9 rok naszej ery. W Germanii, w Lesie Teutoburskim, oddziały dowodzone przez Arminiusa rozgramiają trzy rzymskie legiony, czyli dziesięć procent ówczesnych sił cesarstwa. Ta jednak z największych bitew wszechczasów została opisana przez Gerainta Jonesa, weterana wojen w Iraku i Afganistanie, oraz miłośnika historii.
Wojny naznaczyły historię świata i przywykliśmy postrzegać je przez pryzmat wielkich wodzów, czy analizy poszczególnych kampanii, przez co bitewne rzezie nie robiły wrażenia, gdyż śmierć tysięcy oznacza jedynie wojskową statystykę. Tymczasem od wieków wojny oznaczały śmierć zwykłych żołnierzy i cierpienia cywilów. To nie zmieniło się przez stulecia i nie zmieni się nigdy, a przypomina nam o tym Geraint Jones.
Krwawy Las, jak już zostało wcześniej powiedziane, jest zapisem bitwy w Teutoburskim Lesie, bitwy, której skutkiem było wyznaczenie granic na Renie, jednej z najkrwawszych bitew wszechczasów. Przebieg bitwy poznajemy z relacji zwykłego rzymskiego żołnierza, który podobnie jak jego koledzy, pragnie żyć, pragnie zaznać spokoju, posmakować wina czy kobiety. Przypadek sprawia, iż żołnierz ten poznaje Arminiusa, sojusznika Rzymian, a w przyszłości zdrajcę, który pod zmienionym mianem Hermana Cheruska, stał się idolem niemieckiego nacjonalizmu w początkach XX wieku. Ta znajomość naraża naszego bohatera na podejrzenia i niechęć współtowarzyszy, ale również przysparza mu wymiernych korzyści. Dzięki opowieści Feliksa poznajemy strukturę organizacyjną rzymskiej armii, zwyczaje czy przebieg szkolenia. Poznajemy wojsko i wojnę widzianą oczami zwykłego żołnierza, kogoś, kto broniąc własnego życia, odbiera życie innym, nękany przez okrutnego przeciwnika upodabnia się do niego. Dawny żołnierz przypomina nam starą prawdę, iż wojna odhumanizuje każdego, kto brał w niej udział, że przeciwnik narzucając nam sposób walki, zmusza nas do tego, byśmy upodobnili się do niego. Przez to, w czasie lektury zastanawiamy się, czy Jones nie pisze właściwie o własnych wojennych doświadczeniach, zmieniając tylko ich scenerię i rekwizyty. A to wszystko karmi nas, przeciwników wojny, daje nam dowód na to, że woja jest złem. I mimo, że przecież wszystko to już wiemy, czytamy tę pisaną świetnym, plastycznym językiem książkę, przenosząc się do rzymskiego obozu, do lasu, w którym ścieżki zasłane są zwalonymi drzewami, a zza każdego pnia czyha na nas barbarzyńca z długą włócznią w dłoni. Przechodzimy całą bitwę, cudem tylko unikając ciosów miecza lub topora i z ulgą przyjmujemy jej koniec, jakże tragiczny dla Rzymu.
Czytajmy więc, choćby dla tego języka, jeśli nie przyjmujemy do wiadomości tego, że droga wojny jest drogą do nikąd.