Co łączy pokerowe uzależnienie Lindy, wieczną wesołość Arstide’a i marzenia Peppina, śpiewaka jazzowego? Wszystkie zostały wymyślone przez Sorrentina, stworzone na podstawie dwudziestu trzech zdjęć przypadkowych ludzi.
Sam pomysł na „Nieistotne wizerunki” przypomina trochę popularne ćwiczenie na wyobraźnie – obserwację przypadkowych ludzi na ulicy i wymyślanie im historii. Sorrentino korzysta z kolei ze zdjęć portretowych wykonanych przez Jacopa Benassiego czyli wizerunków niejako oderwanych od rzeczywistości, surowych. Z jednej strony autor miał więc ułatwione zadanie – ponieważ w zasadzie wszystko zależało od wyobraźni autora, z drugiej – właśnie to stanowiło utrudnienie.
Opowieści pełne są drugorzędnych informacji, zresztą Sorrentino jakby celowo pomija najważniejsze informacje, opisując swoich bohaterów. Najczęściej odkrywa przed czytelnikami już zaistniałą sytuację, pomijając kwestię wieku, czasu czy miejsca rozgrywania się. Jeśli już informuje o tym, to jakby mimochodem, przy okazji, koncentrując swoją uwagę jednak na nigdy niewykonanym telefonie Lindy czy jednej, okropnej płycie, jaką Peppino nagrał w młodości. Nawet gdy w grę wchodzi morderstwo czy ukrywanie się bohatera przed policją, ważniejszym jest sposób chodzenia mordercy oraz pizza, jaką je uciekinier.
Wszystkie historie są dobrze przemyślane. Niektóre są rozbudowane, tworząc niemalże historię całego życia, inne pokazują jedynie urywek życia danego bohatera. W część da się uwierzyć od razu, niektóre wymagają całej opowieści Sorrentino, by przekonać do siebie czytelnika. Wszystkie łączy dbałość o szczegóły, umiejętność opisania stanu emocjonalnego przy jednoczesnym surowym pisaniu.
Coś jest w tej precyzji, w tym cedzeniu słów, że chwyta czytelnika od razu za serce. Sorrentino łączy humor z tragedią, patos z przyziemnością, szczęście z cierpieniem, wszystko podszywając ironią. Wizerunki tych ludzi są rzeczywiście nieistotne, ważne w chwili ich opowiadania i dla ludzi, których dane opowieści dotyczą, ale ostatecznie ich życie ginie wśród innych. Tragedie przeminą, zdjęcia wyblakną, ostatecznie każde z tych wizerunków zniknie.
Nieistotność tkwi także w detalach, jakie podaje Sorrentino. Życie składa się z mnóstwa nieistotnych informacji, z drobiazgów, z przyzwyczajeń, z myśli przebiegających przez głowę przed snem. Nie są ważne, biorąc pod uwagę całe życie, ale tworzą je. Nieważne, gdy wypełnia się formularz lub gdy rozmawia się z drugą osobą, ale niezwykle istotne przy tworzeniu istoty człowieka.
Paolo Sorrentino pisze z niezwykłą precyzją. Choć sam pomysł zakłada, że może istnieć więcej niż jedna interpretacja, więcej niż jeden życiorys, to po lekturze „Nieistotnych wizerunków” trudno wyobrazić sobie, by sfotografowani mogli wieść inny żywot niż ten, który autor opisał.
Marta Kraszewska