Stereotypowy wizerunek matematyka, to mężczyzna w starszym wieku, na dodatek nieco zdziwaczały. Na pewni z innego świata. Ekscentryczny na co dzień. Jawnie szalony od czasu do czasu.
Tak właśnie widzimy matematyków. I faktycznie, większość z nich żyje we własnym świecie i są przekonani, że zdolność logicznego myślenia jest domeną tylko tych, którzy parają się ich nauką, ich pasją. Czy jest to jednak zarzut? Każdy z nas przecież robi się coraz starszy, każdy też ma swoje, często dziwne przyzwyczajenia, które dla obserwatorów mogą być zbyt dziwne, groteskowe, wręcz śmieszne. Każdy z nas też brnąc w swoje przyzwyczajenia staje się nieco ekscentryczny, a kiedy ktoś postronny śmie przeszkodzić w codziennych przyzwyczajeniach, bywa przykry lub co najmniej nieprzyjemny. Matematycy są więc takimi samymi ludźmi jak my sami.
Porozmawiajmy jednak o samej książce. Została napisana przez matematyka, o matematykach i prawdopodobnie dla ludzi zainteresowanych matematyką. Żeby jednak nie nudzili się przy niej ci, dla których całki i procent składany jest czarną magią, uprawianą w ciemnym pokoju i przy szklanej kuli, Ian Stewart wplótł do książki anegdoty o dziwnostkach poszczególnych matematyków i praktycznym zastosowaniem przez nich, matematycznych obliczeń. Dodatkowo książka napisana została w sposób pozwalający na czytanie w dowolnej kolejności. Skwapliwie z tego korzystając rozpocząłem lekturę od najbardziej chyba tragicznego matematyka XX wieku, czyli od Alana Turinga. Zapalony rowerzysta walczył z katarem siennym jeżdżąc w masce przeciwgazowej i borykał się z wiecznie spadającym łańcuchem. Dokonał więc obliczeń, za pomocą których obliczał moment obluzowania się łańcucha, przez co mógł zareagować odpowiednim naciskiem pedałów. Oczywiście prościej by było odstawić rower do fachowca, który szybko naprawiłby awarię, ale to mógłby zrobić nawet analfabeta, a przecież rowerzysta powinien potrafić jeździć na własnym rowerze bez pomocy osób postronnych. Takich historii jest w książce znacznie więcej, a poczet opisywanych matematyków otwiera Archimedes, a zamyka William Thurston, tak więc zawiera całą historię światowej matematyki w niespełna czterystu stronicowej książce. Dzięki niej, ktoś młodszy ode mnie może zainteresować się królową nauk i być może zdobyć nową pasję.