrozumieć, że konflikt izraelsko palestyński jest tak naprawdę już nierozwiązywalny. Obie strony weszły w ślepy zaułek, doprowadzając do radykalizacji postaw zwykłych zjadaczy chleba, którzy to, po obu stronach konfliktu, z zadowoleniem zaczynają przyjmować wszelkie akcje odwetowe. Tak bowiem jest, że na miejsce każdego zlikwidowanego terrorysty pojawia się następny, który chce szybko zaistnieć w świadomości ludzkiej, a to może zagwarantować jedynie większa determinacja i okrucieństwo. I tak to też jest, ze po każdym zamachu terrorystycznym rośnie liczba ludzi, którzy odrzucają jakikolwiek kompromis. Te postawy, jakkolwiek nie akceptowalne, są zrozumiałe, bowiem każdy z nas woli być żywym zabójcą, niż martwym świętym.